poniedziałek, 29 lipca 2013

# 29

Tatiana
          Minął już tydzień od pogrzebu przyjaciółki. Jednak ja dalej stoję w miejscu. Nie wychodzę z domu. Z nikim nie rozmawiam. Beczę całymi dniami i nocami. Rozmyślam nad sobą i swoim życiem. Po prostu nie jestem sobą. Nie mogę pogodzić się z tym, że mimo tak młodego wieku odeszła. Pierdolona ciężarówka. Gdyby nie ona Kristin i jej rodzice by nie zginęli.
          Siedziałam na łóżku kiedy po całym pokoju rozległo się pukanie, a następnie dźwięk skrzypiących się drzwi.
- można? - usłyszałam za sobą zachrypnięty, męski głos. Doskonale wiedziałam do kogo należy.
          Odwróciłam się powoli, a w progu zobaczyłam stojącego Malika. Ubrany był w czarne trampki, szare spodnie, biały t-shirt i czarną ramoneskę. Kiwnęłam potwierdzająco głową, na znak, że może wejść. Mulat zamknął za sobą drzwi, następnie wolnym krokiem skierował się w moją stronę.
- jak? - spytał siadając na brzegu łóżka.
          Bez słowa wtuliłam się w niego i po raz kolejny dzisiaj pozwalając sobie na płacz. Silny uścisk Zayn'a sprawił, że poczułam się bezpiecznie. Moje szlochanie było coraz głośniejsze i coraz cięższe to opanowania. Czułam jak jego koszulka jest cała mokra przez moje łzy. Jednak ten mimo wszystko mocno mnie przytulał, pokrzepiająco wodząc palcami po moich plecach.
- nie chcę cię zostawiać, ale muszę się zbierać. Dzisiaj zaczynamy kręcenie teledysku - odezwał się gładząc palcami moje włosy - obiecuję szybko wrócić - dodał szybko.
- jedź ostrosznie - rzekłam słabym, drżącym głosem kiedy płacz trochę ustał.
- obiecuję - pocałował mnie w czoło i wyszedł.
          Wstałam z łóżka, podchodząc do okna. Patrzyłam jak chłopcy wsiadają do samochodu, a po chwili odjeżdżają. Postanowiłam dzisiaj ogarnąć się trochę i w końcu wyjść z pokoju do ludzi. Na sam początek zamknęłam się w łazience. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na swoje odbicie. Oczy czerwone, opuchnięte od ciągłego płaczu, blada twarz, a już nie wspominając o włosach. Nie ład, przetłuszczone, nie myte od kilku dni.
          Weszłam pod prysznic i dokładnie się umyłam. Następnie rozczesałam mokre jeszcze włosy, założyłam szlafrok i poszłam do garderoby. Ubrałam zwykłe, czarne spodnie, szarą koszulkę z napisem "Rock Star" oraz czarne za kostkę glany i skórzaną kurtkę <klik>. Nałożyłam jeszcze na twarz puder, wytuszowałam rzęsy i zeszłam na dół. Po raz ostatni przyglądnęłam się swojemu odbiciu ciężko przy tym wzdychając i wyszłam z domu.
          Szłam zaśnieżonym chodnikiem. Co chwilę mijałam spieszących się ludzi zmierzających w różnym kierunku. W pewnym momencie nie zauważyłam idącego z naprzeciwka chłopaka. Wpadliśmy na siebie, co w rezultacie na śnieg spadł jego telefon.
- przepraszam - powiedziałam i spojrzałam na niego. Przed sobą zobaczyłam Ed'a.
- Tani, cześć.
- hey.
- jak się czujesz? Słyszałem o twojej przyjaciółce, przykro mi - zapytał, widać było, że martwi się.
- było ciężko, ale już jest lepiej - odparłam i uśmiechnęłam się do niego blado.
- może masz ochotę na spacer po Londynie? - spytał Ed.
- z chęcią - odpowiedziałam i poszliśmy.
          Szliśmy rozmawiając, śmiejąc się co i rusz. Dzięki Ed'owi nie myślałam o tym, co kilkanaście dni temu się stało. Że straciłam przyjaciółkę.
          Doszliśmy do parku, gdzie udało się nam usiąść na ławce. Nagle poczułam wibrację w kieszeni, a następnie dzwonek telefonu. wyciągnęłam go szybko i spojrzałam na ekran. Ujrzałam wesołą mortkę Josh'a. Odebrałam.
- Tani za 10 minut będę u ciebie i zabieram się do miasta.
- ale... - zaczęłam.
- nie słyszę sprzeciwu.
- ale Josh, ja już jestem na mieście - powiedziałam szybko na jednym wdechu, aby tylko znowu mi nie przerwał.
- tak? To super. Gdzie?
- w parku z... - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ rozłączył się.

Margaret
          Powiedźcie mi co jest ze mną nie tak ? Czemu to mi zawsze jest najciężej? Czemu nikt mnie nie szanuje? Czym tak bardzo zgrzeszyłam, że zawsze musi spotykać mnie coś przykrego? Dlaczego nie mogę być w końcu szczęśliwa? Te pytania krążyły mi po głowie. Fakt, dzięki temu jestem silniejsza od wszystkich, ale do cholery nie jestem z kamienia! Mimo tego wszystkiego mam uczucia i cierpię tak samo jak inni. Szkoda tylko, że nikogo to nie obchodzi.
          Jestem sama. Siedzę, zamknięta w pokoju. Chłopcy obecnie są w studio. Nie mam teraz nikogo, kto mógłby przytulić mnie, wesprzeć na duchy. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i że zawsze będzie przy mnie. Tani mi tu nie wystarcza. Z resztą ona sama siedzi zamknięta pokoju Zayn'a zapewne robiąc to samo co ja.
          Podeszłam do okna i usiadłam na parapecie. Obserwowałam ludzi, jak śpieszą się do pracy lub dzieci idące do szkoły. Przez te wszystkie wydarzenia nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam w szkole. Za dwa tygodnie Boże Narodzenie, więc nie opłaca się już iść.
          Zrezygnowana położyłam się na łóżku i wpatrywałam się w biały sufit. Przymknęłam oczy i nie wiem kiedy zasnęłam.
          Obudziłam się gdy na zegarku widniałam godzina 17:15. Podniosłam się i postanowiłam pójść do Tani, zobaczyć jak z nią. Wyszłam na korytarz i skierowałam się do pokoju Zayn'a. Zapukałam, ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Pewnie śpi - pomyślałam, ale uchyliłam trochę drzwi, aby sprawdzić czy wszystko w porządku. W pokoju było ciemno, ale nigdzie nie widziałam siostry. Trochę się zmartwiłam i wtedy usłyszałam jak frontowe drzwi otwierają się i ktoś wchodzi do domu. To mogła być ona, więc szybko zbiegłam na dół i ujrzałam... chłopców.
- cześć Peggie - przywitali się i trzej z nich ruszyło do salonu. Zayn od razu udał się na górę za pewne zobaczyć jak z Tani, ale nie zdążyłam powiedzieć mu, że jej nie ma. W korytarzu został tylko Harry. Spoglądał na mnie przez dłuższą chwilę, po czym bez słowa poszedł do Liam'a, Niall'a i Louis'a.
          Poszłam jego przykładem i też skierowałam się do salonu. Usiadłam w fotelu i zaczęłam oglądać jak chłopcy grają na konsoli.
          Nagle usłyszeliśmy jak ktoś zbiega z góry, a następnie Zayn'a krzyczącego, że Tani zginęła. Był bardzo wystraszony, bał się o nią. Widać było, że ją bardzo kocha i zależy mu na niej.
          Wszyscy poderwali się i zaczęły przekrzykiwać się na zmianę.
- gdzie Tani? - zapytał mnie Zayn, ale nie zdążyłam mu nic powiedzieć, bo ktoś wszedł do domu. Okazało się, że to nasza zguba.

Tatiana
          Ed musiał już iść, więc zostałam sama i czekałam na Josh'a, który po 15 minutach pojawiła się. Chodziliśmy po mieście. Chłopak opowiadał mi co działo się od ostatniego naszego spotkania. Bardzo poprawił mi tym humor.
          Przechodząc koło kawiarni postanowiliśmy się trochę rozgrzać. Zamówiliśmy sobie kawę i coś słodkiego do przegryzienia. Tak szybko minął nam czas, że nie wiedzieliśmy kiedy na dworze zrobiło się ciemno i zaczął padać śnieg. Zdecydowaliśmy się wracać do domu. Josh zadeklarował, że mnie odprowadzi.
          Stojąc na schodach, przed posesją chłopców przytuliłam mocno przyjaciela, dziękując za miły dzień spędzony z nim, po czym weszłam do domu.
- hey wszystkim - rzekłam uśmiechając się. Sama dziwiłam się sobie, że jestem w tak dobrym humorze.
- Tani gdzieś ty była? - zapytał mnie mój chłopak przytulając - bałem, że coś ci się stało - widać, że bardzo się martwił.
- byłam puść się przejść, przepraszam.
- nigdy więcej mnie tak nie strasz - powiedział i ucałował w głowę.
- nie chcę przerywać, ale głody jestem - odezwał się Horan.
- ja też zgłodniałem - dodał Louis.
- to zamawiamy pizzę. Znając was nie będzie się wam chciało robić obiadu - powiedziałam i wystukałam na klawiaturze odpowiedni numer. Za niedługo jedliśmy już siedząc na kanapie i oglądając film komediowy, przy którym oczywiście zasnęłam.
______________________________________________________

HEY

Wiem, że ostatnio żadko dodaje rozdziału, ale to tylko dlatego, że jak już wcześniej pisałam, od bardzo długiego czasu nie mam weny

i trudno mi się pisze.

Do tego zaczęły się upały, za którymi nie przepadam.

Utrudniają mi sie skupić.


Jak tam wakacje? Byliście już gdzieś? Czy może zamierzacie gdzieś jechać? Ja byłam w weekend nad jeziorem. Było super.


Czekam na wasze komentarze. Piszcie co sądzicie o rozdziałe.

Aaaa! Zmieniłam wygląd bloga, jak już chyba zauważyliście. Mi się podoba, a wam?

Nie zanudzam, do następnego <3

środa, 17 lipca 2013

# 28

Tatiana
          Wszędzie jest światło. Jaskrawe, ciepłe, przeszywające. Z całych sił próbowałam go do siebie nie dopuścić jeszcze przez kilka cennych minut. Pragnęłam się ukryć, tylko na chwilę. Ale ono było zbyt mocne i w końcu wyrwało mnie ze snu. Przywitał mnie śliczny poranek w Londynie, przez sięgające podłogi okna wlewały się słoneczne promienie, wypełniając pokój zbyt jasnym blaskiem. Dlaczego wczoraj nie opuściliśmy rolet?
          Przez chwilę po prostu leżałam i podziwiam strzelistą panoramę Londynu. Przez tą chwilę nie myślałam o tym co ostatnimi dniami się działo. To było jak lekarstwo na mój ból, ale nie mógł trwać długo. Musiałam podnieść się z łóżka, chociaż bardzo tego nie chciałam. Mogłabym przeleżeć tu cały dzień, a nawet kilka. Nie miałam ochoty wychodzić z stąd i widzieć się z nikim. Słyszeć na okrągło tych samych słów, że współczują mi, jest im przykro, albo jak cię czujesz?
          Nie mogłam, wręcz nie chciałam pogodzić się z tym, że moja przyjaciółka... nie żyję. Taka młoda, która nie mogłaby zrobić nikomu krzywdę. Żadnemu człowiekowi, żadnemu zwierzęciu. Musiała umrzeć, jak na świecie chodzi pełno przestępców. To takie nie sprawiedliwe.
          Moje rozmyślenia przerwał Zayn wchodzący do pokoju z tacą w rękach.
- witam moją księżniczkę - uśmiechnął się siadając na brzegu łóżka - przyniosłem ci śniadanie
- Zayn, dziękuję za to, ale nie jestem głodna - odparłam
- kochanie musisz coś zjeść, nie możesz się głodzić - widziałam, że się o mnie martwi i byłam mu za to bardzo wdzięczna, ale w obecnej sytuacji nie potrafiłam nic przełknąć
- nie potrafię - szepnęłam i skuliłam się na poduszce
- Tani od tygodnia tu siedzisz, nic nie jesz. Ja rozumiem co czujesz, ale nie możesz się zaniedbywać - odłożył tacę na bok i położył się koło mnie przytulając do siebie. Czułam, że tego właśnie potrzebuję najbardziej. Jego wsparcia, towarzystwa, ciepła i miłości.
          Gładził mnie po ramieniu, co i rusz całują we włosy. Leżałam głową na jego klatce i wsłuchiwałam się w rytmiczne bicie jego serca. To zawsze mnie uspakajało. Zayn był chłopakiem, który potrafił słuchać, nie zadawał głupich pytań i gdy było trzeba mógł spędzić godzinę na bezczynnym siedzeniu w ciszy. Za to go kochałam. Nie wiem kiedy zasnęłam w jego objęciach.

Zayn
          Zobaczyłem, że Tani zasnęła, więc pomału, aby jej nie obudzić wstałem z łóżka i po cichu wyszedłem z pokoju. Zeszedłem schodami na dół i skierowałem się do salonu. Na kanapie siedzieli chłopcy, no może oprócz Niall, który za pewne buszuje w lodówce poszukiwaniu czegoś do zjedzenia.
Usiadłem na fotelu obok i zacząłem wpatrywać się w telewizor. Myślami byłem daleko z stąd. Ocknąłem się dopiero jak Lou zaczął mnie szturchać w ramię.
- stary co się dzieję? - zapytał.
- martwię się o Tani, przez te wydarzenia...
- dziwisz jej się, straciła przyjaciółkę to logiczne, że się tak zachowuje. Ale musi wiedzieć, że teraz ma u ciebie wsparcie we wszystkim.
- masz rację nie mogę zostawić jej teraz samej - wstałem i ruszyłem do niej.
          Wszedłem do korytarza i zobaczyłem Peggie schodzącą ze schodów i ciągnącą za sobą walizkę oraz Tani, która próbowała ją zatrzymać.
- Peggie! Zostań. Wiem, że ciężko ci jest mieszkać tutaj, ale proszę zrób to dla mnie - zawołała. Stałem i przyglądałem się wszystkiemu.
- Tani, ja nie mogę dłużej tu mieszkać. Nie wytrzymam tego. Ty masz wspaniałego chłopaka, który zrobi dla ciebie wszystko, a ja zakochałam się w idiocie, który teraz znalazł sobie inną, a mnie traktuje jak powietrze - krzyknęła i zauważyła mnie, po czym bez słowa wyszła w domu.
          Tani próbowała ją wołać, namawiać aby wróciła, ale nie słuchała. Podszedłem do niej i przytuliłem do siebie. Wtuliła się we mnie cicho szlochając. Gładziłem ją po plecach, aby wiedziała że ma we mnie wsparcie, że będę przy niej nie zależnie co się stanie.
          Gdy się uspokoiła podniosła głowę do góry i spojrzała na mnie tymi pięknymi brązowymi tęczówkami. Starłem jej resztki łez z policzków i uśmiechnąłem się do niej ciepło. Odwzajemniła od razu.

Margaret
          Wyszłam z domu i momentalnie niebo zaszło chmurami. Zrobiło się ciemno, zaczął wiać wiatr, a na dodatek poczułam krople deszczu.
          Usiadłam na schodach i doszłam do wniosku, że Tani miała rację. Zresztą ona zawsze ma rację. Nie mogę tak łatwo się poddać. Pokazać wszystkim, że przejmuję się tym. Przecież nie takie rzeczy się przeżywało. Nie mogę mu pokazać, że mi zależy. Jeżeli nic go to nie obchodzi, to mi tym bardziej.
Siedziałam na tych schodach dosyć długo rozmyślając o wielu rzeczach.
          Nagle zobaczyłam przed sobą duży czarny samochód parkujący na podjeździe. Wiedziałam do kogo należy i nie miała ochoty się z nim widzieć, ale było za późno. Wysiadł z auta i gdy mnie zobaczył od raz ruszył w moją stronę.
- co ty tu robisz? - spytał stając przede mną.
- od kiedy zacząłeś się mną interesować?
- Peggie!
- daruj sobie - rzekłam wstając i próbując wejść do domu, lecz poczułam jak łapie mnie za rękę.
          Obrócił mnie i chcąc nie chcąc musiałam na niego spojrzeć. Staliśmy przez chwilę w milczeniu. Chyba nie za bardzo wiedział co powiedzieć. Schował dłonie do kieszeni spodni i spuścił głowę podziwiając swoje białe conversy.
- przepraszam, że ignorowałem cię przez ten cały czas, ale nie mogłem inaczej - odezwał się cały czas spoglądając w dół.
- wiesz, że jednym słowem "przepraszam" nie cofniesz czasu i  tego co czułam. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele tak nie postępują. 
- chciałbym ci powiedzieć prawdę, ale nie mogę, nie pozwalają mi - pierwszy raz od dłuższego czasu odważył się mi spojrzeć w oczy.
          Widziałam w nich smutek, wręcz rozpacz i nie miałam pojęcia co to dokładnie oznacza. Co tak na prawdę się z nim dzieje i dlaczego nie może powiedzieć mi prawdy.
- co takiego jest, że nie możesz mi powiedzieć? - zapytałam, ale on milczał - nie chcesz to nie mów - złapałam za walizkę i weszłam do domu, zostawiając go samego.
______________________________________________________

Cześć! Wiem, że znów długo musieliście czekać na rozdział i bardzo was za to przepraszam.

Ostatnio słabo mi idzie pisanie i musi potrwać zanim coś uda mi się wymyśleć.

Mam nadzieję, że spodoba się wam i nie urwiecie mi głowy za to. 

Dziękuję wszystkim tym co zostawili pod wcześniejszym komentarze.

Ogromnie mnie nimi motywujecie.

Mam pewność, że nie piszę tego wszystkiego na marne, że ktoś te moje wypociny czyta.

Nie zabieram wam już więcej czasu.

Do zobaczenia wkrótce.

Kocham Was <3

środa, 3 lipca 2013

# 27

Tatiana
          Po zakupach odwiozłam Perrie do domu i sama tez udałam się do domu chłopców. Zaparkowałam na podjeździe i z radosna weszła do środka. Już z samego progu wyczułam dziwną atmosferę. W domu panowała grobowa cisza. Zostawiłam torby w korytarzu i udałam się do salonu, gdzie ujrzałam wszystkich siedzących na kanapie.
- hey wszystkim - przywitałam się i poszłam się napić.

          Nagle w kuchni pojawiła się Peggie. Spojrzałam na nią i od razu niczego nie zauważyłam. Dopiero po jakimś czasie dostrzegłam, że coś jest nie tak.
- Peggie stało się coś? - spytałam podchodząc bliżej.
- Tani nie wiem jak ci to powiedzieć - zaczęła - lepiej będzie jak usiądziesz - udałyśmy się do salonu, gdzie nadal przebywali chłopcy.
- Peggie powiedz w końcu, bo przez twoje milczenie coraz bardziej się martwię... boże stało się coś z mamą?
- nie z mamą wszystko w porządku, ale z Kristin, ona...
- co ona? - spytałam i poczułam jak Zayn łapie mnie za rękę.
- ona nie żyję - wydusiła z siebie Margaret.
- co!?... nie... to nie może być prawda... przecież rozmawiałam z nią wczoraj - wykrzykiwałam, a po policzkach spływały mi łzy.
          Nie mogłam uwierzyć, że moja najlepsza przyjaciółka nie żyję. Wstałam i pobiegłam na górę zamykając się w pokoju. Położyłam się na łóżku wtulając się w poduszkę i wybuchając płaczem. Nie mogłam, a raczej nie chciałam pogodzić się z faktem, że już jej więcej nie zobaczę. To była moja najlepsza przyjaciółka i jedyna, którą miałam jak przeprowadziliśmy się do Londynu. A teraz ma jej nie być. Nawet nie zdążyłam się z nią pożegnać. Już mi jej brakuję. 
          Nagle poczułam na sobie dotyk. Jakby ktoś położył mi na ramieniu swoją dłoń. Odwróciłam się i ujrzałam przed sobą Zayn'a. Bez słowa wtuliłam się w niego jak najmocniej potrafiłam. Ponownie wybuchając płaczem. Potrzebowałam tego w tej chwili.
          Gdy już się trochę uspokoiłam spojrzałam na niego i zapytałam.
- jak to się stało? - on tylko siedział i milczał - proszę powiedz mi - błagałam.
- jechała z rodzicami i z nad przeciwka pędził samochód. Jej tato chciał uniknąć zderzenia, więc skręcił, aby go ominąć, ale nie zauważył z boku jadącej ciężarówki i wpadli wprost pod nią - powiedział, a ja  poczułam jak znów po moich policzkach zaczynają spływać słone łzy. 
          Zayn próbował je zetrzeć kciukiem, ale mu się nie udawało. Co starł jedną na jej miejscu pojawiała się nowa. Straciłam właśnie przyjaciółkę, której mogłam powiedzieć wszystko. Zawsze wiedziałam, że mam u niej wsparcie we wszystkim. Pomoże, pocieszy jeśli to będzie potrzebne. Nie wytrzymałam i wtuliłam się w chłopaka pozwalając sobie na uwolnienie wszelkim emocjom. 

Margaret
          Wczoraj odbył się pogrzeb Kristin i jej rodziców. Tani dosłownie nie wychodzi z pokoju, kiedy dowiedziała się o jej śmierci. Samej też nie jest mi lżej. Lubiłam ją, była wspaniałą dziewczyną, a teraz jej już nie ma. Atmosfera panująca w domu nie jest lepsza. Przez te wszystkie wydarzenia wszyscy chodzimy przygnębieni. Chłopcy chociaż jej nie znali, to widzę że przeżywają to tak samo jak my. Przecież każda śmierć człowieka przygnębia, a zwłaszcza bliskiej nam osoby.
          Po za tym, nawet bez tej katastrofy nie było dobrze. Od tygodnia jestem w tym domu i nadal nie chcę tu być. Z chłopakami rozmawia mi się wspaniale, lecz jeśli chodzi o Harry'ego nie zamieniłam z nim nawet jednego słowa. Ciągle unikamy się. Jak nie on wychodzi na całe dnie i za pewne spotkać się z Taylor, to ja siedzę w zamknięta w pokoju lub spaceruję po mieście.
          Dzisiejszy dzień nie różni się od innych. Tani siedziała zamknięta w pokoju na górze, a ja wiedziałam, że co bym nie zrobiła to i tak w niczym nie pomoże. Postanowiłam, więc zejść na dół i obejrzeć w samotności jakiś film z kolekcji chłopców. Kiedy znalazłam się w salonie ujrzałam stojąca przy oknie Taylor. Trzymała w dłoniach telefon, ale to na pewno nie był jej. Widziałam wcześniej, że jej jest żółty, a nie czarny.
Podeszłam szybko do niej i wyrwałam telefon. Wiedziałam, że to należy do Harry'ego, tylko zastanawiałam się co ona w nim szukała.
- to nie należy do ciebie - krzyknęła próbując odebrać mi go.
- do ciebie też nie. Harry z pewnością nie był zadowolony, że grzebiesz mu w telefonie.
- nie twoja sprawa co robię - odparła.
- co tu się dzieję? - w drzwiach pojawił się Styles - to mój? - wskazał na urządzenie w mojej ręce - kto ci pozwolił go ruszać - wyrwał mi go.
- ale to nie tak. Taylor coś w nim patrzyła, więc jej wyrwałam - zaczęłam mu tłumaczyć.
- nie opowiadaj głupot, widziałam jak przeglądałaś jego wiadomości - powiedziała Swift.
- to nie prawda - jęknęłam spoglądając na Harry'ego.
          Widziałam po nim, że mi nie wiedzy, tylko tej swojej blond- fałszywej dziewczynie. Nie miałam pojęcia, dlaczego on mnie tak traktuje. Przecież mu nic nie robiłam.
          Wybiegłam jak najszybciej z domu, nie chciałam aby widzieli jaka jestem słaba. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy. Nie mogłam dłużej ich powstrzymywać, tak samo moich emocji. Jak tylko znalazłam się daleko od nich wybuchałam płaczem. Szłam chodnikiem mijając ludzi, którzy gapili się na mnie. Nie przejmowałam się nimi, ani trochę. Teraz chciałam być jak najdalej od tego wszystkiego zupełnie sama.
          Znalazłam się przed Tamizą, gdzie usiadłam na jednej z ławek i schowałam twarz w dłoniach.
          To chyba było najgorsze co mogło mnie w życiu spotkać. Bolało jak diabli. Miałam ochotę zasnąć i już nigdy się nie obudzić.
______________________________________________________

Cześć wszystkim!!!

Na wstępie muszę powiedzieć, że trochę

zawiodłam się na was.

Trzy komentarze, myślałam że będzie ich więcej.

Ale mam nadzieję, że teraz bardziej się postaracie :D


Przepraszam jeśli są jeszcze jakieś błędy. Próbowałam je wszystkie wyłapać.

Co do rozdział to nawet mi się podoba.

A wy co o nim sądzicie?? Podoba się czy nie??

Piszcie w komentarzach.

Pozdrawiam i do następnego <3