sobota, 21 grudnia 2013

# 41

Tatiana
- skarbie, zanim pokażesz mi co chciałeś, pojedźmy w jedno miejsce - poprosiłam patrząc na Zayn'a.
- a gdzie byś chciała? - zapytał.
- na lodowisko - oparłam - w centrum otworzyli nowe i pomyślałam, że moglibyśmy... - dodałam szybko, ale mi przerwał.
- dobrze, dla ciebie wszystko - rzekł.
          Resztę drogi siedzieliśmy cicho, co i rusz posyłając sobie nawzajem uśmiechy. Gdy tylko dojechaliśmy, wypożyczyliśmy łyżwy i skierowaliśmy się na lodowisko. Usiadłam na ławce, zdjęłam kozaki a w zamian założyłam łyżwy. Zayn postąpił tak samo. 
- potrafisz jeździć na łyżwach tak dobrze jak zjeźdzasz? - spytał spoglądając na mnie.
- może nie, aż tak dobrze, ale potrafię. W łyżwach Peggie jest zdecydowanie lepsza. Ja bardziej w snowboardzie, ale obydwie rzeczy dobrze nam idą... gotowy? - wstałam i czekając aż skończy.
- teraz już tak - powiedział podnosząc się i razem trzymając się za ręce ruszyliśmy na lodowisko, gdzie już sporo ludzi przebywało.
          Weszłam powoli na lód, przez chwilę trzymając się barierki. Jak ja długo nie jeździłam - pomyślałam. Po paru krokach przyzwyczaiłam się i mogłam już swobodnie śmigać. Jeździliśmy już dobre dwie godziny, oczywiście śmiejąc się ze wszystkiego. Na pewno teraz, gdy ktoś na nas patrzył mógł uważać nas za szczęśliwą parę, która nie oszczędza sobie uczuć i z pewnością tak jest.
          Kocham Zayn'a najbardziej na świecie, jest moim słońcem w pochmurne dni, na którego widok uśmiecham się od ucha do ucha. 
- a co moja księżniczka tak stoi zamiast jeździć? - zadał mi pytanie obejmując od tyłu. 
- obserwuję... ciebie - powiedziałam odwracając się do niego i zarzucając ręce na jego szyję.
- jedziemy coś zjeść?
- dopiero jak mnie złapiesz - odparłam uciekając od niego jak najdalej się dało.
- ejjj... - jęknął z nie zadowolenia, lecz szybko ogarnął co się dzieje i wczoł pościg za mną.
          To, że byłam lepsza w jeździe od niego, nie dało mi przewagi. Był zdecydowanie szybszy ode mnie. W kilka sekund złapał mnie przy barierce na drugim końcu lodowiska. Zagrodził mnie rękami z obydwóch stron, więc nie miałam żadnej drogi ucieczki. Spojrzałam na chłopaka lekko się uśmiechając.
- teraz mi nie uciekniesz - rzekł patrząc mi prosto w oczy. Westchnęłam kładąc dłonie na jego klatce piersiowej, w ogóle nie odrywając od niego wzroku.
- co teraz będzie? - zapytałam szeptem.
          Bez wahania złapał moją twarz w swoje dłonie i złożył na moich ustach długi namiętny pocałunek. Nie czekając złapałam go za płaszcz i przyciągnęłam do siebie bliżej, tym samym pogłębiając pocałunek. Odsunęliśmy się dopiero jak zabrakło nam powietrza.
- jedziemy, bo trochę już zmarzłam - powiedziałam pomału zaczynając się trząść z zimna.
- chodź - zaplótł swoje palce z moimi i udaliśmy się w stronę wyjścia, gdzie zostawiliśmy łyżwy i pojechaliśmy coś zjeść.
          Nie chciało nam się szukać jakiejś restauracji, tylko pojechaliśmy do pobliskiego KFC. Zamówiliśmy sobie średni kubełek skrzydełek w łagodnej i pikantnej panierce oraz do picia pepsi. Po otrzymaniu wszystkiego usiedliśmy przy wolnym stoliku i zaczęliśmy jeść.
- powiesz mi co to za miejsce... rzecz, którą chcesz mi pokazać - zadałam swojemu chłopakowi pytanie. Byłam bardzo ciekawa co to ma być. Nic szczególnego nie przychodziło mi do głowy.
- dowiesz się nie długo, to niespodzianka - odpowiedział uśmiechając się do mnie cwaniacko.
          Odpuściłam wiedząc, że i tak mi nic nie zdradzi. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzinę. Dochodziłam 15 i zastanawiałam się jak tam pozostali radzą sobie z przygotowaniami. Muszę trzymać Malik'a z dala, aż do 18 aby się niczego nie dowiedział.
- odzywali się może chłopcy do ciebie... albo dziewczyny?
- tylko Peggie, pisała że nie będzie jej i Harry'ego cały dzień, bo pojechali za miasto. Nie martw się macie dzień wolny, więc pewnie chcieli to wykorzystać.
- pewnie tak, jak my teraz. Ruszamy?
- taak, nie mogę się doczekać, aż mi pokażesz.
- spokojnie, zaraz to zobaczysz i mam nadzieję, że ci się spodoba.
- przekonamy się jak już to zobaczę.
          Wyszliśmy i ruszyliśmy do samochodu, aby po chwili jechać w nieznany mi kierunek. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się w okolicy, gdzie było pełno nowych, eleganckich domów. Nie wiedziałam o co chodzi, dlaczego tu jesteśmy. Zatrzymaliśmy się przy jednym z nich, po czym Zayn szybko wyskoczył z samochodu i pomógł mi wysiąść. Stanęłam i wpatrywałam się w dom.
- po co my tu jesteśmy, co to za dom?
- kupiłem go dla nas, abyśmy razem zamieszkali. Kocham cię najbardziej na świecie, jesteś teraz częścią mojego życia i poważnie o nas myślę, dlatego zdecydowałem się na kupno... Tani proszę powiedz coś - poprosił.
- jesteś kompletnym wariatem - zaśmiałam się.
- podoba ci się? - spytał wyczekując mojej odpowiedzi.
- oczywiście, że tak. Dziękuję - rzuciłam się na niego przytulając mocno.
          Jak tylko weszliśmy do środka oniemiałam z zachwytu. Dom był przestronny, urządzony w nowoczesnym klimacie. Dokładnie tak jak lubię.  Posiadał przestronny przedpokój i dużą kuchnię z ogromną jadalnią. Salon znajdował się zaraz obok jadalni, z niego zaś można było wyjść na rozległy taras. W salonie stało również ogromne akwarium słonowodne, w którym znajdują się rzadkie okazy ryb i roślin. Rozglądałam się wokoło, aby dostrzec każdy choćby najmniejszy szczegół wystroju. Chodziłam od pokoju do pokoju i podziwiałam wszystko co się tam znajdowało. Nie mogłam uwierzyć, że to się na prawdę dzieję.
- jest jeszcze góra - szepnął Zayn obejmując mnie od tyłu. Złapał za rękę i pociągnął za sobą.
          Weszliśmy na górę i przeszliśmy przez długi, wąski korytarz aż doszliśmy na sam jego koniec. Stanęliśmy przed ostatnimi drzwi, które był zamknięte. Chciałam złapać za klamkę i już je otworzyć, ale  w tym samym momencie Zayn zagrodził mi drogę, przez co przeszkodził mi w ich otwarciu.
- zamknij oczy - poprosił.
- po co?
- proszę zamknij zaraz się dowiesz - powiedział.
          Zrobiłam o co prosił, a po chwili usłyszałam skrzyp otwierających się drzwi. Położył dłonie na mojej talii i razem ruszyliśmy do przodu. Po paru krokach stanęliśmy i czekałam na dalszy ciąg wydarzeń.
- możesz już otworzyć.
          Podniosłam powieki i ujrzałam przed sobą pokój, a raczej sypialnię z wielkim łóżkiem, szafkami nocnymi po obu jego stronach z stojącymi na nich lampkami. Na przeciwko stała komoda z szufladami, obok toaletka z dużym rozkładanym lustrem i  wysoka szafa. Wszystko było w jasnych, beżowych kolorach. Komponowało się ze sobą idealnie. Z zachwytu nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Odwróciłam się do chłopaka i mocno przytuliłam.
- mam rozumieć, że się podoba - rzekł.
          Odsunęłam się od niego i spojrzałam w te piękne czekoladowe oczy. Czułam jak po policzku spływała mi pojedyncza łza. Łza szczęścia.
- kochanie, nie płacz. Jak ci się nie podoba to nic nie szkodzi.
- głupku, bardzo mi się podoba, po prostu wzruszyłam się. To wszystko jest takie piękne.
- kocham cię - wymówił te dwa słowa patrząc mi prosto w oczy.
- ja ciebie też - odpowiedziałam i nasze usta złączyły się w pocałunek.
          Nie odrywając się od siebie zaczęliśmy przesuwać się w stronę łóżka, na które po chwili opadliśmy. Składał pocałunki na mojej szyji przesuwając się wzdłuż ramienia. Odchyliłam głowę do tyłu i rozkoszowałam się minutami spędzonymi z moim chłopakiem. Za pewne doszło by do czegoś więcej, gdybym nie przypomniała sobie o imprezie niespodzianki. Odsunęłam Zayn od siebie, zaś on spojrzał na mnie nie wiedząc o co chodzi.
- coś nie tak, zrobiłem coś złego?
- nie, ale musimy już iść - odparłam.
- dokąd?
- teraz ja mam coś do pokazania - po informowałam podnosząc się z łóżka i kierując się w stronę wyjścia - ja prowadzę - rzekłam i zeszłam schodami na dół.
          Wyszliśmy z domu, zakluczając go i wsiedliśmy do samochodu. Odpaliłam silnik i ruszyliśmy do klubu, gdzie miała odbyć się impreza urodzinowa dla Zayn'a.
______________________________________________________

Cześć wszystkim :)

W końcu udało mi się napisać ten rozdział, z czego jestem

bardzo zadowolona.

Mam nadzieję, że wam się spodoba. 

Wszystkim chciałabym złożyć najwspanialsze życzenia, spełnienia najskrytszych marzeń, 

bogatego mikołaja i cudownych chwil spędzonych z bliskimi... nie zapominając o dużej ilości prezentów.

Czekam na wasze komentarze i opinie :D

Kocham Was!!!


WESOŁYCH ŚWIĄT <3

czwartek, 5 grudnia 2013

Przepraszam!!!

Wiem, że rozdział powinien pojawić się już kilka dni temu, za co bardzo,
bardzo Was przepraszam. Ostatnio nie mam w ogóle czasu, aby usiąść i napisać
coś dla Was. Wracam do domu po 15 z pracy, gdzie przesiaduję osiem godzin i jestem bardzo zmęczona, a tym bardziej nie mam sił na myślenie i już na pewno na pisanie. Niby mam w głowie ułożony scenariusz rozdziału, ale kompletnie mi to nie wychodzi. 
Nie obiecuję, ale postaram się coś wyskrobać i dodać w następnym tygodniu. Jakby co to dopiero przed samymi świętami. 
Jeszcze raz bardzo Was wszystkich PRZEPRASZAM.

wtorek, 19 listopada 2013

# 40

Tatiana
          Kolejny dzień zastał nas słoneczny, ale i śnieżny. Z nieba padały grube płaty zimowej zmarzliny. Niesamowity widok, godny upamiętnienia co też zaraz zrobiłam wyciągając z torby aparat i już po chwili miałam sesję zdjęciową ekipy w śniegu. Po porządnym śniadaniu udaliśmy się jeszcze do miasta by zrobić ostatnie zakupy i by jeszcze raz spojrzeć na tak przepiękny pejzaż surowej i wydawałoby się tak
nieprzystępnej natury, a jednak... tu była ona na wyciągnięcie ręki. I naprawdę zostalibyśmy tu, w Alpach jeszcze z co najmniej tydzień, ale Paul już się o chłopców upominał. Powinni już rozpocząć przygotowania i treningi do trasy, Dan poganiały zobowiązania związane z występami tanecznymi w X-Factorze, a ja i Peggie musimy wrócić do szkoły. Tylko Els miała jeszcze odrobinę luzu, ale rzecz jasna solidarnie wracała razem z nami do Londynu. 
          Po dokonaniu wszystkich formalności związanych z pobytem w hotelu i wypożyczeniem samochodu o 10.00 stawiliśmy się na lotnisku gotowi by wrócić do życia i obowiązków. Po odprawie wejściem nr 15 udaliśmy się do samolotu. Sam lot minął dosyć szybko i już po 3 godzinach wylądowaliśmy na swoim tak znanym lotnisku Heathrow. Od razu uderzył w nas tłum fanów, który nie wiadomo z skąd dowiedział się, że właśnie dzisiaj wracamy. Chłopcy rozdawali autografy, a my w tym czasie udałyśmy się po bagaże. Następnie wszyscy taksówką ruszyliśmy i w końcu po około godzinie stanęliśmy przed naszym domem.
- no to już rzeczywiście koniec laby - żachnął smętnie Louis.
- przestań... - ofuknął go Zayn - nie musisz nam o tym przypominać.
- teraz próby, treningi, wywiady i tak w kółko - Harry spojrzał na bagaże i już miał wejść do środka gdy zatrzymał go jeszcze głos Peggie.
- a my?
- co wy? - zapytał zdziwiony.
- wstrzelimy się gdzieś w ten wasz nowy harmonogram? - spytała.
- dobre pytanie - przyznałam.
- ta, zwłaszcza, że teraz utkniecie w studiu na x-czasu - stwierdziła Danielle.
- akurat - Liam sceptycznie odniósł się do tego jej stwierdzenia.
- zobaczymy - żachnęłam - wyjdzie w praniu.
- ok - Eleanor przerwała tę jakże naszą owocną dyskusję - chodźcie już bo jeszcze trochę i wrosnę tu z tą walizką, a chciałabym w końcu coś zjeść.
- ma rację - zgodził się z nią Niall - też bym coś zjadł, zgłodniałem przez ten lot.

Margaret
          Kolejne dni były dla nas wszystkich monotonne. Els wyjechała już do Manchesteru, Danielle przebywa całe godziny na naukach chorografii do następnych odcinków, chłopcy od rana do wieczora przesiadują w studio na próbach do trasy, która z dnia na dzień zbliża się dużymi krokami, zaś ja z sis zawalone jesteśmy nauką i przygotowaniami do egzaminów końcowych.
          Każdy tkwił w wirze pracy, przez co spędzaliśmy ze sobą coraz mniej czasu, a już nie wspominając o spokojnej chwili z własnych chłopakiem. Z tym wszystkim próbowaliśmy pogodzić przygotowania do imprezy z okazji urodzin Zayn'a, które były już za kilka dni. Nagle zwaliło się nam na głowy tyle spraw, pracy, że po powrocie do domu każdy oczekuje choć chwili odpoczynku.
          Jak co rano obudził mnie dzwonek budzika. Wyłączyłam go i automatycznie spojrzałam w bok. Harry spał jakby nigdy nic. Wstałam i podeszłam do okna. Rozsunęłam zasłony wpuszczając do pokoju trochę światła. Od razu usłyszałam za swoimi plecami jęki nie zadowolenia. Odwróciłam się w stronę łóżka, na którym właśnie znajdował się mój chłopak, próbując za wszelką cenę nie dopuścić do siebie promieni słońca. Zaśmiałam się, bo muszę przyznać to był komiczny widok. Podeszłam do łóżka i nachyliłam się nad chłopakiem.
- Harry... skarbie... wstawaj - szepnęłam i poczułam szarpnięcie. W sekundę znalazłam się na Harry'm. Spojrzałam mu w roześmiane oczy i nie mogąc się powstrzymać pocałowałam go. Trzymając mnie w objęciach nie chciał mnie puścić. Po długich trudnościach wyspowodziłam się z jego objęć i wstałam - Hazz rusz ten twój seksowny tyłek i wstawaj - odparłam podchodząc do szafy, z której wyciągnęłam zestaw ubrań na dzisiejszy dzień. Były to zwykłe jeansy, bordowa bluzka, tego samego koloru botki na wysokim słupku oraz złote kolczyki.
- Harold jak się teraz nie ruszysz to spóźnisz się na próbę. Jak wrócę chcę cię widzieć na nogach - nie czekając zabrałam ciuchy i zamknęłam się w łazience.
          Umyłam zęby, twarz oraz rozczesałam swoje blond włosy. Następnie ubrałam przygotowane rzeczy, pomalowałam się i gotowa wyszłam. Gdy znalazłam się w pokoju Styles'a już nie było. Zadowolona zeszłam na dół, gdzie siedziała już Tani ubrana w spodnie moro, czarną bluzkę z kotem na przodzie oraz czarnymi botkami. Był też Liam, który co rano zaparzał wszystkim kawy, Niall wcinający kolejną z rzędu kanapkę i obok Louis. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam obok siostry.
- Tommo jak z klubem, załatwiłeś? - spytała przyjaciela Tani, on potwierdził kiwając głową.
- muzyka też jest - odparł Payne podając nam kubki z gorącym napojem.
- ja z Harry wysłaliśmy już wszystkie zaproszenia - po informowałam.
- o catering się nie martw - rzekł Niall.
- super, więc wszystko gotowe... cholera!
- co jest Tani? - zapytałam.
- tort, zapomniałam o torcie...
- spokojnie, Els już zamówiła odpowiedni tort - uspokoił ją Lou.
- dzięki bogu - odetchnęła z ulgą.
          W połowie śniadania zjawił się Harry, a chwilę potem Zayn gotowy do wyjścia. Ubraliśmy się ciepło i po zamknięciu domu wsiedliśmy do auta. Chłopcy podwieźli nas do szkoły, a sami udali się do studia na próbę.
         Gdy tylko pojawiłyśmy się w szkole każdy spoglądał na nas dziwnie. Nie miałam pojęcia o co im chodzi. Fakt nie było nas kilka dni, ale to nie zmienia niczego, każdemu może się zdarzyć. Nagle przed nami pojawiła się oczywiście "królowa" szkoły wraz ze swoimi psiapsiółami zagradzając nam drogę.
- no proszę siostry Johnson raczyły się pojawić.
- czego chcesz znowu Holly, nie masz już kogo dręczyć? - spytała ją Tani.
- spokojnie Tani, chciałam się tylko dowiedzieć co oni w was widzą. Nie jesteście takie piękne jak ja - rzekła zarzucając włosami do tyłu i mierząc nas od góry do dołu.
- taak, nie jesteście warte z nimi być - dodała druga.
- Holly, myślisz że rzucili, by się na taką tapeciarę jak ty - parchnęłam - nie znasz ich i z pewnością nie jesteś w ich typie.
- zobaczymy, to jeszcze nie koniec - syknęła i odpychając nas odeszła, a za nią jej przyjaciółki.
          Po za tym zajściem nic ciekawego się nie działo. Lekcje minęły dosyć szybko i już o 15 byłyśmy w domu, aby później robić przygotowania do urodzin Zayn'a.

Tatiana
KILKANAŚCIE DNI PÓŹNIEJ

          Stałam przy kuchni ubrana w za dużą koszulę Zayn'a szykując dla niego śniadanie. Nagle poczułam czyjeś dłonie na swojej talii.
- cześć kochanie - zamruczał mi do ucha - co tam szykujesz?
- hey skarbie, pyszne śniadanie dla ciebie - odpowiedziałam lekko zaskoczona.
- eee tam... ja mam lepszy pomysł, chodź tu do mnie - powiedział odwracając mnie.
- Malik! chcesz, abym przypaliła - jęknęłam spoglądając na roześmianego chłopaka. Ten nic sobie z tego nie robiąc wbił się w moje usta.
          Czułam się jakby nic się nie liczyło, byliśmy tylko my. Zarzuciłam ręce na jego szyję o przywarłam do niego jeszcze bardziej pogłębiając pocałunek. Złapał mnie za uda i posadził na blacie, stając między moimi nogami, którymi oplotłam go w talii. Zjechał ustami na moją szyję i składał pocałunki kierując się coraz niżej. Zatraciliśmy się w chwili, że nie myślałam o niczym innym.
          Nagle poczułam paskudny zapach spalenizny, co mnie od razu sprowadziło na ziemię. Odepchnęłam Zayn, zeskoczyłam z szafki i podeszłam do kuchni. Naleśnik smażący się na patelni spalił się na wiór.
- i widzisz co narobiłeś! - pokazałam mu spalonego naleśnika.
- będziesz się złościć o jednego naleśnika... kochanie. Na stole już jest cały talerz, który wystarczy dla nas dwóch i zapewniam cię, że gdyby był tu Niall starczyło, by i dla niego - chyba próbował mnie jakimś sposobem udobruchać.
- dobra dzisiaj ci daruję - posłałam mu szeroki uśmiech, który od razu odwzajemnił.
          Usiadł przy stole i zaczął jeść śniadanie. Podałam mu jeszcze syrop klonowy, czekoladę i wpatrywałam się w niego.
- gdzie wszyscy? - zapytał nie spodziewanie. Chyba dopiero teraz zorientował się, że w domu nikogo nie ma oprócz nas.
- wyszli, Lou pojechał do Els, Harry wyciągnął gdzieś Peggie, a Niall... Liam'a. Wiesz po rozstaniu z Dan chciał go czym zająć, aby o tym nie myślał - po informowałam go rzecz racja nieprawdziwymi faktami, ale tylko dlatego, aby się niczego się dowiedział - a może my też byśmy gdzieś wyszli. Dawno nigdzie nie byliśmy sami? - spytałam siadając mu na kolanach i zarzucając ręce na jego szyję.
          Musiałam zająć go, kiedy reszta próbuje przygotować wszystko na dzisiejszą imprezę.
- tak się składa, że chcę gdzieś cię zabrać i coś pokazać - odparł między kolejnymi kęsami naleśnika.
- super, to ja lecę się przygotować, a ty skończ śniadanie - pocałowałam go w policzek i zadowolona z obrotu wydarzeń pognałam schodami na górę.
          Stanęłam przed szafą i zaczęłam przeglądać wieszaki z ubraniami. Musiałam założyć coś wygodnego, jeśli mamy cały dzień spędzić na chodzeniu po mieście. W końcu stanęło na czarnych, skórzanych spodniach, szarej bluzce, a na nogi ubrałam szare, krótkie UGG. Ubrana weszłam do łazienki, gdzie podkreśliłam tylko oko czarną kredką i nałożyłam truskawkowy błyszczyk na usta. Gotowa zbiegłam na dół, gdzie czekał już na mnie Zayn. Zakluczyliśmy dom, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy.
______________________________________________________

Hejka :) Dopadło mnie przeziębienie i masakrycznie się czuję, ale chciałam go dla was skończyć. Dlatego  mam nadzieję, że się spodoba i zostawicie swoje opinie. Nie mam pojęcia kiedy będzie następny. Jak będę miała trochę siły i weny to postaram się wam coś naskrobać, ale niczego nie obiecuję. 

Zostawiajcie komentarze, moją motywację do dalszego pisania.

Kocham Was <3

sobota, 2 listopada 2013

# 39

Niall
          Wszyscy zjechali i byli już na dole. Pozostałem tylko ja. Spojrzałem w dół na przyjaciół. Kiwnąłem ręką, że zaraz do nich dołączę i ruszyłem. Gdzieś w połowie trasy zauważyłem na swoim torze możliwą kolizję.
- cholera… - zakląłem - w którą stronę uciekać? - zastanawiałem się, ale nim powziąłem decyzję wraz z drugim zjeżdżającym zderzyliśmy się w dość widowiskowy sposób. Owy deskarz podciął mnie całkowicie, że przekoziołkowałem dwa razy po śniegu nim się zatrzymałem.
- przepraszam, naprawdę przepraszam - usłyszałem po chwili jego głos i... dziękowałem w duchu, że nie zdążyłem wybuchnąć bo podcięła mnie dziewczyna i to nie byle jaka. Szatynka o zielonych oczach i już to wiedziałem, po kilku sekundach wzrokowego kontaktu, że była pełna gracji i wdzięku.
- nie, nic się nie stało... - próbowałem się podnieść z ziemi.
- jeżdżę od niedawna, ale lubię deskę i gdy tylko mogę to próbuję jeździć choć czasem efekt jest jak sam widziałeś - powiedziała swoim aksamitnym głosem.
- Niall - przedstawiłem się - Niall Horan.
- Diana Clark, miło mi - odwzajemniła powitanie.
- żyjecie - pozostali zdążyli do nas dobiec.
- tak - potwierdziłem - oprócz siniaka na tyłku u mnie jest raczej ok, a u ciebie? - spojrzałem na nową znajomą.
- u mnie też.
- co się stało? - zapytał nas Liam.
- mój błąd... - przyznała Diana - trochę mnie zniosło nie w tę stronę.
- nic się nie stało - uśmiechnąłem się - a ja poznałem cud Austriaczkę.
- Austriaczkę? - zdziwił się Louis patrząc na Dianę.
- co? Ja? Nie... - zaprzeczyła - Brytyjka z krwi i kości. Północna część Szkocji, obecnie na stażu w Londynie.
- w Londynie? - dopytywał Harry.
- tak - przyznała, a widząc ich spojrzenia zapytała - mam się bać?
- spokojnie - uśmiechnęła się Tani - to poczciwe baranki.
- my też z Londynu na urlopie - wyjaśniła Danielle.
- chłopaki uczą nas jeździć choć my w tym średnio kumate - roześmiała się Els.
- a właśnie... to Zayn... - Tani wskazała swojego chłopaka - obok Liam i Dan, dalej Louis i Eleanor, następnie Harry i Peggie, no i Niall, którego omal nie zabiłaś.
- za co przeprosiła i wszystko jest ok - stanąłem tuż obok niej.
- Diana Clark, miło mi was poznać.
- no to oficjalkę mamy za sobą - podkreślił Harry - co dalej robimy?
- głodne? - Zayn zapytał dziewczyny.
- a i owszem - przyznały jednomyślnie.
- dołączysz do nas Diana? - i ją zapytał.
- jeśli macie ochotę na moje towarzystwo… - spojrzała niepewnie na nas.
- no pewnie!
- inaczej byśmy nie pytali! - przyznaliśmy zgodnie.
- a ty Niall? - Peggie z uśmiechem spojrzała na wpatrzonego w Dianę Irlandczyka.
- czy twój chłopak jest wysoki i silny? - zapytałem ją nagle.
- nie mam chłopaka - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- bardzo mam ochotę na twoje towarzystwo - moją twarz rozjaśnił szczery uśmiech. Podsunąłem jej ramię, za które po chwili wsunęła swoją rękę. W drugą biorąc deskę i ruszyliśmy coś zjeść.

Tatiana
           Siedzieliśmy w małej knajpce ulokowanej w pobliżu stoku. Zamówiliśmy jedzenie, które po chwili zostało dostarczone przez kelnera. W między czasie przebiegały przeróżne rozmowy.
- to co Diana, zdradzisz nam coś o sobie? - zapytał ją Lou gdy skończyliśmy jeść.
- a co chcielibyście wiedzieć? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- najlepiej wszystko - Niall spojrzał na nią wymownie.
- trochę mało czasu - roześmiała się - zacznę, a gdy dojdę do najciekawszego miejsca wy będziecie się zbierać.
- to na razie poprosimy o wersję skróconą - zdecydował Liam - a w razie co to my już dopytamy o resztę.
- ok - zgodziła się.
- no Diana, coś mówiłaś prawda? Staż w Londynie? - odezwał się w końcu beztroskim tonem Harry.
- tak - zaczęła - pracuję w branży tekstylnej, moda i wszystko co się z nią wiąże.
- a gdzie dokładnie w Londynie? - dopytywała Peggie.
- dom mody Burberry - fala westchnień przeszła po nas wszystkich. Taka młoda, a już pracuje w takim miejscu.
- o moja ulubiona marka ubrań - po informował Hazza.
- hehe fajnie to słyszeć.
- no to co tam robisz? - zapytałam ją chcąc, by poszerzyła podane przed chwilą informacje.
- jak już wiecie mam tam staż. Młodszy asystent kierownika działu projektowania ubrań wyjściowych, to ja - uśmiechnęła się.
- wow - odezwała się El - jak to oficjalnie brzmi.
- prawda? - Diana była tego samego zdania.
- mówisz o stażu - Liam spojrzał na nią - a masz szansę by tam zostać na stałe? - zapytał ją.
- jest takowa szansa - potwierdziła - ale jak to mówi moja szefowa trzeba na to zasłużyć.
- to znaczy? - dopytywała Margaret.
- to znaczy, że muszę się wykazać czymś co zarówno ją jak i pewnie wszystkich odbiorców naszych kolekcji zachwyci.
- ciężki orzech do zgryzienia - przyznałam - ale dasz radę i możesz liczyć na nasze wsparcie - uśmiechnęła się.
- jak najbardziej - przyznali wszyscy.
- no właśnie - teraz prym pytań przejęła Diana - a wy? Co robicie? - spojrzała po nas.
- my śpiewamy... - wyjaśnił Niall.
- śpiewacie? - zdziwiła się.
- taak - potwierdził mój chłopak - One Direction, to my.
- One... Direction... - powtórzyła powoli za pewne usiłując przypomnieć sobie czy, aby zna taki zespół.
- Gotta be you... One thing... - wymieniali chłopcy swoje hity.
- to wy! - krzyknęła nagle uśmiechając się szeroko.
- no no... - Lou pogroził jej palcem - nie znać nas toż to zbrodnia.
- nie nie - zaprzeczyła - znam was oczywiście, tylko pracując w branży tekstylnej nie ma się za wiele czasu - usprawiedliwiała się - ale tak, znam was, słucham i uwielbiam.
- noo... - uśmiechnęli się chłopcy. 
- zrehabilitowałaś się - dodał Harry.
- no, a my im towarzyszymy tu i ówdzie - rzekłam widząc spojrzenie Diany utkwione w mnie i dziewczynach.
          Spacerkiem w blasku zachodzącego słońca dreptaliśmy wolnym krokiem do samochodu. Dzień pełen wrażeń, my dziewczyny obskoczyłyśmy wszystkie sklepy, które chciałyśmy, potem chłopaki, a i poprzez nich i my wyszaleliśmy się na stoku, potem obiad w miłym towarzystwie nowo poznanej dziewczyny, która jak wyraźnie widzieliśmy Niall'owi wpadła w oko. No i teraz kierowaliśmy się do samochodu by móc wrócić do hotelu.
- Diana - Niall spojrzał na nią - ty zostajesz jeszcze czy może możemy cię gdzieś podrzucić, jeśli nie masz transportu? -  każde słowo wypowiadał drżącym głosem, który dla bardziej wyczulonych na pewne sprawy dziewczyn oznaczał, czy cię jeszcze zobaczę? daj mi proszę swój numer telefonu?
- jeśli to nie byłby dla was kłopot... - zaczęła, a Horan'owi na sam ten początek zdania już się cieplej zrobiło na sercu - to chętnie zabrałabym się z wami. Dotarłam tu autobusem, a następny mam dopiero za 40 minut, a czuję, że wysiadam po dzisiejszym dniu.
- żaden problem dla nas - odpowiedział Blondynek w imieniu wszystkich.
- no to zbieramy się i jazda do samochodu - zakomenderował Louis, który jako pierwszy wsiadł do samochodu na miejscu kierowcy.
          Niall jak prawdziwy gentlemen pomógł Dianie zapakować jej torbę do bagażnika i wszyscy razem usadowiliśmy się w samochodzie, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną.
______________________________________________________

Siema, siema, siema xd Chyba nie wyszedł aż tak źle, ale mógł być lepszy. No, ale opinię zostawię wam :) Przepraszam tylko, że jest w nim pełno dialogów, a mało opisów. Nie wiem sama jak to się stało, ale chyba nie przeszkadza wam to zbyt mocno??

Nie wiem co tu jeszcze napisać... czekam na wasze komentarze.

Kocham Was!!!

poniedziałek, 28 października 2013

# 38

Zayn
- ktoś do mnie dzwoni - poczułem wibracje w kieszeni, w której miałem telefon, a po chwili usłyszeliśmy narastający dźwięk mojego dzwonka.
          Louis pośpiesznie wjechał na mijany właśnie przy sklepowy parking, stanął wzdłuż krawężnika i wyłączył silnik. Drżącą ręką wyciągnąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz - to Tani - spojrzałem na chłopaków i odebrałem połączenie.
- Zayn - usłyszałem jej głos.
- Tani, są z tobą dziewczyny? - zapytałem wpierw chcąc ustalić, że wszystkie są całe i zdrowe.
- tak - potwierdziła - jesteśmy razem.
- dzięki bogu - głęboko odetchnąłem. Z mojej reakcji chłopcy musieli wnioskować już odpowiedź. Szczęśliwy, że wszystko jest w porządku, a przynajmniej na razie ta jedna rzecz.
- Zayn, co się dzieje? Dlaczego tak dzwoniliście? - zapytała.
- lawina - odpowiedział - a Peggie mówiła Harry'emu, gdzie chcecie dzisiaj pojechać.
- to prawda, miałyśmy taki zamiar, ale zatrzymali nas... policja nie wpuszcza nikogo na teren osypu lawiny.
- czyli nie dotarłyście tam? - upewniłem się.
- nie, zeszło nam trochę w centrum.
- to czemu nie odbierałyście telefonów? - zapytałem z wyrzutem.
- wyciszyłyśmy je na chwilę bo non stop tu w centrum automatycznie zmieniała nam się sieć co było nad wyraz denerwujące.
- na chwilę? - spytałem - od dwóch godzin próbujemy się z wami skontaktować. 
- gdzie jesteście? - przerwała moje pełne wyrzutów przesłuchanie.
- wracamy do centrum.
- to jedźcie do hotelu, my też wracamy to spotkamy się na miejscu dobrze.
- ok! - potwierdziłem - a... Tani?
- tak?
- dobrze cię słyszeć - mój głos złagodniał.
- ciebie także... - za pewne uśmiechnęła się - wracajcie szybko.
          Pożegnałem się i rozłączyłem. Schowałem telefon do kieszeni, ale pomimo, że wszystko się wyjaśniło nie ruszyliśmy z miejsca. Przez głowę przemykało mi tylko jedno - są całe i zdrowe, nie dotarły do tego na tę chwilę tak niebezpiecznego miejsca - głęboko oddychałem próbując się uspokoić. Czułem jak całe zdenerwowanie, cały ten stres, wszystkie emocje... jak wszystko ze mnie schodzi.
- Zayn - usłyszałem Harry'ego, a po chwili poczułem jego dłoń na swoim ramieniu. Podniosłem głowę i spojrzałem na przyjaciela - już wszystko w porządku - Harry uśmiechnął się.
- jedźmy już, bo cały dzień będziemy się mijali - stwierdził Liam.
- dobrze mówi, Louis - Harry szturchnął jego siedzenie - jedź już bo teraz to one będą nam wypominać spóźnienie - mówiąc to spojrzał na Niall.
- dzięki - żachnął Horan.
- do usług - roześmiał się Hazz.
- już, już -  Liam odwrócił się do nas - spokojnie dzieci, tatuś już jedzie - spojrzał wymownie na Louis'a.
- dobre, naprawdę dobre mamusiu - roześmiał się Louis.
          Przekręcił kluczyk w stacyjce, zapalił silnik i ponownie wjechał na drogę kierując się bezpośrednio do hotelu. Gdy już tam dotarliśmy zaparkował na tyłach parkingu i zadzwonił do firmy wynajmującej samochody, że nie odstawia jeszcze wozu na miejsce, ale przedłuża jego wynajem o co najmniej jutrzejszy dzień. 
- idziemy? - coraz bardziej się niecierpliwiłem. Przeskakiwałem z nogi na nogę czekając, aż Louis zamknie sprawę auta i ewakuują się z parkingu.
- tak - potwierdził Tomlinson chowając telefon z powrotem do kieszeni - możemy iść.
          Pośpiesznie weszliśmy do hotelu rozglądając się dookoła za dziewczynami. Nie wiedzieliśmy na 100% czy już dotarły, ale podejrzewaliśmy, że tak. Sporo bowiem wyjechały wcześniej przed nami. Nie znalazłszy ich w kawiarni złapaliśmy windę i pojechaliśmy na górę.
- powinny już być co nie? - zapytał Niall pukając do drzwi ich pokoju.
- powinny, ale czy... - zaczął Harry, ale nie dokończył, bo w drzwiach ukazała się Peggie. Od razu znalazła się w jego objęciach.
- gdybym wiedziała, że aż tak się stęsknisz... - zaczęła.
- wiesz jak się bałem? - przerwał jej.
          Zaraz za nim do pokoju wszedłem ja i podobnie jak Harry gdy tylko zobaczyłem Tani przygarnąłem ją do siebie i długo nie wypuszczałem z objęć. Podobnie postąpili Louis i Liam. 
- czy wyście powariowały? - wzburzony Niall spojrzał na dziewczyny.
- Niall -  Payne chciał go uspokoić.
- wiecie jak się martwiliśmy? co czuliśmy gdy nie mogliśmy się do was dodzwonić? kiedy żadna z was... 
- Niall! - Harry krzyknąwszy w końcu przerwał jego tyradę oskarżeń.
- przepraszam - zmitygował się po chwili.
- najważniejsze, że jesteście całe i zdrowe - powiedziałem.
          Puściłem w końcu Tani i wyswobodziłem się z kurtki oraz wszelkiej innej zimowej garderoby i usiadłem na kanapie. Zaraz za mną reszta zrobiła to samo.

Tatiana
          Po ciężkim dniu, który na szczęście skończył się dobrze, chłopcy zadecydowali, że więcej nie pozwolą nam nigdzie pójść samych. Dlatego postanowili, że dzisiejszego dnia zabierają nas na stok i nauczą jeździć na desce. My po chwilowej niezgody i nie zadowolenia ustąpiłyśmy. Ubraliśmy się, zjedliśmy porządne śniadanie i udaliśmy się do holu.
- Zayn, przyniósł byś mi dodatkowy sweter, bo coś czuję, że jeszcze zanim dotrę na górę zamienię się w bryłę lodu - rzekłam do mojego chłopaka.
- już kochanie zaraz będę - ucałował mnie i udał się na górę.
          Musiałam coś wymyślić, aby choć na chwilę się go pozbyć. Gdy tylko oddalił się od nas odwróciłam się do pozostałych.
- posłuchajcie, nie mamy dużo czasu. Wiecie, że Zayn za dwa tygodnie ma urodziny - powiedziałam na co reszta przytaknęła - i pomyślałam, że urządzilibyśmy mu imprezę niespodziankę.
- to świetny pomysł, tylko gdzie? - zapytała moja sis.
- może w jego ulubionym klubie - odparł Louis.
- zajmiesz się tym? - spytałam go, na co odpowiedział krótkim "yes" - dzięki, Harry zajmiesz się zaproszeniami. Ty znasz lepiej jego znajomych niż ja... a i Peggie ci w tym pomoże... dziewczyny dekoracja należy do was... - zwróciłam się do Dan i Els - Liam zajmiesz się muzyką... a Niall catering oraz Lou ci pomoże. Za to ja zajmę go czym przez dzień, a potem przywiozę na miejsce.
          Po uzgodnieniu wszystkiego co każdy ma do zrobienia czekaliśmy w ciszy na Zayn'a, który kilka minut później pojawił się. Ubrałam sweter i ruszyliśmy na stok. Na miejscu chłopcy zaczęli nas uczyć jazdy na desce. Nie powiem szło im dobrze. Dziewczyny na początku bały się ruszyć z miejsca, ale z pomocą po jakimś czasie zjechały.
          Dyskretnie spojrzałam na Peggie, która od razu wiedziała o co mi chodzi. Widziałam jak po wstrzymuje się od wybuchnięcia śmiechem. Z deską w ręce podeszłam do niej. Szepnęłam jej kilka słówek na ucho i zakładając deskę spojrzałam na chłopców. Danielle i Eleanor zjechały już z chłopcami i teraz przyszła kolej na nas.
- gotowe? - zapytał nas Hazza podchodząc do nas.
- jak nigdy - rzekłam i odwróciłam się do Peggie. Uśmiechnęłam się do niej, na co ona krzyknęła głośno.
- kto pierwszy na dole!
          Nie czekając na chłopców ruszyłyśmy slalomem w dół stoku. Za sobą usłyszałyśmy tylko jęki nie zadowolenia naszych mężczyzn. Zadowolone dotarłyśmy na miejsce gdzie stał Louis z Liam'em. Po chwili pojawił się Harry oraz Zayn. Widać było, że nie są zbytnio szczęśliwi.
- co to miało być? - zadał pytanie Styles.
- jazda na desce - odpowiedziała mu spokojnie siostra.
- przecież nie potraficie jeździć - stwierdził mój chłopak.
- kochanie to wy wmówiliście sobie, że nie umiemy - powiedziałam podchodząc do niego.
- co roku jeździliśmy z rodzicami w góry - wtrąciła Peggie również zbliżając się do Harry'ego.
- od małego potrafimy jeździć na desce  - dodałam.
- wiecie jak baliśmy się o was? Po wczorajszym jeszcze nie ochłonęliśmy - rzekł Zayn
- oooo - westchnęłam i złączyłam nasze usta w pocałunek, lecz przerwał nam czyiś krzyk.
- aaaaaa!!!
______________________________________________________

Cześć wszystkim!!!

Kolejny rozdział, po trochę dłuższym czasie, ale tylko dlatego, że czekałam aż pojawi się tych 6 wyczekujących komentarz. Za to są tylko 3 co bardzo mnie zasmuciło. Mam wrażenie, że coraz mniej osób czyta moje opowiadanie. Fakt, od początku dużo ich nie było, ale teraz już prawie nikt. Proszę, a wręcz błagam jak tylko ktoś wyjdzie tu i przeczyta to niech zostawi po sobie jakiś ślad.


Stara zasada CZYTACIE = KOMENTUJECIE

niedziela, 13 października 2013

# 37

Louis
- próbujcie dalej dzwonić - wyciągnąłem z kieszeni spodni kluczyki od samochodu i wsiadłem za kierownicę - Niall - zwróciłem się jeszcze do niego - ty dzwoń do Els, nie mogę równocześnie prowadzić i dzwonić, nie mam zestawu słuchawkowego.
- jasne już dzwonię - wyciągnął swój telefon i wystukał numer Calder.
          Włożyłem klucz do stacyjki, przekręciłem i po chwili silnik samochodu zaskoczył. Ostrożnie wycofałem z parkingu i wjechałem na główną drogę. Trzeba przyznać, że kiedy trzeba miałem twardą nogę i kiedy trzeba potrafię depnąć na pedał gazu. Nie zważając na znaki drogowe... no prawie nie zważając na nie gdzie tylko się dało jechałem ponad 100/h. Chłopaki nadal próbowali się dodzwonić do dziewczyn jednocześnie nawigując mnie by jak najszybciej dotrzeć na miejsce.
- Louis, zwolnij - krzyknął Liam dostrzegając na horyzoncie policyjny patrol.
- cholera, co oni tam robią - ściągnąłem nogę z gazu i przycisnąłem delikatnie hamulec. A po przejechaniu jeszcze kilku metrów dołączyłem do kolumny samochodów, które powoli płynnym ruchem podjeżdżały jak się okazało do policyjnej blokady. Policjanci, a dokładniej dwoje funkcjonariuszy austriackiej drogówki zawracali każdy samochód i kierowali na dostępne objazdy. Nikt, absolutnie nikt nie mógł tędy przejechać.
- Panowie zawracamy - usłyszeliśmy o dziwo w swoim języku.
- ale my musimy tam pojechać - Liam zaczął tłumaczyć ich sytuację.
- nie ma mowy, do czasu zakończenia akcji ratunkowej i wymuszenia mechanicznego zejścia pozostałości po lawinowej nikt nie ma prawa wjazdu na ten teren.
- Pan nie rozumie... - Zayn wtrącił się do rozmowy.
- bez dyskusji... - funkcjonariusz krótko uciął rozmowę - proszę wycofać i nie blokować trasy - nakazał nam i wrócił do swojego towarzysza, który instruował kolejnych podjeżdżających kierowców.
- niech to diabli! - zacisnąłem ręce na kierownicy i spojrzałem przed siebie - a jeśli one tam są? - zastanawiałem się w duchu - co robić? co robić? cholera... - westchnąłem - przez tych baranów siłą nie przejedziemy - mruknąłem i mimo wszystko raz jeszcze spojrzałem na policjanta w nadziei, że może jednak nas przepuści, ale ten niestety pokiwał tylko przecząco głową, był nieugięty. Nie pozostawało więc nic innego jak zrobić to co nam kazał. Wrzuciłem bieg i powoli ruszyłem we wskazaną przez policjanta ulicę z której miałem zawrócić by móc z powrotem wjechać na drogę, z której przyjechaliśmy.
- co z tymi telefonami? - zapytałem gdy już byliśmy poza zasięgiem patrolu - dalej nic? - mój głos wyrażał kompletną frustrację.
- nic... niestety nic - Niall położył mi rękę na ramieniu - zastanówmy się co dalej?

Harry
- Harry - odezwał się Zayn - powiedziałeś, że dzwoniła do ciebie Peggie.
- tak - potwierdziłem.
- co dokładnie mówiła? że co będą robiły? - zapytał.
Przez chwilę zastanawiałem się usiłując przypomnieć sobie słowa mojej dziewczyny.
- mówiła, że robią wypad na miasto, że idą w teren i że... - zawiesiłem głos.
- i? - dopytywał Zayn - Harry, mówże! 
- mówiła, że jadą na północną stronę miasta - dokończyłem.
- ale wcześniej był wypad na miasto tak? - zapytał Niall.
- tak - potwierdziłem.
- mam nadzieję, że one tu w ogóle nie dotarły, że nie zdążyły - odezwał się głucho Louis kierując samochód w stronę centrum.

Margaret
- Tani łap taksówkę! - krzyknęłam do sis gdy ta jako pierwsza wyszła z centrum handlowego.
          Wraz z Els wyszłyśmy niemal tuż za nią, każda w odstępie 2, 3 minut po przejściu przez kasy. Uwielbiałyśmy zakupy choć nawet niekoniecznie chodziło o kupowanie, to co mogłyśmy robić wręcz godzinami to chodzić po sklepach, oglądać i przymierzać, a gdy znalazłyśmy jakąś perełkę zakupową dopiero wtedy w ruch szły pieniądze bądź karty kredytowe. No i trzeba przyznać, że i tym razem zeszło nam trochę czasu na przejściu przez kilkanaście sklepów usytuowanych w centrum miasta. 
- mam! - zaraz po wyjściu z budynku zobaczyłyśmy uśmiechniętą Tani, która stała tuż obok charakterystycznego samochodu z napisem "taxi" na dachu. Pośpiesznie zapakowałyśmy pakunki do jego bagażnika i wsiadły do niego. Tani z przodu obok kierowcy, a ja, Dan i Els z tyłu. 
- dokąd jedziemy? - zapytał je taksówkarz.
- do wejścia na szlaki - odpowiedziała Dan - północna strona miasta.
- robi się - uśmiechnął się i po chwili włączył się do ruchu.
          Po kilkunastu minutach jazdy jako że z samego centrum do północnej strony miasta nie było, aż tak daleko prawie dojechałyśmy do celu... prawie, bo natrafiłyśmy na policyjną blokadę.
- co się dzieje? - taksówkarz zapytał po austriacku policjanta kierującego ruchem.
- zeszła nie spodziewanie lawina śnieżna - wyjaśnił - wyciągnęli już 2 przysypane osoby, a teraz biorą się za rozmieszczenie ładunków.
- coś nie tak? - zapytałam, dopiero orientując się, że nas zatrzymali.
- nie przejedziemy - wytłumaczył taksówkarz już po angielsku.
- jak to? dlaczego? - Dan i Els również nie wiedziały dlaczego zostałyśmy zatrzymani.
- w tym miejscu zeszła lawina. Niemal pół terenu zostało przysypane kilku nastoma metrami śniegu, który zszedł z najwyższych szczytów, dlatego lawina była nie kontrolowana, na takiej wysokości trudno o rozmieszczenie jakichkolwiek czujników. Akcja ratunkowa dobiegła już końca , ale teraz muszą mechanicznie doprowadzić do zejścia pozostałości po tej lawinie - wyjaśnił policjant.
- mechanicznie? - zapytałam.
- wysadzą ją ładunkami wybuchowymi.
- czyli nici z wędrówkami? - Tani spojrzała na niego.
- dzisiaj na pewno tak, przykro mi moje panie - uśmiechnął się lekko jak na te przykre okoliczności.
- to nic, dziękujemy za informacje - podziękowałyśmy, a taksówkarz zawrócił kierując się z powrotem do centrum.

Eleanor
- to co robimy? - Tani odwróciła się i spojrzała na nas.
- poczekajcie, zadzwonię do Zayn'a i zobaczymy co u nich. Może zmęczenie już ich pokonało i będziemy mogli się gdzieś razem spotkać - uśmiechnęłam się. Po krótkiej chwili szukania w plecaku wyciągnęła telefon i włączyłam go - o rany! - zdziwiona spojrzałam na wyświetlacz.
- co się stało? - Dan zaglądała mi przez ramię na wyświetlacz telefonu - zepsuł się?
- nie, tylko... - spojrzałam na licznik połączeń - 30 nieodebranych połączeń od Louis'a i Niall'a.
- podejrzane - mruknęła Peggie - musieli bardzo czegoś chcieć, bo nie dzwonili by tyle razy.
- ech... - westchnęłam - raz wyciszyłam telefon przez te denerwujące zmiany sieci, a tu świat się wali i musisz być dostępna.
- czekaj, zobaczę u siebie - Tani sięgnęła po swój telefon.
- ja również - to samo zrobiła Peggie.
- identycznie - Danielle spojrzała na wyświetlacz - 35 nieodebranych połączeń z tymże od Liam'a.
- a ja od Zayn'a - Tani zaczęła się już trochę martwić.
          Ot tak by tak intensywnie do nas nie dzwonili, a tylko na godzinę wyciszyłyśmy telefony.
- dzwonię do Zayn'a - zdecydowała Tani - zaraz ustalimy co się dzieje - kliknęła w jedno połączenie Zayn'a do niej i zaraz dzięki temu wykonała połączenie odwrotne.
- już wiem - odezwała się Peggie.
- co wiesz? - spojrzałam na nią.
- nie skojarzyłam od razu, chodzi im pewnie o tę lawinę.
- dlaczego tak myślisz? - próbowałam dociec jej toku myślenia.
- bo gdy rano dzwoniłam do Harry'ego to mówiłam mu, że chcemy tam pojechać.
- zaraz się dowiemy co i jak gdy Tani dodzwoni się do Zayn'a - preferowałam nad konkretnym źródłem informacji, a takowych na pewno udzielą im chłopaki.
______________________________________________________

Cześć, mamy kolejny rozdział. Nie będę się rozpisywać tylko czekam na wasze komentarze, piszcie co sądzicie o tym rozdziale. No i zauważyłam, że coraz mniej osób czyta moje wypociny, a jeszcze mniej zostawia komentarz. Cztery osoby, to bardzo mało. 

Zatem jak pojawi się 6 komentarzy to dodam kolejny rozdział.

Pozdrawiam :D

sobota, 5 października 2013

# 36

Margaret 
          Huk... ciągły, uparty, nieznośny. To określenia, które najszybciej przychodziły na myśl człowiekowi nagle wyrwanemu z błogiego snu. Tak właśnie czułam się w tym czasie. Ktoś uparcie pukał, nie... po chwili już walił w drzwi chcąc chyba postawić na nogi cały hotel. 
- nie no, tak w środku nocy się dobijać? - mruknęłam, po czym wstałam, ubrałam na siebie lekki szlafrok i otworzyłam drzwi. W ostatnim momencie złapałam rękę jak się okazało Louis’a, który nadal walił w drzwi nie zwróciwszy uwagi, że już zostały one otwarte.
- Lou, czego ty chcesz? - zapytałam go z wyrzutem głośno ziewając.
- co wy jeszcze śpicie? - spytał Harry podchodząc do Louis’a.
- jest... - zerknęłam na wiszący na ścianie zegar - 7 rano, dajcie nam pospać.
- co jest? - Liam wraz z Ziall’em dołączyli do chłopców.
- dziewczyny jeszcze śpią - wyjaśnił im Tommo.
- i wygląda na to, że za żadne skarby nie wyciągniemy ich z łóżek - roześmiał się Hazz.
- za jakieś 2, 3 godziny pewnie same wstaniemy - odpowiedziałam.
- dobra, to my lecimy na stok... - wyjaśnił Liam - w razie co jesteśmy pod telefonami.
- ok, przyjęłam do wiadomości, zakodowałam i przekażę - uśmiechnęłam się - a teraz spadajcie już!
- pa skarbie - Harry pocałował mnie w policzek i po chwili całą piątką zniknęli w windzie.

Tatiana
- Peggie chodź już - krzyknęłam czekając z dziewczynami.
          Stałyśmy przy drzwiach naszego pokoju ubrane, z plecakami na ramionach i gotowe do wyjścia. Chciałyśmy jak najszybciej wyjść z hotelu. Miałyśmy bowiem plany niemal na cały dzień. Znając chłopaków gdy tylko trafią oni na stok tak szybko z niego nie zejdą. Dlatego postanowiłyśmy, że same z organizujemy sobie dzień.
          Śniadanie, a potem wypad na miasto. Trochę pozwiedzamy, obskoczymy centra handlowe, by zrobić pamiątkowe zakupy, a także pojedziemy na północną stronę Alp, by pochodzić szlakami. Wiadomo, że chłopcy zbytnio nie są wylewni do tak długiego chodzenia, dlatego idziemy same... może nie do końca, bo z inną grupą. 
          Pogoda idealnie dopisała jak na austriackie warunki, owszem było mroźnie, ale bardzo słonecznie. Także zaraz po zjedzonym śniadaniu tylko na chwilę wróciłyśmy do pokoju by ubrać się cieplej i wziąć potrzebne rzeczy. 
          Zabrałyśmy wszystko i wyszłyśmy na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Zeszłyśmy do holu kierując się do drzwi wyjściowych. 
- idziemy do chłopaków czy tylko powiadamiamy ich o swoich planach? - spojrzałam na swoje towarzyszki.
- chcę się nam iść na stok, tylko po to żeby powiedzieć im, że spadamy na miasto? - zapytała Els.
- nie! - zaprzeczyłyśmy roześmiane.
- dobrze - odparła Peggie wyciągając z kieszeni telefon - zadzwonię do Harry'ego, a on przekaże co i jak pozostałym - wystukała odpowiedni numer i przyłożyła telefon do ucha.

Margaret
- co jest słońce? - zapytał roześmiany.
- cześć kochanie, chciałam ci tylko powiedzieć, że nasza damska czwórka wybywa na miasto. Idziemy w teren.
- nie wpadniecie do nas? - jego ton głosu automatycznie się zmienił. Wyraźnie posmutniał. 
- kochanie, wy szalejecie na deskach, my sobie też znalazłyśmy zajęcie. Zobaczymy się wieczorem.
- dopiero wieczorem?
- nie marudź tylko słuchaj - skarciłam go - jedziemy na północną stronę gór na szlaki połazić. Przekaż co i jak gdyby pozostali pytali.
- dobrze... jak ich dogonię to im powiem - pożegnałam się i rozłączyłam.
- taki maruda z tego Harry'ego? - zapytała Danielle.
- mieli nadzieję, że do nich dołączymy - uśmiechnęłam się.
- tak, będę ich pieszo goniła gdy oni na tych deskach będą śmigali z 60/h - roześmiała się Els. 
- ok w drogę dziewczyny, ruszamy - poganiała nas Tani.
Roześmiane wsiadłyśmy do taksówki i pojechałyśmy do wybranego celu.

Zayn
          Po około 2 godzinach jazdy zmęczeni, jako że dawno nie mieliśmy okazji, aż tak szaleć zrobiliśmy sobie krótką przerwę w kawiarni z lokalizowanej na stoku, która zapewne miała wspierać i pokrzepiać turystów zarówno takich jak my, przyjezdnych jak i miejscowych Austriaków.
- zakwasy murowane - mruknął Harry.
- aż tak się zastałeś? - zaśmiałem się - Niall'owi się nie dziwię. Nie ćwiczy tak dużo jak ty, więcej siedzi i wcina co popadnie.
- wypraszam sobie - burknął Horan.
- a co nie jest tak?
          Nagle usłyszeliśmy głośny dźwięk syreny. Najpierw jednej, a potem... raz po raz ich dźwięk zagłuszał prowadzone na stoku rozmowy. Rozejrzeliśmy się dookoła i zauważyliśmy dziwne poruszenie na drogach. Samochody pogotowia ratunkowego i wozy strażackie mknęły jeden za drugim w niewiadomym celu.
          Zadarliśmy głowy do góry spoglądając w niebo, nad naszymi głowami przemknęły 2 helikoptery ratunkowe. 
- co się dzieje? - zapytał Lou rzucając w przestrzeń to w tej chwili tak istotne pytanie. 
- na skraju miasta zeszła lawina... - wyjaśnił nam jakiś mężczyzna stojący w progu kawiarni - niestety nie kontrolowana, ponoć pociągnęła za sobą ludzi.
- z której strony miasta? - zapytał nagle Harry.
- od północnej strony Alp, tam gdzie jest wejście do większości szlaków.
- Harry, co jest? - zapytał go Liam widząc jak ten jest poruszony tą wiadomością.
- dziewczyny tam pojechały - spojrzał na niego.
- gdzie pojechały? - zapytałem.
- na północną stronę miasta - wyjaśnił zdenerwowany Styles - dzwoniły jakąś chwilę temu powiedzieć nam, że jadą do miasta trochę pozwiedzać i Peggie powiedziała, że... - urwał.
 - dzwoń do niej - zasugerował Payne - ja spróbuje do Danielle, a wy spróbujcie się dodzwonić Tani i Els  -  spojrzał na mnie i Louis'a.
          Pośpiesznie wyciągnęliśmy telefony, szybkim spojrzeniem sprawdziliśmy czy tu w górach jest zasięg, po czym każdy z nas przyłożył aparat do ucha. Jeden sygnał... drugi... potem trzeci... nic... głucha cisza.
- nie odbiera - krzyknął Louis raz po raz wybierając numer Eleanor.
- ja mam to samo - odezwał się Liam
- cholera - jęknąłem lekko wkurzony, próbując jeszcze raz dodzwonić się do Tani. 
- Harry - Louis podszedł do niego - jak u ciebie?
- nic - mruknął wystraszony - głucha cisza.
- niech to! - krzyknął Tommo - co się z nimi dzieje?
- Zayn - spytał mnie Niall, ale ja nie słuchałem - Zayn? - szturchnął mnie, gdy nie zareagowałem.
          Stanął przede mną, bo kompletnie z nie ruchomiałem. Z telefonem przy uchu uparcie próbowałem dodzwonić się do Tani - Zayn! - krzyknął w końcu. 
- co? - zacisnąłem mocno rękę na telefonie by zapanować nad jej drżeniem i spojrzałem nieobecnym wzrokiem na niego.
- skup się stary... - złapał mnie za ramiona - musimy do nich pojechać.
- tak - otrząsnąłem się po pierwszym szoku - jedziemy - zdecydowałem szybko.
          Pośpiesznie zeszliśmy ze stoku, ekspresowo dotarliśmy do terenowego vana, który wynajęliśmy na ten dzień i po wrzuceniu całego sprzęt do bagażnika ruszyliśmy.
______________________________________________________

TA DAM!!!! Kolejny rozdział za nami.

Trochę się porobiło. Jak myślicie czy dziewczyną coś się stało? A może są całe i zdrowe? Tego dowiecie się w następnych rozdziałach. 

Mam nadzieję, że się podoba i zostawicie opinie co o nim sądzicie. 

Czekam na wasze komentarze :)

Dziękuję za wszystkie jakie zostawiliście pod wcześniejszym.

Chociaż mogło być ich więcej. Jesteście kochani <3

wtorek, 1 października 2013

# 35

Tatiana
          Wyszłam z windy i zmysłowym krokiem kierowałam się w stronę pokoju, przesuwając w tym samym czasie koniuszki palców po ścianie. Gdy doszłam, otworzyłam drzwi i odwróciłam się przodem do chłopaka. Przygryzłam usta i opierając się ściągnęłam szpilki. Rzuciłam je na podłogę i palcem wskazującym pokazałam mu coś w rodzaju „chodź za mną”.
          Weszłam do pokoju. Stanęłam na przeciw lustra wiszącego na ścianie. Szybkim ruchem głowy, przerzuciłam swoje włosy na lewe ramię. Zayn podszedł do mnie i objął od tyłu na wysokości moich bioder. Delikatnie musnął ustami ramię i składał kolejne pocałunki, zbliżając się przy tym do szyi. Spojrzałam na lustro, w jego odbiciu widziałam każdy ruch chłopaka. Delikatnie przygryzł moje ucho i szeptał czułe słówka, wodząc przy tym palcem wskazującym po szyi. Dostałam gęsiej skórki. Zayn jednym zwinnym ruchem odwrócił mnie. Chwycił mój podbródek i pocałował z niemałą namiętnością. Delikatnie podskoczyłam, a on złapał mnie za uda. Oplotłam swoje nogi wokół jego brzucha, nie przestając go całować.
          Podszedł i położył mnie delikatnie na łóżku. Rozsunął zamek sukienki, po czym rzucając ją w kąt. Obdarowywał moje ciało pocałunkami. Widać było, że Malik był bardzo spragniony, bo wręcz rzucił się na mój stanik. Całował moje piersi, ssał sutki. Teraz całował mnie przesuwając usta kolejno na mą szczękę, szyję, dekolt...
          Poddałam się całkowicie temu co robił, ale nie chcąc być mu dłużna podniosłam się lekko i pozbawiłam jego tors bluzki, po którym od razu zaczęłam błądzić dłońmi. W ten sposób w ciągu kilku minut, a może sekund... nie przerywając pocałunków leżeliśmy błądząc nawzajem dłońmi po swoich ciałach.
          Odsunęłam się od niego lekko i pchnęłam go na poduszki. Zaczęłam obsypywać pocałunkami jego tors, co jakiś czas zostawiając ślady w postaci malinek. Schodząc coraz niżej, bardziej czułam jego erekcję rosnącą na moim brzuchu. Nie chcąc go dłużej męczyć zsunęłam z niego zbędny materiał i wzięłam jego "przyjaciela" w dłoń. Nie udało mu się ukryć westchnięcia, co mnie cholernie usatysfakcjonowało i utwierdziło w przekonaniu, że robię to dobrze. Poruszałam coraz szybciej, co w rezultacie otrzymałam jęk w postaci mojego imienia i wiązanki przekleństw. Widziałam jak jego erekcja zaczyna niebezpiecznie drżeć, biodra automatycznie powędrowały w górę. Kiedy czułam, że już naprawdę wiele nie brakuje zaprzestałam cokolwiek robić, wspięłam się do góry i złączyłam nasze usta po raz setny już dzisiaj w namiętnym pocałunku.
          Zayn wykorzystując chwilę, nie rozdzielając ze sobą naszych warg zamienił nas miejscami i zawisł nade mną, jedną ręką podpierając się na poduszce zaraz obok mojej głowy, a drugą wsuwając pod dolną część mojej bielizny, zaczął drażnić mój czuły punkt. Następnie zdjął moje koronkowe majtki i całował wewnętrzną stronę moich ud. Rozchylił powoli moje nogi i wprowadził język do mojej pochwy. Jego postawione na żelu włosy łaskotały mnie w brzuch. Zawsze zastanawiało mnie to, że mimo, że Zayn był po kąpieli jego włosy zawsze były ułożone... magia? Nie, raczej nie, ale to co on robił swoim językiem zdecydowanie było magią. Wyginałam plecy z przyjemności, a jego jeszcze bardziej pobudzało to do zabawy. Kiedy już doprowadził mnie do szaleństwa swoim językiem, postanowił dłużej nie czekać. Założył prezerwatywę i delikatnie wszedł we mnie.
          W powietrzu kipiało pożądaniem. Każdy jego ruch był wypełniony zdecydowaniem, ale i delikatnością. Poruszał swoimi biodrami z taką gracją. Poruszał się delikatnie i powoli, ale z czasem wszystko działo się w zawrotnym tempie i czułam się niesamowicie, zwłaszcza kiedy miałam świadomość tego, że on czuje to samo co potwierdzały dźwięki jakie z ciebie wydawał, a najpiękniejsze było to, że miałam go przy sobie, kochałam go i miałam 100% pewność, że on mnie też. Przyśpieszał ile się jeszcze dało i czułam, że wiele nie brakuje nam obojgu do końca. Moje przeczucia okazały się słuszne, kiedy kilka chwil później doszliśmy równocześnie. Ułożył się obok mnie, przykrywając kołdrą, wtuliłam się w niego i automatycznie odpłynęłam w krainę morfeusza.

Margaret
          Kiedy obudziłam się, Harry już nie spał. Patrzył na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy.
- cześć ślicznotko! - ucałował mnie i wrócił do patrzenia - jak się spało? Jesteś głodna? - zapytał z troską w głosie.
- hey, cudownie dawno się tak dobrze nie czułam i... może troszeczkę. Zaraz wstanę, ubiorę się i możemy iść.
- o nie nie! - zaprotestował - nigdzie nie idziesz! Zostaniesz tu! Sam pójdę nam coś zamówić a ty zostań i odpoczywaj!
- nie! Jeśli się stąd ruszamy to oboje - powiedziałam z oburzeniem.
- hehe uparta jesteś. W takim razie kochanie ubieraj się i idziemy.
          Harry podszedł do swojej walizki i wyciągnął z niej koszulkę i spodnie dresowe, które po chwili podał mi. Ubrałam się, dałam całusa Loczkowi i udałam się do swojego pokoju. Tam szybko założyłam na siebie jeansy, białą bokserkę i miętowy sweter. Wciągnęłam na nogi trampki i wybiegłam z pokoju. Na korytarzu spotkałam Hazzę i wspólnie zeszliśmy na dół. Trzymając się za ręce ruszyliśmy do restauracji. Chciałam już wejść kiedy zatrzymał mnie.
- Margaret wiem, że to co się między nami wczoraj wydarzyło było wspaniałe i może to nie odpowiednia chwila, ale dla pewności muszę się ciebie zapytać. Czy między nami jest już wszystko dobrze?
- Harry co to za pytanie oczywiście, że tak. Wszystko mi wyjaśniłeś i nie jestem na ciebie zła.
- w takim razie drugie pytanie. Zostałabyś moją dziewczyną?
- tak - uśmiechnęłam się i pocałowałam go.
          Zadowoleni odszukaliśmy pozostałych i podeszliśmy do nich. Z daleko można było zauważyć zdziwienie, ale i radość na twarzach przyjaciół. Usiadłam koło siostry, zaś Harry na przeciwko, koło Zayn'a. Wszyscy tak jakoś dziwnie się na nas patrzyli. Nie wytrzymałam, wzięłam talerz i poszłam sobie coś nałożyć.
          Stojąc przy stole pełnym jedzenia zastanawiałam się co wziąć. W pewnym momencie pojawiła się Tani. Spojrzała na mnie i się cwaniacko uśmiechnęła.
- co ci chodzi po głowie? - spytałam.
- teraz już wiem, dlaczego wczoraj zniknęłaś, byłaś z Harry'm - zaśmiała się podkreślając imię chłopaka.
- ty to na prawdę jesteś szalona - powiedziałam nakładając sobie sałatki z orzechami i kierując się do naszego stolika.
- no co? martwiłam się o ciebie, ale widzę że nie potrzebnie. Jesteście razem? - zapytała, jak podeszłyśmy do stolika.
          Wszyscy na nas spojrzeli i wyczekiwali mojej odpowiedzi. Na szczęście Harry wstał i ustał koło mnie splatając nasze dłonie.
- tak, jesteśmy razem - odparł zadowolony. Widziałam, jak się szczerzy z radości.
          Zaczęli nam gratulować, przytulać i takie tam. Po śniadaniu postanowiliśmy wybrać się na przechadzkę po okolicy. Ubraliśmy się ciebie i ruszyliśmy.
          Obeszliśmy dosłownie całe miasteczko. Nie za brakło zabaw na śniegu. Bitwa na śnieszki, rzucanie w zaspy itp. Wykończeni dniem wróciliśmy do hotelu. Przebraliśmy się i wspólnie u chłopaków w pokoju przesiedzieliśmy wieczór rozmawiając, śmiejąc się i popijając lampki wina.
______________________________________________________

Siemka :)

Wiem, że rozdział jest krótki za co przepraszam. Również przepraszam, że nic nie dodawałam przez te dwa tygodnie.

Mam nadzieję, że się nie gniewacie i podoba wam się rozdział. Następny postaram się dodać szybciej.

CZYTACIE = KOMENTUJCIE!!!

Pozdrawiam wszystkich. Jesteście super :D

wtorek, 17 września 2013

# 34

Margaret 
          Impreza trwała w najlepsze. Wszyscy się dobrze bawili. Siedziałam przy stoliku i popijałam szampana. Zostały dwie godziny do północny. Po tych wszystkich tańcach czułam jak mnie nogi bolą, więc postanowiłam pójść do pokoju przebrać buty. Wsiadałam do windy i wciskając odpowiedni guzik pojechałam na 4 piętro.
          Na samym wejściu zdjęłam szpilki, zostawiając je przy drzwiach. Sięgnęłam do walizki i wyciągnęłam z niej czarne baleriny, które od razu założyłam. Podnosząc się z łóżka i wychodząc z pokoju natknęłam się na Harry'ego.
- czego chcesz? - spytałam poirytowana jego widokiem. 
- porozmawiać.
- teraz zabrało ci się na rozmowy?
- muszę ci o czym powiedzieć zanim będzie za późno. Wiem ,że ostatnio okropnie zachowywałem się w stosunku do ciebie, ale uwierz nie miałem wyboru.
- już to mówiłeś, powtarzasz się.
- posłuchaj - zaczął - to co było między mną a Taylor...
- nie mam zamiaru słuchać co było między tobą a nią, rozumiesz!
- to nie tak, chciałem powiedzieć, że to wszystko było kłamstwem. Wytwórnia zmusiła mnie, abym udawał, że jesteśmy razem. Chcieli, żeby o nas było głośno, a zwłaszcza o Taylor.
- i po co mi to mówisz?
- chcę ci powiedzieć, że skończyłem z tym, definitywnie.
- i co z tego? Myślisz, że teraz rzucę ci się w ramiona i wszystko będzie dobrze?
- nie, ale... cholera spieprzyłem wszystko, nie powinienem... przepraszam.
- Harry, cieszę się, że powiedziałeś mi prawdę, ale to chyba za późno, aby mówić o nas. Miałeś swój czas i nie wykorzystałeś go, a ja wiecznie nie będę czekać - odparłam i chciałam zejść na dół.
- zaczekaj - powiedział schrypniętym głosem i wziął mnie za rękę.
          Splotłam jego palce ze swoimi i mocno uścisnęłam dając do zrozumienia, że jednak nie czuje do niego żalu. Byliśmy przyjaciółmi. Chyba od początku tak było. 
          Wciąż trzymał mnie za rękę. Chciałam ją cofnąć, lecz on tylko wzmocnił uścisk i wówczas poczułam pierwszy promyk nadziei rozkwitający w moim sercu. Nie chciałam jednak iść tą drogą, bo prowadziła donikąd. 
          Ale Harry nadal mnie nie puszczał. Zupełnie jakby nas przymurowało, jakby czas się zatrzymał. W końcu odważyłam się unieść wzrok. Łzy spływały po jego przystojnej twarzy. A gdy nasze oczy się spotkały, to jakby coś w nim pękło. Tak czy owak zniknęła gdzieś arogancka maska i uległ wreszcie miłości, którą tak długo ukrywał pod pozorami obojętności. 
          Jednak zamiast triumfować, że Harry wreszcie zdradził, co kryje w sercu, zamiast czuć satysfakcję i dumę ze zwycięstwa, ogarnęła mnie czułość i pragnienie opiekowania się nim. 
- tak bardzo tęskniłem za tobą - wyszeptał - za twoim uśmiechem, dotykiem...
- Harry - powiedziałam, lecz on przyciągnął mnie do siebie, a ja go nie odepchnęłam.
          Zmiękłam w jego ramionach, ale to Harry pierwszy mnie pocałował. Gdy nasze wargi się zetknęły, zamknęłam oczy, czując dreszcz przechodzący przez ciało. Czułam, jakby to był mój pierwszy pocałunek w życiu. Miał miękkie wargi, przylgnęliśmy do siebie z namiętnością, która przyćmiła wszystkie wcześniejsze uczucia. Jeżeli kiedykolwiek wątpiłam w miłość Harry'ego, to teraz byłam jej pewna. Otoczyłam nogami jego biodra, gdy wniósł mnie do pokoju i kopnięciem zamknął drzwi.

Tatiana
          Czas biegł nie ubłagalnie. Stałam oparta o blat baru czekając na kolejnego drinka. Spoglądałam na bawiący się tłum. Widziałam jak Louis szaleje wraz z Els, Danielle tańczy z Liam'em i nawet Niall będąc sam świetnie się bawił. Zaciekawiło mnie tylko, gdzie podziała się Peggie. Od dobrych 30 minut jej nie widziałam. Zastanawiając się zauważyłam zmierzającego w moim kierunku Zayn'a. Z jego twarzy nie z schodził dzisiaj uśmiech.
 - zatańczymy? - zaproponował podając mi swoją dłoń.
          Złapałam ją i mimowolnie przywarła do chłopaka. Za naszych plecami grała cichutko nasza ulubiona melodia. Chciałam tak trwać wiecznie. W tej chwili nie liczyło się co działo się na zewnątrz. Liczyliśmy się tylko my. Kochałam tego chłopaka całym sercem i wiedziałam, że on mnie też. Czułam się przy nim bezpiecznie szczęśliwa.
- Zayn, widziałeś może Peggie? Nigdzie nie mogę jej znaleźć, martwię się o nią.
- kochanie na pewno gdzieś tu jest, albo poszła na górę. Nie masz się o co martwisz - pocałował mnie czule w czoło.
- może i masz rację - powiedziałam wtulając się w jego klatkę.
          Tuż przed północą wszyscy wyszliśmy na balkon. Każdy odliczał do nowego roku, a gdy wybiła północ pierwsze co pocałowałam namiętnie Zayn'a, następnie składając mu noworoczne życzenia. Oglądaliśmy pokaz fajerwerk.
          Mimo, że na dworze było strasznie zimno to nie przeszkadzało mi. Stałam tam w objęciach ukochanego mężczyzny, pojąc się każda chwilą.
- wiesz czego najbardziej pragnę? - szepnął mi do ucha?
- nie mam zielonego pojęcia - wyszeptałam.
- chciałbym, w tym już Nowym Roku mógł spędzać z Tobą każdą chwile. Pragnę być z Tobą na dobre i złe. Nawet wtedy kiedy nie będziesz chciała mnie widzieć - zaśmiał się cicho - chcę czuć, że jestem ci potrzebny. Chcę byś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć w każdej sytuacji. Dołożę też wszelkich starań, by twoje życie stało się jeszcze piękniejsze. Obiecuję - kiedy skończył, leciutko pochylił się nade mną i złożył na ustach nie zapomniany pocałunek.
- choć, bo mi się przeziębisz - wziął mnie za rękę i zaprowadził do sali, gdzie posadził na krześle. Usiadł koło mnie i podał mi nie duże pudełeczko.
- proszę to dla ciebie - rzekł spoglądając na mnie.
- ale mówiłam ci żebyś nic mi nie kupował. Wystarczy to, że jestem tu i teraz z tobą niczego więcej mi nie potrzeba.
- skarbie otwórz, mam nadzieje, że ci się spodoba.
          Podniosłam wieczko pudełeczka i w środku ukazała mi się srebrna bransoletka z drobnych serduszek. Nie mogłam wydusić żadnego słowa z podziwu. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy... łzy szczęścia. Otarłam je delikatnie i przytuliłam chłopaka.
- nie płacz kochanie - wyjął z moich dłoni bransoletkę i założył na nadgarstek.
- dziekuję - uśmiechnęłam się do niego, co od razu odwzajemnił.
          Przez chwilę wpatrywałam się w nią, a następnie przysunęłam się bliżej ukochanego i pocałowałam go. To najwspanialny sylwester jaki mogłam sobie wymarzyć. Zayn złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy z sali. Udaliśmy się na górę do mojego pokoju.

Margaret
          Przycisnął mnie do ściany. Siła pożądania odebrała mi oddech, ale nadal byłam Margaret Johnson, kiedy zaczął całować moją szyję. Trzymałam go w objęciach i gładziłam miękkie włosy na karku. Zamknął oczy i przycisnął czoło do mojego.
          Ujęłam jego twarz w dłonie i spojrzałam mu głęboko w oczy. Zniknął gdzieś arogancki obiekt kobiecych westchnień, a pozostał jedynie Harry Styles, chłopak zakochany w dziewczynie.
- kocham cię - powiedział, obsypując pocałunkami moje oczy, nos, usta, szyję, ramiona - kocham cię, kocham cię, kocham cię.
          Powtarzałam to samo, aż nasze głosy zlały się w jedno „kocham cię, kocham cię, kocham cię" - jakbyśmy chcieli wynagrodzić stracony czas, gdy ukrywaliśmy przed sobą, co naprawdę czujemy. 
Nadal się całowaliśmy, gdy wsunął ręce pod moją bluzkę. Uśmiechnęłam się.
- pomóc ci? - spytałam.
          Uniosłam ręce, pozwalając mu ściągnąć bluzkę przez głowę, po czym gorączkowo zaczęłam go rozbierać, zdejmując kurtkę, rozpinając koszulę, bo pragnęłam dotknąć jego nagiej skóry tak bardzo, że graniczyło to z paniką. Potrzebowałam go i pragnęła, tu i teraz. 
          Styles zaniósł mnie na łóżko, a potem zrzucili z siebie resztę garderoby, uśmiechając się do siebie nieśmiało. Po chwili leżał na mnie i obsypywał moje ciało pocałunkami. 
- jesteś taka piękna - wyszeptał.
- nawet przy wszystkich tych dziewczynach? - zakpiłam, szczypiąc go w szyję.
- to było łatwe, bo żadna z nich nie była tobą - przesunęłam dłońmi po jego płaskim, umięśnionym brzuchu.
- tak bardzo cię kocham - krzyknął, gdy we mnie wszedł, a ja westchnęłam i mocniej do niego przywarłam. Zatraciłam się w rozkoszy, jaką dawały jego ciało i miłość, osiągając wyżyny spełnienia, na które nigdy dotąd się nie wzniosłam. 
          Leżąc po wszystkim z głową na jego piersi, czułam się dziwnie spokojna. Harry spał głęboko. Ach, ci chłopcy! Musnęłam wargami jego szyję, a on pocałował mnie zaspany.
          Nie pamiętam, kiedy czułam się taka szczęśliwa. Miłość, jaką czułam do niego, była drogocennym darem - delikatnym, cudownym kloszem, w którym tkwiliśmy oboje, która obejmowała cały świat, cały wszechświat.
          Kochałam i byłam kochana - tylko to się liczyło. Jakie to proste. Moja dusza zaznała spokoju. Byłam szczęśliwa i zadowolona z życia. Wszystko będzie dobrze. Dostałam to, czego pragnęłam. Proś, a będzie ci dane. I dostałam to w nadmiarze. 
- o czym myślisz? - spytał - masz taką poważną minę.
          Odwróciłam się do niego i obdarzyła pocałunkiem. Jednym z wielu, jakimi będziemy się dzielić przez całe życie. 
- pomyślałam, że powinniśmy zrobić to jeszcze raz - tak też zrobiliśmy.
          Tej nocy czułam się najwspanialej w życiu. W końcu spęłniło mi się to co pragnęłam od bardzo dawna.
______________________________________________________

Cześć kochani :D

Co sądzicie?? Nie wyszedł mi tak jak chciałam i musiałam kilka razy zmieniać co nie co, ale myślę że może być.

No to sprawa z Harry'm się wyjaśniła. Cieszycie się, że w końcu są razem?? Jak myslicie co się dalej wydarzy??

Dobra, koniec przynudzania, mam nadzieję, że rozdział się podoba i liczę na Wasze opinie.

Pozdrawiam :) Kocham Was <3