piątek, 23 sierpnia 2013

# 31

Tatiana

WIGILIA

          Nareszcie nadszedł długo wyczekiwany dzień. Wszystko było dopracowane w najmniejszych szczegółach. Mieliśmy spędzić wspólnie wczesną kolację, a następnie po wręczeniu prezentów, każdy miał ruszyć do swojej rodziny.
          Zayn za proponował mi, abym poleciła z nim do jego rodziny do Bradford, ale ja nie chciałam zostawiać Peggie samą... nie w święta. W te wyjątkowe dla każdego dni, nikt nie powinien być sam. 
          Ostatnie poprawianie stołu i wszystko było gotowe. Teraz nadszedł czas na przygotowanie siebie. Ruszyłam na górę. Z torby wyciągnęłam sukienkę, którą specjalnie kupiłam na tę okazję, do tego pasujące buty i dodatki. 
          Zamykając się w łazience wzięłam prysznic, po czym posmarowałam ciało ulubionym balsamem, wysuszyłam włosy i ubrałam się. Nałożyłam odrobinę podkładu, aby wyrównać koloryt skóry. Oczy podkreśliłam czarną kredką i wytuszowałam rzędy. Po niecałych dwóch godzinach byłam gotowa. Spojrzałam jeszcze na swoje odbicie i stwierdzając, że wszystko ok, wyszłam. Następnie wyszłam z pokoju i tym samym momencie pojawiła się Peggie. Była ubrana w jasno błękitną sukienkę, beżowymi szpilkami oraz złotą biżuterią. Wyglądała wręcz przepięknie.
- no siostra, ale się wystroiłaś... ciekawi mnie tylko dla kogo? - rzekłam posyłając jej szeroki uśmiech. Ona tylko przewróciła teatralnie oczami i wspólnie zeszłyśmy na dół. 
          W salonie stał ogromny, przystrojony stół, wokół którego stało dziesięć krzeseł. Jedno puste, jak mówi tradycja, dla wędrującego. Chłopcy byli elegancko ubrani. Każdy miał na sobie ciemne spodnie oraz koszulę, krawat i coś na wierzch. Harry miał marynarkę, Niall czarno-białą bejsbolówkę, Liam kamizelkę, Louis również miał na sobie marynarkę oraz podwinięte nogawki od spodni, zaś Zayn miał ciemny, długi sweter z podwiniętymi rękawami. 
          Stał na przeciwko i wpatrywał się we mnie. Od samego wzroku czułam jak na policzki wkrada się rumieniec. Na szczęście nie musiało to dłużej trać, bo usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Co bardzo mnie ucieszyło. Nigdy nie lubiłam takich sytuacji. 
          Odwróciłam się na pięcie i poszłam otworzyć. Na schodach ujrzałam Danielle w pięknej czarnej sukience oraz tego samego kolory sandałami na obcasie i Els w kontrastyjącej do poprzedniej dziewczyny beżowej sukience i również beżowych koturnach. Wpuściłam obie do domu i zamknęłam drzwi. Przywitałyśmy się uściskiem i zaprowadziłam je do salonu do pozostałych.
          Gdy byłyśmy w komplecie, spoglądając na zegarek, który wskazywał 16:00 rozpoczęliśmy naszą wigilię. Podzieliliśmy się opłatkiem składając na wzajem życzenia i zasiedliśmy do stołu. Zajadaliśmy potrawy tocząc miłe konwersacje. 
          Po skończonym posiłku zaczęliśmy rozpakowywać prezenty. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Spojrzeliśmy po sobie nie wiedząc kogo o tej porze niesie.
- spodziewacie się kogoś? - zapytałam chłopców. 
- nie mamy pojęcia - odpowiedzieli.
          Wstałam i po raz drugi dzisiejszego dnia poszłam otworzyć. Złapałam za klamkę i otworzyłam. Kogo tam zobaczyłam nawet przez myśl mi nie przeszło, że tu się pojawi. Właśnie przede mną stała moja mama Taylor, które jeszcze wczoraj dzwoniła, że nie uda jej się wrócić na święta, a teraz jej tutaj. 
- mamo, co ty tu robisz, przecież... mówiłaś, że nie dasz rady przylecieć.
- tak, wiem co mówiłam, ale plany się pozmieniały i postanowiłam jak najszybciej wrócić i pędzić z moimi córkami święta.
- tak się cieszę, że tu jesteś - odparłam i wtuliłam się w nią mocno.
          Następnie udałyśmy się do pozostałych. Gdy Peggie od razu przytuliła się do niej. Widać było jak jest szczęśliwa. Tak samo jak ja bardzo za nią tęskniła. Skończyliśmy oglądać prezenty i nadszedł czas na punkt kulminacyjny wieczoru. Z dziewczynami skierowałyśmy się do kuchni i po chwili wjechałyśmy do pokoju z ogromnym tortem urodzinowym dla Louis'a. Biedak stał i nie wiedział co zrobić. Zakrył usta dłonią i wpatrywał się w każdego po kolei. 

Louis
          Dziewczyny zniknęły w kuchni i chwilę potem pojawiły się z tortem na wózku w kształcie wielkiej marchwki. Spojrzałem na wszystkich nie wierząc w to co widzę. Byłem w szoku. Nie spodziewałem się, no może odrobinę, ale i tak zrobili mi niespodziankę. Zaczęli śpiewać mi sto lat. Po wszystkim podszedłem do każdego i przytuliłem. Ale mi się na czułości zebrało. 
- no Lou teraz pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki - odparł Harry.
          Podszedłem i wpatrując się w tort pomyślałem o życzeniu, po czym dmuchnęłam i wszystkie świeczki zgasły. Przyjaciele zaczęli klaskać i składać mi życzenia.
- pokrój - podałem nóż mojej dziewczynie - ja nie mam do tego ręki... - zaśmiałem się. Po chwili wszyscy mieli swój kawałek pysznego tortu i zajadali się z apetytem.
- teraz moja kolej, mam dla wszystkich niespodziankę - powiedziała Tani i usiadła przy fortepianie.
          Zaczęła na nim grać, a po chwili dołożyłam do tego śpiew. Siedzieliśmy na kanapie wpatrzeni w nią nie dowierzając w to co widzimy. Nikt z nas nie miał pojęcia, że ona potrafi grać, a już na pewno tak pięknie śpiewać. 

When your soul finds the soul it was waiting for
When someone walks into your heart through an open door
When your hand finds the hand it was meant to hold
Don't let go
Someone comes into your world
Suddenly your world has changed forever

No there's no one else's eyes
That could see into me
No one else's arms can lift
Lift me up so high
Your love lifts me out of time
And you know my heart by heart

When you're one with the one you were meant to be find
Everything falls in place, all the stars align
When you're touched by the cloud that has touched your soul
Don't let go
Someone comes into your life
It's like they've been in your life forever

No there's no one else's eyes
That could see into me
No one else's arms can lift
Lift me up so high
Your love lifts me out of time
And you know my heart by heart

So now we've found our way to find each other
So now I found my way, to you

No there's no one else's eyes
That could see into me

No there's no one else's eyes
That could see into me
No one else's arms can lift
Lift me up so high
Your love lifts me out of time
And you know my heart by heart

And you know my heart by heart
And you know my heart by heart

          Nikt nie miał odwagi się odezwać. Siedzieliśmy i w skupieniu słuchaliśmy. Muzyka ucichła, a ona spojrzała na nas za pewne wyczekując na naszą reakcję. Każdy był w takim szoku, że nie potrafił wymówić żadnego słowa. Jako pierwszy wstał Zayn. Bez słowa podszedł do niej i przytulił.
- byłaś wspaniała, mówiłem że potrafisz śpiewać, a ty uparcie wypierałaś się tego - rzekł i pocałował ją.
- przyznaje miałeś rację - odparła, a szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy.
          Po wszystkim musieliśmy się zbierać, aby zdążyć na swój lot do rodzinnego miasta. Spakowani pojechaliśmy na lotnisko, gdzie pożegnaliśmy się i każdy z osobna wsiadł do odpowiedniego samolotu. 
______________________________________________________

I o to następny!

Co tu dużo pisać, czekam na wasze komentarze.

Piszcie czy rozdział przypadł wam do gustu.

Następny nie wiem, kiedy się pojawi, ale za pewne nie długo. Bye!!!

P.S. Przepraszam za wszelkie błędy i mam nadzieję, że tym razem pojawi sie więcej komentarzy.

środa, 14 sierpnia 2013

# 30

Margaret
- kończę z tym, nie mam zamiaru ciągnąć tego dalej... - automatycznie zatrzymałam się słysząc te słowa. Wiedziałam, że to Harry. Stałam właśnie przed jego pokojem, a po za tym wszędzie poznam jego głos - ...gówno mnie obchodzą jakie będą tego konsekwencję... - krzyczał do kogoś przez telefon - ...to rujnuje mi życie, przez ciebie nie mogę być z dziewczyną, którą kocham... - powiedział - ...no i dobrze - rozłączył się, po czym odłożył telefon i położył się na łóżku. 
          Cofnęłam się, aby przypadkiem mnie nie zauważył. Ruszyłam do pokoju rozmyślając na tym co właśnie usłyszałam. Z kim on rozmawiał, a szczególnie o czym? Czego niby Harry nie ma zamiaru dalej ciągnąć i co takiego rujnuje mu życie? A co najważniejsze o jaką dziewczynę mu chodziło? Kogo on tak bardzo kocha? Te ostatnie pytanie najbardziej mnie nurtowało. Chciałam się tego dowiedzieć.
          Położyłam się na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Z tego wszystkiego zasnęłam. Obudziłam się dopiero jak ktoś wparował do pokoju.
- Peggie wstawał obiad gotowy - wydarł się Tommo, po czym wybiegł.
          Podniosłam się i zeszłam na dół. Przy stole siedzieli już wszyscy. Usiadłam między Niall i Liam'em. Na przeciwko zobaczyłam Styles'a. Od razu przypomniałam mi się jego rozmowa. Zamyślona wpatrywałam się w niego dopóki, ktoś nie zaczął mi machać rękę przed oczami. Potrząsnęłam głową i rozejrzałam się dookoła. Wszyscy patrzyli na mnie.
- przepraszam zamyśliłam się - powiedziałam i zaczęłam jeść spaghetti.

Tatiana

 2 TYGODNIE PÓŹNIEJ, TRZY DNI DO ŚWIĄT

          Przygotowania idą pełną parą. Wszyscy bierzemy udział w przygotowaniach. Ja z Peggie, Dan i El zajęłyśmy kuchnię, a chłopcy mieli zająć się dekorowaniem domu (ubieranie choinki, zakładanie lampek i takie tam).
          Postanowiłyśmy zacząć od robienia makowca. Rozdzieliłyśmy sobie zadania i zabrałyśmy się do roboty.
- Niall, zostaw tą polewę czekoladową! - ostrzegła Eleonor, która nawet nie musiała się odwracać by wiedzieć, że już się czai. Westchnął tylko i wrócił z powrotem do chłopaków, którzy ubierali choinkę.
Rozdzwonił się mój telefon. Sięgnęłam po niego i odebrałam.
- cześć mamo - rzekłam.
- Tani nie bądź zła, ale nie przylecę na święta, otrzymałam nowe zlecenie, przepraszam - usłyszałam.
- szkoda, myślałam że spędzimy je razem - powiedziałam smutno.
- mi również córciu i proszę przeproś ode mnie Peggie.
- ciasto już się piecze - oznajmiła Danielle. Kiwnęłam głową i wróciłam do rozmowy.
- oczywiście, pa - rozłączyłam się i odłożyłam telefon na blat.
          Dokończyłyśmy piec ciasta i zabrałyśmy się za dania mięsne. Około 18 usiedliśmy wszyscy w salonie i rozmawialiśmy. Opierałam się plecami o tors Zayn'a, a on bawił się moimi włosami.
- masz ochotę na spacer - szepnął mi do ucha.
          Spojrzałam na niego i pocałowałam go. Chyba odebrał to za zgodę, bo załapał mnie za rękę i pociągnął do korytarza. Ubraliśmy się i informując resztę wyszliśmy. Szliśmy za rękę ulicami Londynu. Dookoła było już ciemno, a jasność dawały światła samochodów i latarni. Z nieba lekko prószył śnieg. Dawno nie spędzaliśmy czasu sami.
- co robimy dalej? - spytałam.
- no nie wiem. Może jakiś buziak dla mnie? Hmm?
- oczywiście... - podeszłam do niego bliżej i musnęłam jego usta w momencie gdy dostaliśmy fleszem po oczach. Zayn jeszcze bardziej wpił się w moje usta i w ogóle. Nie zwracał uwagi na nic w okół. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.
- mają to czego chcieli i ja mam to czego chciałem - wyszeptał z uśmiechem.
          Odwzajemniłam uśmiech i poszliśmy dalej ze splecionymi dłońmi. Weszliśmy do centrum handlowego na wspólną przechadzkę po sklepach. Ledwo co weszliśmy, a już zaczepiła nas jakaś grupka nastolatek prosząca o autograf i zdjęcie. Głupio byłoby odmówić, więc Zayn zajął się swoją "pracą" a ja czekałam aż skończy. Na szczęście nie trwało to długo i mogliśmy iść dalej.

Niall
         
NASTĘPNY DZIEŃ, DWA DNI DO ŚWIĄT

- chłopcy my idziemy na zakupy, nie długo wrócimy - po informowała nas Tani.
          Dziewczyny wyszły, a my rozsiedliśmy się w salonie.  Liam włączył telewizor i zaczęliśmy oglądać to co akurat leciało.
- zróbmy coś szalonego! - odezwał się nagle Lou. Spojrzeliśmy po sobie z chłopakami i chyba do głowy wpadł nam ten sam pomysł.
- bitwa na jedzenie! - krzyknęliśmy wspólnie.
          Podzieliliśmy się na 2 drużyny. Zayn i ja w jednej. Liam, Harry i Lou w drugiej. Obraliśmy sobie bazy w dwóch końcach kuchni. Jedzenie latało po całym pomieszczeniu, miotaliśmy nim w siebie nawzajem. Byliśmy ubezpieczeni w garnki na głowach i jakieś trzepaczki w rękach.
Rozdzwonił się telefon Zayn'a, a ten go odebrał.
- hej kochanie... co? Nic, tak sobie rozmawiamy... my? Przecież jesteśmy dorośli i odpowiedzialni...
- uwaga! Jajko leci! - krzyknął Louis.
- muszę kończyć! Pa! - schował urządzenie do kieszeni - coś czuję, że będziemy mieli przerąbane - powiedział mi na ucho, a ja wybuchnąłem śmiechem.

Tatiana
           Postanowiłyśmy kupić chłopcom prezenty. Wiemy, że powinniśmy zrobić wcześniej, ale ostatnimi dniami działo się tak dużo, że nie miałyśmy do tego głowy.
          Chodziłyśmy po sklepach chyba już z trzy godziny i zaledwie miałam prezent dla Liam'a oraz Niall'a. Zmęczone kupiłyśmy kawę na wynos i ruszyłyśmy dalej. 
          Kiedy w końcu udało nam się kupić wszystkim prezenty wróciłyśmy do domu. Po zapłaceniu kierowcy weszłyśmy do środka. Od razu skierowałyśmy się do salonu, ale nikogo nie zastałyśmy. 
- mój boże! Co tu się stało?! - krzyknęłam wchodząc do kuchni.
          Cała była wybrudzona jedzeniem. Wszędzie była rozsypana mąka, porozbijane jajka. Już nie mówię o reszcie. Szkoda słów.
- co? - zapytała Danielle stając za mną - dorośli i odpowiedzialni... - prychnęła. Przyszła reszta dziewczyn i zaczęły wyzywać pod nosem na chłopaków.
-najciekawsze pytanie: gdzie oni teraz są? - stwierdziła zapytaniem Peggie.
- Louis!!! - wydarła się Els - Jeśli przyjdziesz tu teraz to ograniczę twoją karę do 2 tygodni!
- do tygodnia! - negocjował gdzieś z głębi domu.
- 3 tygodnie! - przekomarzała się.
- jeśli nie zejdziecie tu w przeciągu 30 sekund i nie posprzątacie w przeciągu godziny wszystkiego na błysk możecie pożegnać się z kolacją! Nie będę mówiła o innych konsekwencjach! Wychodzimy! - krzyknęłam.

Harry
- mówiłem, że będziemy mieli przerąbane... - westchnąłem i starłem mąkę z lampy pod sufitem.
- taak, a ja uznałem to za zabawne - stwierdził Niall zbierając skorupki od jajek.
- a ja jako ten odpowiedzialny powinienem był zareagować i zabronić tej zabawy - powiedział Liam wycierając lodówkę, która była umazana ketchupem.
- no nie mówcie, że wam się nie podobało! - zaśmiał się Louis.
- taak, było fajnie, ale przed sprzątaniem... - zawtórował mu Zayn.
- pozbądźmy się tego bałaganu... i w ogóle jak ja mogłem pozwolić żeby jedzenie się tak zmarnowało... - jęknął Nialler. Zaśmieliśmy się wszyscy włącznie z nim.
______________________________________________________

Cześć wszystkim!!!

Mam dla was rozdział pisany na szybko w jeden wieczór. 

Szczerze mi się nie podoba, ale ocenę zostawiam wam. 

Nie zanudzam, zapraszam do czytania.

P.S. Przepraszam was za długą nie obecność. Postaram się wstawiać rozdziały częściej.

Kocham Was <3