niedziela, 24 lutego 2013

# 11

Zayn
          Umyty, przebrany w szare dresy i czarną koszulkę, bokserkę wróciłem do swojego pokoju. Gdy tylko otworzyłem drzwi ujrzałem Tani śpiącą na łóżku. Tak ślicznie wyglądała, że nie chciałem jej już budzić. Tylko, że nie wiedziałem czy mam położyć się koło niej czy iść do pokoju któregoś z chłopców. Nie chciałem, aby rano gdy się obudzi miała do mnie jakieś pretensje, ale nie mogłem się powstrzymać.
Położyłem się powoli na drugiej połowie łóżka i przez chwilę przyglądałem się Tani. Po jakimś czasie zasnąłem.
          Rano obudziłem się i zauważyłem, że koło mnie nie ma już Tani. Wstałem i wyszedłem z pokoju a następnie zeszedłem schodami na dół. Już w korytarzu czułem przyjemny zapach unoszący się po całym domu. Wszedłem do kuchni i ujrzałem Tani stojącą przy kuchence. Nagle odwróciłam się i gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się promiennie.
- hey już nie śpisz - stwierdziła nakładając naleśniki na talerz.
- naleśniki - rzekłem spoglądając na pyszności przede mną.
- to podziękowanie za waszą gościnność.
- nie przesadzaj - powiedziałam i zacząłem jeść.
          W tym czasie zadzwonił jej telefon. Odebrałam i zaczęłam z kimś rozmawiać po chwili domyśliłem się, że to pewnie jej mama. Gdy skończyła uśmiechnęła się oznajmiając, że idzie zając się pozostałymi.

Tatiana
          Po rozmowie z mamą udałam się do salony, gdzie nadal spała Peggie i chłopcy. Zaczęłam szturać ją aby się obudziła, ale ona chyba nie miała takiego zamiaru. Więc postanowiłam, że jeżeli nie chcę spokojnie to trzeba użyć innych środków. Nachyliłam się nad nią i krzyknęłam jej do ucha.
- Peggie!
Ta wystraszona poderwała się gwałtownie robiąc wokół zamierzanie.
- oszalałaś chcesz, abym dostała przez ciebie zawału - krzyknęła tym samym budząc pozostałych.
- inaczej się nie dało ciebie obudzić, a po za tym jest śniadanie.
- śniadanie? Czy ktoś tu mówił śniadanie - odezwał się Niall.
- tak pyszne naleśniki z syropem klonowym.
- uwielbiam naleśniki - odparł i ruszył pędem w stronę kuchni.
- ała moja głowa - jęknął Liam podnosząc się z kanapy.
- stary to nie ty musiałeś wczoraj wypić całą butelkę wódki na raz - odezwał się Louis.
- możecie przestać krzyczeć, zaraz mi łeb pęknie - rzekł Harry.
          Bez słowa wróciłam do kuchni, gdzie już przy stole siedział blondyn i wcinał, któregoś z kole naleśnika.
- gdzie macie jakąś aspirynę - spytałam Zayn'a.
- w górnej szafce po lewo, koło lodówki - wytłumaczył.
          Wyciągnęłam z szafki koszyk z lekami, po czym przeszukałam je w celu znalezienia czegoś od bólu głowy. Gdy znalazłam, wlałam jeszcze wodę do szklanek i udałam się do salonu.
- proszę to powinno pomóc - podałam każdemu szklankę i proszek przeciwbólowy.
- jesteś aniołem dzięki - powiedział po chwili Lou.

Margaret
          Obudziłam się a raczej to Tani obudziła mnie wrzeszcząc mi prosto do ucha. Przeraźliwie bolała mnie głowa i czułam suchość w gardle. Wokół mnie panowało zamieszanie, każdy coś krzyczał a ja nie wyrabiałam z bólu. Po chwili sis przyniosła mi i chłopcom po szklance wody i tabletce przciwbólowej. Połknęłam ją i popiłam wodą. Poczułam jak burczy mi brzuchu. Na szczeście okazało się, że Tani zrobiłam dla wszystkich śniadanie w postaci naleśników. Mmm, pycha - pomyślałam.
- chyba pora wracać do domu - powiedziała po zjedzonym śniadaniu.
- tak szybko? Zostańcie jeszcze - nalegali.
- nie. Mamy z Peggie kilka spraw do załatwienia - skłamała moja siostra, nakładając na siebie płaszcz.
- mogę was podwieźć - zaoferował Lou.
- no chyba ciebie pojebało. Ilość alkoholu jaką wypiłeś tej nocy na pewno jeszcze z ciebie nie wyparowała - popatrzyła na niego Tani.
- nie to nie - pokazał jej język.
- gotowa? - spytała mnie Tani, na co ja skinęłam głową - dzięki za gościnę, chłopcy - ponownie skierowała się w stronę piątki przyjaciół - do zobaczenia kiedyś tam - uśmiechnęła się.
- tak łatwo teraz się nas nie pozbędziecie - odgryzł się jej Lou.
- tak, tak - machnęła ręką, kiedy kierowałyśmy się do wyjścia.
          Szybko nałożyłyśmy buty i wyszłyśmy z domu. Zamówiłyśmy taksówkę pod dom chłopaków a po paru minutach przyjechała, w której zasiadłyśmy na tylnich siedzeniach. Kiedy zajechałyśmy na podjazd, zapłaciłyśmy kierowcy i skierowałyśmy się do domu.
          Weszłyśmy do przedpokoju, zamykając i zakluczając za sobą drzwi. Zostawiłyśmy okrycie wierzchne i buty w szafie, po czym skierowałyśmy się na górę. Weszłam do swojego pokoju, torbę rzuciłam obok komody, kierując się do garderoby, po coś na przebranie. W związku z tym, że raczej dzisiaj się już nigdzie nie wybieram zdecydowałam się na luźne granatowe dresy ze ściągaczami na końcu nogawek i szarą bluzkę na grubszych ramiączkach. Dobrałam jeszcze do tego czystą bieliznę i już po chwili znajdywałam się w łazience.
          Od razu odkręciłam wodę, by się trochę nagrzała. Następnie zmyłam wcześniej nałożony makijaż, rozpuściłam włosy i rozebrałam się. Kolejną moją czynnością był ciepły prysznic, podczas którego umyłam włosy i całe ciało. Potem zakręciłam wodę i wyszłam z brodzika. Nałożyłam na siebie szlafrok, a włosy owinęłam ręcznikiem. Podeszłam do zlewu zabierając się za mycie zębów, a następnie twarzy.
          Zrezygnowałam z ponownego malowania się, bo nie widziałam takiej potrzeby. Zrzuciłam więc z siebie szlafrok, nakładając wcześniej przygotowaną bieliznę i ubranie. Wilgotne włosy po uwolnieniu z ręcznika, rozczesałam zostawiając je rozpuszczone. Wyszłam z łazienki instynktownie zerkając za zegarek, wiszący nad drzwiami. Wskazywał 13:00. Wyszłam z pokoju i udałam się do Tani.
Bez pukania weszłam do jej pokoju.
- co robisz? - spytałam widząc ją siedzącą po turecku na łóżku z laptopem na kolanach.
- sprawdzam ciekawostki...spójrz są nasze zdjęcia jak wychodzimy z chłopakami z hotelu - krzyknęła.
          Szybko spojrzałam w ekran i zobaczyłam nas i chłopców jak najpierw wychodzimy po kolei z hotelu a potem wsiadamy do ich czarnej limuzyny. Zdjęć było pełno z każdej strony.
- no to pięknie teraz będzie o nas głośno i w telewizji i w gazetach. Jak my teraz na ulicy się pokażemy?
- Peggie przestać panikować. Porobią trochę zdjęć i się znudzą zobaczysz - rzekła ze spokojem.
          Złapałam ze stolika pilota i włączyłam TV. Na ekranie telewizora pojawiła się prezenterka a obok niej widniało nasze zdjęcie. Pod głosiłam trochę i zaczęłyśmy słuchać.
 - córki słynnej fotograf Taylor Johnson były widziane wczoraj około godziny 20 w towarzystwie chłopców z zespołu One Direction. Prawdopodobniej limuzyną udali się do posiadłości chłopców, gdzie spędziły noc. Zastanawiamy się co łączy te dwie piękne dziewczyny z Harry'm, Liam'em, Niall'em, Zayn'em i Louis'em. Czyżby między którymiś zaiskrzyło. Podobno jakiś czas temu widziano Zayn'a z jedną z bliźniaczek a nazajutrz Harry widziany był w parku z jedną z nich. Ciężko jest nam je rozróżnić, więc dokładnie nie wiemy, który był z którą czy może obydwoje umawiają się z tą sama dziewczyną. Jak myślicie czy z tej znajomości wyniknie coś większego czy może siostry Johnson chcą wykorzystać chłopców, aby stać się sławne? Tego dowiemy się już niebawem - skończyła mówić i pokazali filmik z wczorajszego dnia jak
znajdujemy się przed hotelem a potem znikamy w samochodzie.
- to jest szczyt bezszczelności. Jak oni mogą coś takiego mówić i w ogóle nas nie znać? - krzyknęła wkurzona Tani.
- teraz to na pewno nie wyjdziemy łatwo na zewnątrz. Przecież te hieny nas zniszczą - jęknęłam.
- spokojnie jakoś to wykombinujemy. Jesteśmy siostrami Johnson czy nie? My zawsze wychodzimy ze wszystkiego cało - powiedziała.
          Nagle usłyszałam dzwonek mojej komórki. Wyciągnęłam ją z kieszeni dresów i sprawdziłam kto o tej porze do mnie dzwoni. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie mojego chłopaka a pod spodem napis Jack.
______________________________________________________

Dziękuję wszystkim, którzy zostawili komentarz pod wcześniejszym wpisem. To bardzo dużo dla mnie znaczy. Gdy widzę, że jest nowy to od razu pojawia się szeroki uśmiech na mojej twarzy. Wszystkie wasze komentarze bardzo motywują mnie do dalszego pisania, bo wiem, że ktoś czyta moje wypociny.

Przepraszam za wszelkie błędy. Starałam się je wszystkie poprawić, ale jeśli któreś przeoczyłam to najmocniej przepraszam.

Co sądzicie o rozdziale? Czekam na wasze opinie. 

Do następnego <3

niedziela, 17 lutego 2013

# 10

Tatiana
          Gdy podeszliśmy do nich na początku nas nie zauważyli dopiero, gdy odezwał się Zayn spojrzeli się w naszą stronę.
- chłopcy przedstawiłam wam Tani, o której opowiadałem - powiedział - Tani to jest Niall, Liam, Louis i Harry - przedstawił ich.
          Zaś oni siedzieli i bez słowa dosłownie gapili się na mnie robiąc wielkie oczy. Po chwilę wpatrywania się przenieśli wzrok na Peggie i znów na mnie i tak w kółko. Raz na mnie raz na sis.
- one są identyczne - rzekł po chwili jeden z nich.
- co ty gadasz? - odezwał się Zayn.
- sam zobacz - powiedział chłopak w blond włosami.
- jak to jest możliwe? - zapytał chłopak z burzą loków siedzący koło Peggie.
- ja i Peggie jesteśmy bliźniaczkami - odezwałam się w końcu.
          Usiadłam koło siostry a w tym czasie chłopcy wypytywali nas o różne rzeczy.
- to jest ten Harry? - spytałam ją a ona w odpowiedzi kiwnęła mi głową - ładny - szepnęłam, ale na tyle głośno, że usłyszała.
- Zayn też niczego sobie - odpowiedziała.
- dziewczyny może pójdziemy stąd do nas, lepiej się poznamy? - zapytał się nas jak on miał... Louis, chyba tak.
- jestem za - odparł szybko Peggie i spojrzała się znacząco na mnie.
          Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo w tym momencie pojawiła się znikąd nasza rodzicielka.
- tu jesteście, chodźcie muszę przedstawić was kogoś - rzekła a my posłałyśmy chłopcom przepraszające spojrzenie i udałyśmy się za nią.
- przedstawiam wam właściciela hotelu John'a Wood'a i producenta muzycznego Simon'a Cowell'a - przedstawiła nam dwóch mężczyzn - a to są moje córki, Tatiana i Margaret - rzekła używając naszych pełnych imion.
          Używa ich tylko w takich sytuacjach jak ta, gdy chodzi o coś ważnego, albo była bardzo wkurzona na którąś z nas. Na co dzień zdrabniała nasze imiona do Tani i Peggie.
          Po krótkiej rozmowie miałam już dość. Nigdy nie lubiłam takich rzeczy. Nudziły mnie bale, przyjęcia na których trzeba się stosownie zachowywać, każdy z gości jest poważny, nie ma zabawy, śmiechu. Zdecydowanie to nie dla mnie.
- mamo nie będziemy ci już potrzebne? - spytałam dla pewności.
- nie córciu.
- w takim razie jedziemy do chłopców, do ich domu.
- dobrze tylko nie wracajcie późno.
          Z dobrym humorem powróciłyśmy do chłopców oznajmiając im, że możemy iść. Wszyscy zebraliśmy swoje rzeczy i skierowaliśmy do wyjścia, gdzie przed hotelem stała już czarna limuzyna. Wsiedliśmy i w nie znanym nam kierunku ruszyliśmy. Po jakiś 20 może 25 minutach znaleźliśmy się na miejscu.
          Zatrzymaliśmy się przed sporym jak dla mnie domem. Nawet my takiego nie mamy. Może dlatego, że ich jest więcej. Nie ważne. Cały dom był w jasnych kolorach z ciemnymi oknami i dachem. Na podjeździe stały zaparkowane samochódy Range Rover oraz Audi R8.
- witamy w naszych skromnych progach - powiedział Zayn.
          Weszłyśmy do środka zostawiając nasze płaszcze w korytarzu na wieszaku. Następnie zostałyśmy zaprowadzone w głąb domu, jak się później okazało do salonu.
- napijecie się czegoś? - zapytał nas jeden z nich, którego za chiny nie mogłam przypomnieć sobie imienia.
- tak - odpowiedziałam - tylko przypomnij mi jak nasz na imię? - spytałam.
- Liam - rzekł.
- muszę zapamiętać - odparłam a on poszedł do kuchni.
          Przysiadłam się do blondyna, który jakimś cudem zajadał się chrupkami. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i mój wzrok zatrzymał się na mulacie, który speszony spuścił głowę, gdy tylko nasze oczy się spotkały.
- proszę - podał mi szklankę i usiadł koło mnie.
- dzięki - tylko tyle zdołałam powiedzieć, bo cały czas wpatrywałam się w Zayn'a.
          Czułam, że jest coś w nim co mnie do niego przyciąga, tylko że nie wiedziałam co to jest i jak to mam nazwać. Polubiła go, ponieważ jest inny niż większość chłopców i nie zachowuje się jak rozpieszczona gwiazda, która jest sławna i ma dużo kasy. Jest wręcz odwrotnie. To zwyczajny chłopak, z którym można spokojnie porozmawiać o wszystkim, który nie przejmuje się tym co o nim powiedzą czy napiszą inni.
          A co mogę powiedzieć o reszcie. Teraz jak na nich patrze to stwierdzam, że wcale nie wyglądają na kogoś kto jest gwiazdą, kimś rozpoznawanym na całym świecie. To są chłopcy, którzy mieli ogromne szczęście, że poznali siebie, przyjaciół i najważniejsze, że spełnili swoje największe marzenie.
- dobra to co robimy? Może jakiś film, albo zagramy w butelkę w prawdę i wyzwanie? - spytał Louis tym samym wyrywając mnie z rozmyślań.
- w butelkę - krzyknął Harry, odzywając się po raz pierwszy odkąd wyszliśmy z przyjęcia.
- Niall skocz po butelkę - rzek Zayn, a ja przy okazji zapamiętam jak dokładnie ma na imię blondyn.
          Ten wstał i zniknął w korytarzu, a za sekundę był już z powrotem, tylko że nie z jedną pustą, ale dodatkowo jeszcze z trzema butelkami wódki.
          Usiedliśmy i jako pierwszy zakręcił Lou tłumacząc, że jest najstarszy i ma pierwszeństwo. Wypadło na Niall.
- co wybierasz? - zapytał.
- wyzwanie.
- musisz zjeść przy nas całą tabliczkę czekolady na raz.
          Niall poszedł do kuchni, a gdy wrócił zjadł ją w nie całą minutę. Kiedy skończył zakręcił i tym razem wypadł na mnie.
- Tani prawda czy wyzwanie?
- prawda, boję się co możecie wymyślać jakbym wybrała wyzwanie.
- dobra to podoba ci się któryś z nas? - zapytał.
- tak.
- a który? - zadał kolejne pytanie.
- ej miało być tylko jedno pytanie.
- sorry - odrzekł.
          Następne pytania był różne. Na początku były normalne ale z czasem zaczęli zadawać to coraz dziwaczne. Nie wspomnę już o wyzwaniach.
          Najpierw były spoko, czyli pocałować się z kimś, albo wypić kieliszek wódki, ale potem chłopcy zaczęli szaleć. A to, że byli trochę pijani pomogło im w wymyślaniu coraz to głupszych zadań.
          Gdy wybiła na zegarku 2 w nocy większość z nas już padła i spała w różnych miejscach. Jako ostatni zostałam tylko ja i Zayn.
Siedzieliśmy przez jakiś czas w ciszy na kanapie.
- fajnie, że się znów spotkaliśmy - odezwał się.
- tak - rzekłam i widziałam jak się do mnie przybliża.
          Był już blisko i wiedziałam co zaraz się stanie. Wiedziałam, że chcę mnie pocałować.
- Zayn - odsunęłam się od niego - nie mogę, nie jestem gotowa.
- przepraszam to ja nie powinienem.
- to nie znaczy, że ja nie chcę, tylko po tym co przeszłam ciężko jest mi związać się z kimś.
- wiedz, że ja cię nigdy nie skrzywdzę. Znamy się tak krótko, ale od samego początku poczułem coś do ciebie - wyznał.
- wiem, przepraszam.
- już dobrze, zaczekam jak długo będzie trzeba, a teraz może idziemy spać.
- tak tylko gdzie? - spytałam.
- chodź pokażę ci tylko najpierw dam ci coś do spania, bo chyba nie masz zamiaru spać w sukience - stwierdził.
          Udaliśmy się na górę do jego pokoju, gdzie zaczął szukać w swojej szafie, a po chwili podał mi jedną ze swoich koszulek.
- możesz skorzystać z mojej łazienki, a ja pójdę do tej na korytarzu - rzekł podając mi koszulkę po czym wyszedł.
          Weszłam pod prysznic, umyłam się, a następnie ubrałam i wróciłam do pokoju. Zayn jeszcze nie było, więc nie czekając aż wróci położyłam się wykończona do łóżka i przymknęłam oczy. Nie wiadomo kiedy zasnęłam.
______________________________________________________

Kolejny rozdział. Udało się :) 

Dziękuję za te kilka komentarzy pod wcześniejszym rozdziałem.

Następny nie wiem kiedy będzie, dopiero zaczęłam go pisać.

Czekam na wasze opinie czy sie podoba.

wtorek, 12 lutego 2013

# 9

Margaret
          Obudziłam się i powoli otworzyłam oczy. Usiadłam i przeciągnęłam się leniwie. Następnie wstałam i co pierwsze udałam się do łazienki. Przemyłam jeszcze zaspane oczy i wskoczyłam pod prysznic. Gdy umyłam się założyłam na siebie szlafrok i wróciłam do pokoju. Stanęłam przed garderobą i zastanawiałam się co mam dzisiaj założyć. W końcu postawiłam na niebieskie jeansy, białą bokserkę i beżowy sweter <klik>. Po czym wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. W salonie zastałam śpiącą na kanapie Tani. Podeszłam do niej i zaczęłam ją budzić.
- Tani wstawaj - szepnęłam.
- nie, jeszcze trochę - rzekła i próbowała przekręcić się na drugi bok, lecz w rezultacie spadła z kanapy.
- ałł - jęknęła łapiąc się za głowę - mój łep - zaczęła masować obolałe miejsce.
- wiesz która godzina? - spytałam.
- na pewno za wcześnie jak dla mnie - odparła.
- jest 13:17, a za cztery godziny wychodzimy na przyjęcie z matką.
- co? to dzisiaj?
- no niestety - powiedziałam i ruszyłam do kuchni.
          Zaparzyłam ulubioną herbatę i zrobiłam sobie kanapkę z szynką, bo tylko na to miałam ochotę. Zaś siostrze znalazłam proszki przeciwbólowe i szklankę wody. Udałam się do salonu i podałam wszystko Tani.
          Następnie skierowałam się na górę do swojego pokoju, gdzie weszłam do garderoby i wyciągnęłam z niej przygotowaną różową sukienkę sięgającą do kolan oraz dodatki: czarne koturny z ćwiekami i małą czarną torebeczkę z złotymi kuleczkami. Zamknęłam się w łazience i wzięłam długą gorącą kąpiel. Po godzinie wylegiwania się w wannie wyszłam i owinęłam się dużym beżowym ręcznikiem. Oczywiście wcześniej smarując się balsamem czekoladowym. Wysuszyłam włosy i zrobiłam lekkie fale. Nałożyłam delikatny makijaż i ubrałam się. Gdy wyszłam zauważyłam, że na zegarku widnieje 16:04.


Tatiana
          Po przebudzeniu czułam się jakby mnie walec przejechał. Nie dość, że głowa pulsowała, a ból był nie do wytrzymania. To jeszcze do tego czułam w ustach nieprzyjemną suchość i musiałam wylądować na podłodze. Na szczęście w odpowiednim momencie pojawiła się Peggie i podała mi szklankę wody i coś przeciwbólowego.
          Poleżałam chwilę i gdy ból trochę minął postanowiłam się poderwać i w końcu zacząć się przygotowywać na te głupie przyjęcie. Boże jak ja nienawidzę takich przyjęć, balów. Zawsze jest tam pełno biznesmenów, jakiś przedstawicieli. Dosłownie nic ciekawego, same nudy.
          Wstałam z podłogi i udałam się na górę. Gdy tylko weszłam do pokoju, zamknęłam się na klucz i w drodze do łazienki zaczęłam się rozbierać. Wskoczyłam pod prysznic, odkręciłam kurek i pozwoliłam wodzie spływać po moim ciele. Z każda następną kroplą czułam jak spływa ze mnie zmęczenie i ból. Zrelaksowana wyszłam z kabiny i założyłam granatowy w białe gwiazdy szlafrok. Wróciłam do pokoju i przygotowaną,
wiszącą na drzwiach niebieską do pół uda sukienkę z czarnym paskiem w talii zabrałam ze sobą i z powrotem poszłam do łazienki. Po wtarciu balsamu założyłam czystą bieliznę i stanęłam przed umywalką.
Umyłam porządnie zęby i twarz a następnie wysuszyłam włosy. Zabrałam się za makijaż. Nałożyłam jasny cień na całą powiekę i podkreśliłam oko czarną kredką. Wytuszowałam rzęsy i posmarowałam twarz podkładek, aby wyrównać koloryt skóry.
          Potem ubrałam sukienkę oraz  niebieskie szpilki. W pokoju założyłam na środkowy palec duży pierścionek, a do ręki wzięłam kopertówkę pasującą do sukienki i gotowa zeszłam na dół.
          Jak tylko wszystkie byłyśmy przygotowane wyszłyśmy z domu i udałyśmy się limuzyną po hotel. Po około 30 minutach byłyśmy na miejscu. Weszłyśmy do środka, gdzie w oddali usłyszeć było można muzykę, a wszędzie było sporo ludzi w eleganckich garniturach oraz sukienkach, zapewne od sławnych projektantów. Matka przeprosiła nas i udała się w głąb sali. My zaś stałyśmy przez chwilę rozglądając się wokoło. Wzięłyśmy od kelnera po kieliszku szampana i ruszyłyśmy. Miałam nie wielką nadzieję, że spotkamy ktoś znajomego i nie będzie tak nudno jak zwykle jest.
          Upiłam łyk i nie patrząc jak idę wpadłam na kogoś oblewając go całą zawartością kieliszka.
- przepraszam nie chciałam - rzekłam nie patrząc kto to może być.
          Dopiero jak podniosłam głowę na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Zayn? Co ty tu robisz?  - spytałam i zauważyłam, że nigdzie nie ma Peggie.
- Paul nasz menadżer kazał nam tu przyjść, a ty?
- moja rodzicielka zaciągnęła mnie i moją siostrę tutaj. Kojarzysz Taylor Johnson słynną fotograf?
- tak ostatnio robiła nam sesję zdjęciową. Czekaj chcesz powiedzieć, że to twoja matka.
- no niestety. Zayn jeszcze raz przepraszam, teraz przeze mnie masz ogromną plamę na koszuli.
- nic nie szkodzi w domu mam jeszcze ich sporo. Może chcesz poznać resztę zespołu? - zapytał.
- z miłą chęcią - odparłam i razem ruszyliśmy przez całą salę.
          Doszliśmy do pewnego stolika, przy którym siedziało czterech chłopców i o dziwo moja zguba.
______________________________________________________

Wstawiam rozdział, chociaż nie było tyle komentarzy ile bym chciała. Trochę zawiodłam się na was. 

Widzicie chyba, że zmieniłam znów wygląd bloga. A to dlatego, że tam ten mi się nie podobał.

Mam nadzieję, że teraz pojawi się więcej komentarzy niż wcześniej. 

Przepraszam za wszelkie błędy.

 

Zapraszam wszystkich, którzy jeszcze nie czytali moje pierwsze opowiadanie.

 

http://gotta-be-you-one-direction.blogspot.com

 

Opowiadanie jest o Harry'm i Kate.

środa, 6 lutego 2013

# 8

Tatiana
          Stałam i wpatrywałam się w niego dopóki mnie nie zauważył.
- Tani? - spytał nie dowiedzając.
- tak Josh to ja - rzekłam, a on wstał i przytulił mnie.
          Wtuliłam się w niego przypominając sobie jego zapach i wszystkie chwile spędzone razem. Nigdy nie zapomnę jak się poznaliśmy. Ten dzień doskonale pamiętam, jakby wszystko zdarzyło się wczoraj a tak na prawdę minęło bardzo dużo czasu.

          Przyjechałam z rodziną do dziadków do Leicestershire. Zajechaliśmy pod niewielki biały domek z ciemnym dachem. Na schodach stała już babcia. Gdy nas zobaczyłam uśmiechnęłam się na nasz widok i oczywiście my również. Szybko wybiegłam z samochodu i przytuliłam się do niej.
          Weszliśmy wszyscy do domu, gdzie w salonie przebywał dziadek. Po przywitaniu zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść przepyszny posiłek. 
          Po obiedzie poszłam na spacer z psem babci. A gdy doszłam do parku puściłam psa ze smyczy, aby pobiegał po trawniku a ja usiadłam na jakieś ławce. Miałam chwilę spokoju, więc zaczęłam obserwować ludzi w między czasie słuchając muzyki.
          Nie wiem kiedy zorientowałam się, że nigdzie nie widzę psa. Spanikowana poderwałam się i zaczęłam się rozglądać do o koła w poszukiwaniu pupila. Bałam się, że mógł się zgubić. Wołałam, biegałam po całym parku i nigdzie nie mogłam go znaleźć. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy. Bezradna usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłonie.  
          Nagle usłyszałam czyje kroki. Podniosłam głowę i jak przez mgłę zobaczyłam zbliżającą się w moją stronę postać. Wystraszyłam się, bo nie wiedziałam kto to. Przetarłam szybko oczy i wtedy ujrzałam chłopca w podobnym do mnie wieku. Trzymał pod pachą mojego psa. Niepewnie wstałam i szepnęłam.
- to mój pies.
- tak myślałem - odparł i podał mi zgubę.
- gdzie go znalazłeś? - spytałam.
- latał między drzewami i pomyślałem, że pewnie się zgubił.
- dziękuję myślałam, że już przepadł.
- jestem Josh - przedstawił się.
- Tani - odpowiedziałam.
          Od tego czasu za każdym razem kiedy przyjeżdżałam do dziadków każdą chwilę spędzaliśmy razem. Bardzo się polubiliśmy, traktowałam go jak brat, którego nigdy nie miałam. Aż do czasu, gdy rodzice pokłócili się na jakiś czas z dziadkami. Wtedy bardzo rzadko, tylko kiedy musieli odwiedzaliśmy ich. Nasz kontakt coraz bardziej zanikał, aż doszło, że kompletnie się urwał. Na początku było mi ciężko, ale z czasem zapomniałam o nim.
          Poznałam nowych ludzi, z którymi zaprzyjaźniłam się, miałam chłopaka. Byłam szczęśliwa i nic więcej nie było mi potrzebne do życia. Aż do teraz kiedy go zobaczyłam uświadomiłam sobie, że tak na prawdę to brakowało mi go. Tylko on potrafił mnie rozśmieszyć gdy byłam smutna, pocieszyć jak nikt inny. Był i chyba nadal jest moją bratnią duszą.
          Gdy oderwaliśmy się od siebie usiedliśmy na sofie. Dopiero teraz spostrzegłam, że przy stoliku siedzi jeszcze ktoś. Spojrzałam na niego w tym samym czasie jak on spojrzał na mnie. Chociaż było ciemno dostrzegłam jego piękne błękitne oczy i blond włosy.
- Tani - zawołał Josh - to jest Niall mój przyjaciel. Gramy razem w zespole.
- to ty grasz w zespole? - spytałam zdziwiona.
- tak jestem perkusistą.

Margaret
          Udałam się od razu do baru, aby zamówić nam drinki. Gdy czekałam poczułam czyjąś dłoń  na sobie. Odwróciłam się automatycznie i zobaczyłam przed sobą stojącego Jack'a. Zlękłam się trochę na jego widok. Widać było, że jest pijany.
- witaj kochanie - wybełkotał i złapał mnie mocno za nadgarstek.
- puść mnie - rzekłam, ale on nic - puść to boli - jęknęłam.
- przecież to lubisz - odparł - idziemy - zaczął ciągnąc mnie w stronę wyjścia.
- Jack - krzyknęłam i wyrywałam mu się, ale to nic nie dawało. Był ode mnie o wiele silniejszy - Jack, proszę - czułam jak w oczach zbierały mi się łzy.
          Teraz do mnie dotarło co mówiła mi Tani. Miała rację w stosunku do niego. Ja go kochałam a on wykorzystywał mnie, bawił się mną. Gdy byliśmy już niedaleko drzwi poczułam jak ktoś wyrywa mi dłoń z zaciśniętej wokoło ręki Jack'a. On nie zdążył się dobrze odwrócić a dostał od kogoś pięścią w twarz. Ten zatoczył się i padł na ziemię. Okazało się, że tym wybawicielem okazał się Harry. Kiedy podszedł do mnie zapytać czy nic mi nie jest zauważyłam za jego pleców, że Jack podnosi się i próbuje przywalić Harry'emu.
- uważaj - krzyknęłam a on zrobił unik i drugi raz walnął go w twarz, ale tym razem polała się mu krew z nosa. Harry szybko złapał mnie za rękę i wyszliśmy na zewnątrz.
          Szliśmy przez chwilę w milczeniu trzymając się za ręce.
- dziękuję - przerwałam ciszę.
- to nic takiego, każdy by tak zrobił - odparł.
          Doszliśmy do parku, gdzie usiedliśmy na ławce. Był środek nocy, a ja siedziałam w samej sukience. Zaczęłam się pomału trząść z zimna.
          Wtedy mój towarzysz zdjął z siebie marynarkę i narzucił ją na moje ramiona. Spojrzała się w jego stronę. On zaś uśmiechnął się do mnie. Siedzieliśmy blisko siebie, trzymaliśmy się za ręce a nasze dłonie leżały na jego kolanie, patrzyliśmy sobie w oczy. Harry położył delikatnie dłoń na moim policzku po czym przymknął oczy. Zbliżał się do mnie powoli. Nagle nasze usta się spotkały. Pocałował mnie. Wiedziałam że nie powinnam tego robić, wiedziałam, że to, że pokłóciłam się z Jack'em nie znaczy że mogę go zdradzać. Ale nie czułam się jakbym go zdradzała. Było mi dobrze. Nie chciałam, żeby to się skończyło. Miał takie delikatne usta. Nasz pocałunek z każda sekundą stawał się coraz bardziej namiętny. Wargi Harry'ego pulsowały ciepłem, mogłabym napawać się ich smakiem całymi dniami. Położyłam mu jedną rękę na ramieniu i objęłam go. Druga rękę zaś położyłam mu na torsie. Zaś on jedną ręką gładził moje udo a drugą trzymał szyję.
- przepraszam - powiedział kiedy przestaliśmy - nie powinienem. Masz chłopaka, a ja wykorzystałem sytuację.
          Widziałam, że mu głupio. Ale ja nie miałam mu za złe tego co zrobi.
- nie przepraszaj Harry - powiedziałam po cichu - to ja powinnam żałować, a nie żałuję.
          Przytulił mnie mocno. Wiedziałam, że nie jest mi obojętny i że ja jemu też nie.
Zbliżała się 5, a my nadal rozmawialiśmy.
- za parę godzin znowu powrót do rzeczywistości - powiedziałam ze smutkiem.
- zostań ze mną jeśli chcesz - powiedział.
- wiesz, że nie mogę - rzekłam wstając.
- nigdy nie był taki? - zapytał.
- nie pił, ale zdarzało mu się, że na mnie krzyczał.
- dlaczego z nim nie zerwiesz? - zapytał po chwili.
- sama nie wiem, może się boję?
- kochasz go? - zadał kolejne pytanie.
- tak, nie, nie wiem... mam mętlik w głowie - przytuliłam się do Harry'ego - pomóż mi - szepnęłam, a po policzku spadła mi łza.
- wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć - powiedział i otarł łzę.

Tatiana
          Rozmawialiśmy co chwilę wspominając wspólne przygody. Nagle usłyszałam w tle znaną mi piosenkę "Swedish House Mafia - Don't You Worry Child"
- chodź zatańczymy - złapałam Josh'a za rękę i pociągnęłam na parkiet.
          Przetańczyliśmy nie jedną, a trzy piosenki, po których wróciliśmy do stolika się czegoś napić. Potem znów udaliśmy się tańczyć. Następnie zamówiliśmy kolejną kolejkę i usiedliśmy na kanapie. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się jak za dawnych czasów. Czułam jak pomału zaczyna mi szumieć w głowie, ale nie przejmowałam się tym. Teraz liczyła się tylko zabawa.
          Po pewnym czasie znudziło mi się już siedzieć, więc zaczęłam namawiać Niall, aby ze mną zatańczył. Upierał się, ale po długich namowach i z ciężkim bólem zgodził się. Na początku było ciężko, ale po chwili rozluźnił się i wspólnie szaleliśmy wśród ludzi, nie zważając co mogą sobie o nas pomyśleć. Gdy piosenka się skończyłam zmachani powróciliśmy do stolika.
          W tym czasie przypomniałam sobie, że przecież od jakiegoś czasu nigdzie nie widziałam Peggie i szczerze zaczynałam się o nią martwić. Od razu mój mózg wytrzeźwiał do tego stopnia, że nie myślałam o niczym innym tylko o siostrze. Rozglądałam się po klubie, ale było zbyt dużo osób, aby ją dostrzec. Przeprosiłam chłopców i wyszłam na zewnątrz. Następnie wyciągnęłam z torebki telefon i zadzwoniłam do niej. Długo nie odbierała, ale w końcu usłyszałam w słuchawce jej głos.
- hallo.
- Peggie gdzie ty się podziewasz?
- jestem w domu - odparła.
- jak to w domu? Wiesz jak ja się martwiłam o ciebie. Myślałam, że coś ci się stało.
- nic mi nie jest, jak wrócisz to wszystko ci opowiem - odpowiedziała spokojnie.
- dobrze, najważniejsze, że ci nic nie jest.
- baw się dobrze Tani - rzekła i rozłączyła się, a ja z wielką ulgą wróciłam do środka.
______________________________________________________

Cześć wszystkim :)

Przychodzę do was z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że ten też przypadnie wam do gustu. Pamiętacie jeszcze taką zasadę


CZYTASZ = KOMENTUJESZ


10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ

sobota, 2 lutego 2013

# 7

Tatiana
          W końcu nastał weekend.Otworzyłam powoli oczy i przeciągnęłam się. Trzeba w końcu wstać -
pomyślałam. Spojrzałam na zegarek i co...? 12:24 - no pięknie.
          Wygramoliłam się z łóżka, podchodząc do okna i odsłaniając rolety. Następnie udałam się do garderoby, gdzie wzięłam sobie czystą bieliznę oraz ciuchy do ubioru i zamknęłam się w łazience. Zrzuciłam piżamę i weszłam pod prysznic. Odkręciłam kurek pozwalając wodzie spływać po moim ciele. Kiedy byłam umyta wyszłam z kabiny, owinęłam się dużym brązowym ręcznikiem i podeszłam do umywalki. Umyłam zęby a twarz oczyściłam peelingiem. Potem porządnie wytarłam się i wysuszyłam włosy. Na koniec nałożyłam na twarz trochę podkładu, aby wyrównać koloryt skóry, pomalowałam rzęsy oraz podkreśliłam oko eye-linerem. Ubrałam się i spojrzałam w lustro. Po stwierdzeniu, że wyglądam super uśmiechnęłam się do swojego odbicia i wyszłam z łazienki jeszcze na bosaka, udałam się na dół, po drewnianych schodach, w kierunku kuchni, ponieważ w moim brzuchu burczało niemiłosiernie. Zrobiłam sobie tosty z serem i szynką, które popiłam świeżym sokiem.

Margaret
          Siedziałam na kanapie w salonie i co chwilę wpatrywałam się w telefon. Zastanawiam się czy powinnam do niego zadzwonić. Wystukałam numer na klawiaturze i zanim wcisnęłam zieloną słuchawkę zawahałam się. Czy ja dobrze robię? Chyba nic nie ma złego w tym jak trochę z nim pogadam? Przecież to tylko jeden nic nie znaczący telefon. Wcisnęłam guzik i czekałam aż odbierze. Nie musiałam długo czekać.
          Po dwóch sygnałach usłyszałam w słuchawce jego głos.
- hello.
- cześć tu Peggie - powiedziałam nieśmiało.
- hey, już myślałem, że nie zadzwonisz.
- długo zastanawiałam się czy to zrobić - odparłam szybko.
- i tak się cieszę. Co tam u ciebie? Już dobrze, w sensie z chłopakiem? - zapytał a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć - przepraszam, że spytałem - rzekł po chwili ciszy.
- nie przepraszaj, nic się nie stało - powiedziałam.
- Peggie?... wiem, że masz chłopaka, ale może wybrałabyś się gdzieś ze mną, tak po przyjacielsku?
- mhn... czemu nie - rzekłam po chwili zastanowieniu.
- dzisiaj o... 17?
- dzisiaj nie mogę przepraszam, może jutro? - zaproponowałam.
- jutro to ja nie mogę - powiedział smutno.
- to może kiedy indziej - dodałam.
          Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, dopóki Harry nie musiał wracać do, jak to on ujął "obowiązków".
Po skończonej rozmowie skierowałam się do kuchni, gdzie przy wysepce siedziała Tani i zajadała się dość późnym śniadaniem.
- o, widzę już na nogach - rzekłam siadając koło niej.
- no jak widać. Chcesz tosta? - spytała.
- no pewnie! - odpowiedziałam, nieco zdziwiona, że zaproponowała mi zrobienie śniadania.
- Pegg co dzisiaj robimy? - spytała po jakimś czasie. 
- a może wybierzemy się dzisiaj do kluby? - zadałam pytanie nie odpowiadając na pytanie sis.
- wiesz z chęcią się zabawie - odparła.
- jest 16:45, więc o 18:30 spotykamy się przed wyjściem.
- ok - rzekła i po wcześniejszym wyłączeniu telewizora ruszyłyśmy na górę.
          Weszłam do pokoju i od razu skierowałam się do swojej garderoby. Przemierzałam wieszaki w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Postanowiłam założyć sukienkę, ale jak na złość nie mogłam znaleźć pasującej. Aż w końcu w oczy rzuciła mi się bordowa sukienka zdobiona złotymi, dużymi ćwiekami. Złapałam ją, a po drodze buty oraz kopertówkę i udałam się do łazienki. Zrzuciłam z siebie dotychczasowe ciuchy po czym wskoczyłam w sukienkę. Włosy spięłam w luźnego koka zostawiając gdzie nie gdzie kilka luźnych kosmyków. Zmyłam wcześniejszy makijaż i nałożyłam nowy o wiele mocniejszy. Założyłam buty i wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół, gdzie czekała już Tani. Obejrzałam się jeszcze w lustrze i musnęłam usta truskawkowym błyszczykiem.

Tatiana
          Wyszykowane, ja w skórzaną, czarną sukienkę i czerwono-krwistymi butami <klik>, a Peggie w bordową sukienkę z złotymi ozdobami i czarnymi szpilkami <klik> wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy do taksówki. Już miałyśmy wsiadać kiedy przypomniało mi się, że zapomniała telefon. Szybko wróciłam do domu, zgarnęłam z szafki iPhone i z powrotem powróciłam do taksówki.
          Zdałam sobie sprawę, że, dawno nie byłam z siostrą w klubie zabawić się, więc trzeba to było nadrobić. W końcu jak to mówią, nie ma to jak siostra.
          Po nie całych 20 minutach znalazłyśmy się pod klubem. Zapłaciłam kierowcy i udałyśmy się w stronę wejścia. Bez problemy weszłyśmy do środka, gdzie huczałam głośno muzyka, a na parkiecie wyginało się pełno ludzi. Przecisnęłyśmy się przez tłum i ja skierowałam się w poszukiwaniu wolnego stolika a Peggie do baru zamówić nam po jakimś drinku. Szłam między stolikami kiedy nie spodziewanie przy jednym z nich zauważyłam jego, przyjaciela z dzieciństwa.
______________________________________________________

Przepraszam, że taki krótki, ale kompletnie nie miałam weny do pisania i tylko taki udało się wyskrobać. Chyba nie jesteście źli prawda?? Piszcie czy się podoba. Zapewniam, że kolejny będzie o wiele dłuższy.

Do następnego :) :)