czwartek, 14 sierpnia 2014

# 50

Margaret
          Po wyjściu Harry'ego siedziałam sama w pokoju. Myślałam nad tym co się chwilę temu zdarzyło. Pokłóciliśmy się o taką drobnostkę. Jestem zła na siebie. To moja wina, że wybiegł wściekły z pokoju, zostawiając mnie samą i nie mam pojęcia gdzie teraz jest. Dzwoniłam do niego wiele razy, ale nie odpowiada. 
          Zrezygnowana podniosłam się z łóżka i podeszła do okna. Na ulicach kręciło się mnóstwo ludzi... dzieci bawiące się ze swoimi zwierzętami... samochody co i rusz przejeżdżające, a to w jedną lub drugą stronę. W oddali rozciągało się centrum miasta, które podczas różnych imprez jest oświetlone fajerwerkami. Widać też Big Ben'a, który szczególnie wyróżnia się z pośród innych budowli, ponieważ jest wysoki i bardzo ładnie podświetlony.
- Peggie - usłyszałam nagle swoje imię. Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam Zayn'a wchodzącego do środka.
- Zayn, a co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona jego widokiem.
          Zauważyłam, że coś jest nie, tak. Musiało się coś zdarzyć. Pierwsze co przyszło mi na myśl to, to że coś stało się Harry'emu. Może miał wypadek, albo jeszcze gorszej. Zaczęłam obwiniać się, bo to przeze mnie pokłóciliśmy się. Natychmiast zrobiło mi się słabo. Zakołysałam się i ledwo nie przewróciłam. Na szczęście Zayn w ostatniej chwili złapał mnie ratując przed upadkiem. 
- nic ci nie jest? - spytał zmartwiony.
- ze mną nie, ale co z Harry'm? Jest w szpitalu? Miał wypadek? Proszę powiedz mi prawdę...
- co?... Nie, Harry'emu nic nie jest. Jest u mnie w domu, za to kompletnie pijany - odrzekł.
- to dlaczego masz taką minę? - zapytałam. Nie rozumiałam o co tu chodzi. Jeśli Harry'emu nic nie jest, to dlaczego widzę, że coś go gnębi.
- muszę ci o czymś powiedzieć... - zrobił przerwę, nie po kojąc mnie coraz bardziej - ...chodzi o to, że... Harry i Tani spali ze sobą - wydusił w końcu to z siebie i wtedy mój świat się zawalił.
- nie... to nie może być prawda - poderwałam się z łóżka i zaczęłam krążyć po pokoju - z skąd masz pewność, że to się stało? 
- wiesz doskonale, że gdy Harry jest pijany, mówi prawdę i to szczerą prawdę - oznajmił - przyszedł do mnie i sam mi to powiedział.
- dosyć! Nie chcę tego słuchać! - krzyknęłam i czułam jak łzy cisną mi się do oczu.

Tatiana
- mogłabyś na chwilę podjechać do chłopców, chcę porozmawiać z siostrą - poprosiłam Perrie.
- myślisz, że to dobry pomysł? - zapytała.
- jeśli się dowiedziała, chciałabym jej to wszystko wytłumaczyć. 
- a będzie chciała cię słuchać? - spytała zatrzymując się przed domem chłopców.
- pewnie nie, ale chcę spróbować - odparłam wysiadając z samochodu. Doszłam do drzwi i zapukałam. Po chwili pojawił się w nich Liam.
- hey jest Peggie?
- cześć, jest u siebie - rzekł, a ja ruszyłam schodami na górę. Mówił jeszcze coś, ale nie słuchałam już go.
- Peggie... - zawołałam wchodząc do pokoju, po czym zamarłam widząc w nim Zayn'a.
          Nie, to niemożliwe. Skąd on się tu wziął?! Co on tu robi?! Jego wzrok był skierowany wprost na mnie. Po prostu czułam go na sobie. Jedno spojrzenie - tyle myśli jednocześnie cisnących się do mojej głowy. Dreszcze przeszły mi po całym ciele. Co robić? Uciekać? Nie, przecież  przyszłam tu porozmawiać z Margaret, ale wiedziałam już, że o wszystkim jej powiedział. Czułam, że robi mi się słabo. Moje serce zdecydowanie za szybko pompowało krew. Jedyne co w tej chwili słyszałam to szybkie odbicia własnego serca. Starałam oddychać się normalnie, co w tej chwili było niemożliwe. Stałam jak wryta- po prostu wszystko zwolniło wokół mnie, a moje nogi odmówiły ruszenia się w jaki kolwiek sposób.
- jak mogłaś mi to zrobić... własnej siostrze... nienawidzę cię! - zaczęła wrzeszczeć na mnie i wybiegła z pokoju.
- zadowolona jesteś? Zniszczyłaś wszystkim życie - odezwał się Zayn, następnie wyszedł ignorując mnie. Nie czekając dłużej odwróciłam się i pobiegłam na dół za Margaret. 
- Peggie, zaczekaj... - dogoniłam ją jak wychodziła z domu.
- czego ty jeszcze ode mnie chcesz! Daj mi spokój! Nie chcę cię więcej widzieć!
- daj mi to wytłumaczyć... Peggie - złapałam ją za rękę i odwróciłam ją w swoją stronę - ja tego nie chciałam, przysięgam. Myślałam, że to Zayn... dopiero rano zobaczyłam, że to Harry, przepraszam cię - czułam jak po policzkach spływają mi łzy.
- nie wierzę ci.
- proszę uwierz mi, nie wiem jak to się stało, byłam pijana, nic nie pamiętam - płakała, zresztą ja też. Wiedziałam, że zawiodłam ją, że nie powinnam tego robić, ale stało się i nic tego nie zmieni. Chociaż bardzo bym tego chciałam.
          Odsunęła się ode mnie, po czym odwróciła i zaczęła biec przed siebie. Pobiegłam za nią, wołałam ją, ale mnie nie słuchała. Zrezygnowana w końcu stanęłam i patrzyłam jak oddala się ode mnie coraz bardziej.
- Tani... chodź nie ma sensu tu dłużej przebywać - Pezz podeszła do mnie, prosząc abyśmy jechały. Chyba zauważyła, że dłuższe siedzenie tutaj nic nie da.
          Udałam się za nią do samochodu i pojechałyśmy. Przez całą drogę patrzyłam tylko w okno. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. W tej chwili chciałam być sama. To jest najgorszy dzień mojego życia. Gdy dojechałyśmy wyszłam z auta i ruszyłam do domu Edwards. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i nie mam pojęcia co dalej się stało.

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ

          Obudziłam się. Nieee... może "obudziłam się" nie było dobrym określeniem. Leżałam na czym miękkim i czułam ogromny ból głowy. Słyszałam coś, ale bardzo niewyraźnie. Nie miałam siły otworzyć oczu. Nie byłam teraz w stanie poruszyć jakąkolwiek częścią mojego ciała - choćby palcem, ale coś słyszałam i czułam. Słyszałam tylko jakieś niewyraźne szepty, które z każdą chwilą stawały się coraz wyraźniejsze. Czułam miękkie podłoże pod sobą i ból, przerażający ból. Jeszcze coś mnie delikatnie kuło w rękę, ale teraz to był najmniejszy problem. Może uda mi się otworzyć oczy, żeby w ogóle zobaczyć co się
dzieje, bo nawet nie wiedziałam gdzie byłam, jak się tu znalazłam i co mi się stało że wszystko mnie boli. Jak do tego mogło dojść? Dlaczego nic nie pamiętam? Po prostu budzę się w jakimś obcym miejscu. Nie wiem ile minęło, może kilka minut, godzin, ale czułam się coraz lepiej. Słyszałam coraz wyraźniej, i poczułam się na tyle silna, żeby otworzyć oczy, albo może spróbować. Pierwsza próba. Masarka! Dobrze, że ledwo mrugnęłam bo cały świat wokół mnie był otoczony światłem. Ale to jakim światłem! Wszystko tak potwornie raziło! Jakby nagle kilkanaście lamp zostało skierowanych prosto na mnie.
- Tani! - szepnął ktoś koło mnie.
          Powoli otworzyłam oczy i po kilkunastu mrugnięciach obraz wyostrzył mi się. Pierwsze co zobaczyłam to Pezz siedzącą koło mnie. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
- gdzie jestem? - zapytałam słabo.
- w szpitalu Tani, zemdlałaś po wyjściu z samochodu - odpowiedziała przyjaciółka.
- witam Panią, widzę, że się obudziliśmy - rzekł lekarz wchodzący do sali - jak się Pani czuje?
- trochę boli mnie głowa - powiedziałam.
- to normalne po takim stanie, więc proszę się nie martwić. Zaraz Pani podamy jakieś leki przeciw bólowe - kiwnęłam głową.
- doktorze co mi jest? - zapytałam. Przez chwilę milczał patrząc się na mnie, dopiero po kilku sekundach podszedł bliżej i odezwał się.
- zrobiliśmy kilka badań i wyszło, że jest Pani...
______________________________________________________

Heyka!!!

No to przybywam z kolejnym rozdziałem.

Mam nadzieję, że się spodoba. Ale mam lenia, dlatego tak długo nie było nic dodawane. Chyba mi wybaczycie.

Komentować ♥

 Im więcej wejść, komentarzy, udostępnień ipt.

Tym więcej motywacji i szybciej dodawane rozdziały :D

piątek, 1 sierpnia 2014

# 49

Liam
- a co tak siedzisz? - zapytał mnie Louis wchodząc do salonu.
- czekam na kogoś... - odpowiedziałem przyjacielowi spoglądając na zegarek.
- spokojnie przyjdzie - rzekł.
- z skąd wiesz, że ma przyjść dziewczyna? - spytałem zaciekawiony.
- stary, ja się na tym znam... po za tym jesteś singlem, niby na kogo byś czekał na swoją babcię - odparł szczerze - dobra wychodzę, idę spotkać się z Els - dodał i już chciał wyjść z pokoju, kiedy usłyszeliśmy krzyki na górze, a potem jak ktoś zbiega schodami na dół i wybiega z domu. 
          Spojrzeliśmy po sobie i od razu wiedzieliśmy, że to musiał być Harry. Oprócz nas w domu, był tylko on i Peggie. Niall z samego rana gdzieś pojechał, więc pewne było, że Loczek i Peggie się pokłócili, tylko zastanawialiśmy się o co mogło im pójść.
          Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, który od razu sprowadził nas na ziemię. Poderwałem się z kanapy i ruszyłem do korytarza. Otworzyłem frontowe drzwi i przed sobą ujrzałem właśnie ją. Sophia. Sympania... jeszcze z czasów liceum. Przyjaźniliśmy się wtedy, ale przez moją karierę kontakt nam się urwał. Jakiś czas temu spotkaliśmy się przez przypadek na mieście i okazało się, że mieszka w Londynie już rok i studiuje na uniwersytecie projektowanie mody. Odkąd pamiętam interesowała się modą i na prawdę dobra jest w tym.
- witaj Sophia - przywitałem się.
- cześć Liam.
- myślałem, że nie przyjdziesz.
- niby dlaczego?
- no nie wiem... myślałem, że mnie wystawisz.
- ja bym cię nigdy nie wystawiła - odpowiedziała i przez chwilę zapadła między nami cisza - dokąd idziemy? - zapytała przerywając milczenie.
- może po spacerujemy ulicami Londynu? - spytałem, a ona kiwnęła tylko głową zgadzając się.
          Dzisiejszy dzień był piękny i słoneczny. Wiosna była w pełnym rozkwicie. Drzewa wypuszczały liście, przyroda budziła się do życia. Poszliśmy spokojnie porozmawiać i po spacerować w sąsiednim parku. Było to dla nas z pewnością lepsze niż siedzenie w dusznej kawiarni. Chodziliśmy po alejkach a ona opowiadała o sobie, co przez ten cały czas działo się u niej oraz o swoich problemach. Opowiadała, ja słuchałem i starałem się ją pocieszyć. Trzymałem ją za rękę i słuchałem uważnie.
          W pewnym momencie objąłem ją, przytuliłem i poczułem jak całe zgromadzone w niej żale wypływają ze łzami... Czułem jak staje mi się coraz bliższa. Obejmowałem ją, po czym złożyłem pocałunek na jej policzku, a następnie niepewnie złączyłem nasze usta. Dopiero jak odwzajemniła pocałunek zaangażowałem się bardziej. Przywarłem do niej całując zdecydowanie pewniej i dołączając do tego swój język. Dłońmi obejmowałem ją coraz mocniej. Nagle oswobodziła się delikatnie i spojrzała na mnie.
- nie chcę, aby ktoś nas zobaczył w tym parku. Mogło, by to stworzyć głupie i niepotrzebne plotki a ja tego nie potrzebuję.
- masz rację, nie wiadomo, co można na drugi dzień znaleźć w gazecie - odparłem.
          Spacerowaliśmy dalej trzymając się za ręce jak nastolatki. Dalszą rozmowę postanowiliśmy kontynuować w moim mieszkaniu, aby uniknąć nie przyjemnych sytuacji. Postanowiliśmy zrobić popcorn z masłem i pooglądać komedię dla poprawienia humoru.

Tatiana
- hehe... przestań, bo pęknę ze śmiechu - skarciłam Josh'a, który nie przestawał mnie rozśmieszać.
- aż taka słaba jesteś - rzekł rozbawiony.
- pożałujesz tego - odparłam zabierając mu okulary z nosa.
- ej... oddawaj je!
- jak mnie złapiesz... - krzyknęłam i zaczęłam uciekać jak najszybciej, aby mnie tylko nie złapał.
          Na początku było ok, ale potem okazało się, że jednak nie jestem aż taka szybka. Josh dogonił mnie w parę sekund. Złapał w pasie i podniósł do góry. Pisnęłam, gdy poczułam jego dłonie na swoich biodrach. On zaś się tylko zaśmiał i przerzucił mnie przez swoje ramię. Zaczął mnie nieść nie przejmując się, że ludzie wokół patrzyli się na nas jak na wariatów. Waliłam go w plecy, prosiłam żeby mnie postawił z powrotem na ziemię, ale mnie kompletnie nie słuchał, tylko klepnął mnie w tyłem i szedł dalej.
          Dopiero po kilkunastu minutach, gdy doszliśmy do parku postawił mnie na ziemi, albo mi tak się zdawało. Ponieważ zamiast pod nogami mieć chodnik... miała wodę, więc teraz stałam jak ta głupia po środku fontanny. A jakby jeszcze było mało, gdy chciałam z niej wyjść poślizgnęłam się i jak długa runęłam na dupę, mocząc się cała. Obrażona wyspowodziłam się z fontanny i odeszłam od niego, usiadając na pobliskiej ławce.
- jesteś na mnie zła? - spytał siadając obok.
- nie no z skąd... to nie przez ciebie jestem cała mokra, a ludzie gapią się na mnie, jakbym nie wiem czym była... - burknęłam  i zrobiłam chwilową przerwę, a potem - ...oczywiście, że jestem zła, a wręcz wciekła na ciebie - walnęłam go pięścią w ramię - jak mogłeś wsadzić mnie do fontanny... oszalałeś? - krzyknęłam na niego.
- przepraszam, myślałem że to będzie zabawne.
- to źle myślałeś - wkurzona wstałam i zaczęła zmierzać w kierunku domu.
- zaczekaj!... - zatrzymał mnie łapiąc za rękę - ...nie gniewaj się... bardzo cię przepraszam, sądziłem że nie będziesz mieć nic przeciwko, zawsze wygłupialiśmy się i było super. Teraz też myślałem, że tak będzie... przepraszam.
- ok, nie gniewam się, ale proszę cię zawieź mnie do domu - poprosiłam.
          Na niego nie potrafiłam się długo gniewać. Był dla mnie kimś bardzo ważnym. To najlepszy przyjaciel, jakiego miałam. Znamy się od małego i doskonale wiem jaki on jest, więc powinnam przewidzieć, że może takie coś się stać.
          Już w lepszych humorach poszliśmy w stronę samochodu Josh'a, po czym wsiedliśmy i ruszyliśmy w kierunku mojego domu. W krótkim czasie byliśmy już na miejscu. Pożegnałam się z przyjacielem i wyszłam z auta. Pomachałam jeszcze jak odjeżdżał i skierowałam się do domu.
          W momencie, gdy zbliżyłam się do drzwi, one otworzyły się z impetem i wyszedł z nich Zayn. Było widać, że nie jest w najlepszym humorze. Doskonale wiedziałam kiedy jest wściekły i w tym czasie na pewno był.
- Zayn, coś się stało? - zapytałam spokojnie.
- nie udawaj głupią - burknął.
- o co ci chodzi?
- jak mogłaś coś takie zrobić... sądziłem, że TY nie jesteś do tego zdolna - i wtedy mnie olśniło. Wiedziałam, że dowiedział się o wszystkim, tylko nie miałam jeszcze pojęcia jak - nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię. Przespałaś z Harry'm... spokojnie o wszystkim mi powiedział - i tu mnie zamurowała. Harry mu powiedział, przecież błagał mnie, żebym nikomu o tym nie mówiła, a teraz sam się wygadał. To nie miało sensu.
- Zayn, ja ci to wszystko wytłumaczę.
- nie chcę tego słuchać! - krzyknął - powiedz mi tylko kiedy to się stało? - spoglądałam na niego ze łzami w oczach. Wiedziałam, że o już koniec - mowę ci odjęło... mów kiedy mnie zdradziłaś i to z moim przyjacielem? - warknął szarpiąc za ramiona.
- w dniu twojej imprezy urodzinowej - powiedziałam przez łzy.
- nie wierzę... sądziłem, że jesteś inną niż te wszystkie dziewczyny, a ty jesteś dokładnie taka sama, chodziło ci tylko o jedno.
- ja nie chciałam przysięgam... to jakoś samo wyszło... myślałam, że to ty... było ciemno... przepraszam.
- to koniec, nie chcę cię więcej widzieć. Jak wrócę ma cię tu nie być - rzekł, po czym odwrócił się, wsiadł w samochód i z piskiem opon odjechał.
          Zapłakana ruszyłam do domu, gdzie od razu udałam się na górę. Weszłam prosto do łazienki, gdzie zobaczyłam siedzącego przy muszli klozetowej mizernego Harry'ego. Nie zważając na jego stan, zaczęłam na niego wrzeszczeć.
- jak mogłeś powiedzieć o wszystkim Zayn'owi, przecież sam nie chciałeś, abym ja mu o tym mówiła. Co się zmieniło? - on zaś nic nie powiedział, tylko z kwaszoną miną pochylił się i zwymiotował - ty jesteś kompletnie pijany - stwierdziłam i doszłam do wniosku, że pewnie się wygadał, jak miał zwyczaju gdy jest pijany.
          Czym prędzej udałam się do sypialni, zamknęłam drzwi i opierając się o nie, zjechałam w dół. Nie wiedząc co robić wybuchłam płaczem. To był koniec. Zapłakana siedziałam w pokoju i nie umiałam zatrzymać słonych łez spływających po moich policzkach. Chciałabym cofnąć czas i nie zrobić tego co jednak zrobiłam, ale tak się nie da. Po jakiś kilkunastu minutach uspokoiłam się trochę. Wytarłam łzy,
złapałam za telefon i zadzwoniłam, do jedynej osoby, która w tej sytuacji była najbardziej odpowiednia. Po paru sygnałach usłyszałam dobrze mi znany głos.
- Pezz... proszę przyjedź po mnie... jak najszybciej... - wypowiadałam słowa między łzami, którymi pomału się już dławiłam.
- Tani, kochana co się stało? - spytała wystraszonym głosem.
- powiem ci wszystko jak przyjedziesz - wybełkotałam.
- dobrze za parę minut będę - rzekła i rozłączyła się.
          Nie miałam innego wyjścia, tylko zacząć się pakować. Szybko wyciągnęłam walizkę z pod łóżka i pakowałam wszystko co znalazło mi się w dłoniach. Nagle przez przypadek strąciłam z szafki nocnej ramkę ze zdjęciem. Zatrzymałam się i podniosłam ją. Na zdjęciu byłam ja, a za mną obejmujący mnie Zayn. Zdjęcie zostało wykonane jak byliśmy na wypadzie w górach, pamiętam zrobił nam je Louis.
          Oparłam się plecami o łóżko, nogi podciągnęłam do siebie i po raz drugi wybuchłam ogromnym płaczem chowając głowę w nogach. W pewnym momencie do pokoju weszła Perrie. Pomogła mi do końca spakować rzeczy i razem zeszłyśmy na dół. Byłam w takim stanie, że ledwo potrafiłam się poruszać. Wsiadłyśmy do samochodu i udałyśmy się do jej mieszkania.
_____________________________________________________

HEY :) I kolejny za nami. Jak wrażenia? 

 Mam nadzieje, że w miarę wam się podobał, co prawda jego długość

nie jest powalająca, ale nie zawsze udaje mi się wymyślić akcję, która trwałaby długo.

Jednak chyba was nie zanudziłam? 

Piszecie w komentarzach co myślicie o rozdziale. 

Do następnego :D

piątek, 18 lipca 2014

# 48

Margaret


KILKANAŚCIE DNI PÓŹNIEJ

- Diana? - spytałam zdziwiona widząc ją w drzwiach. Stała uśmiechając się szeroko, a w ręce trzymała dużą walizkę.
- cześć Peggie - przywitała się.
- wejdź... - zaprosiłam ją do środka - jak pokazy? - zapytałam, gdy zdejmowała buty.
- super i nie uwierzysz... dostałam awans - krzyknęła szczęśliwa -  od teraz jestem kierowniczką pokazów mody. Szefowa powiedziała, że świetnie dałam sobie ze wszystkim radę, i że doskonale sprawdzę się w roli kierowniczki.
- to gratulację - powiedziałam i przytuliłam przyjaciółkę.
- jest może Niall? - zapytała, gdy odsunęłam się od niej.
- tak, jest na górze u siebie - nie czekając dłużej, zostawiła bagaż i udała się na górę.

Niall
          Siedziałem u siebie brzęcząc na gitarze, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi, a po moim pozwoleniu sekundę potem weszła Diana. Na jej widok zaniemówiłem. Nie spodziewałem się jej zobaczyć tutaj. Po naszym powrocie z gór, widzieliśmy się zaledwie kilka razy, a to wszystko wina mojej i jej pracy. Ja miałem napięty grafik z promowaniem nowej płyty, a ona przygotowywała się do tygodnia mody. Dlatego miesiąc temu wyjechała do europy na pokazy mody z całym zarządem domu mody Burberry.
          Muszę się przyznać... spodobała mi się od razu. Diana jest zupełnie inną dziewczyną, niż te które spotykałem dotychczas. Jest zawsze uśmiechnięta, zabawna, potrafi śmiać się z samej siebie, a gdy potrzeba zachowa powagę, w niektórych sytuacjach. Po za tym jest miła, pomocna i zdecydowanie ładna, która za pomocą delikatnego makijażu potrafi podkreślić swoją urodę. Po prostu zauroczyła mnie.
          Odłożyłem delikatnie gitarę na bok, aby jej nie uszkodzić i zaprosiłem dziewczynę do środka. Usiadła koło mnie na łóżku i spojrzała na mnie.
- Diana, coś się stało? - zapytałem.
- nic takiego...
- mam wrażenie, że coś jest nie tak... - odparłem - ...czy wszystko w porządku, bo tak jakoś ostatnio się mijamy - powiedziałem szczerze.
- bo jest - ku mojego nie zadowoleniu nie wyprowadziła mnie z owego jak się okazało nie mylnego wrażenia.
- co się dzieje?
- zastanawiałam się czy powinnam ci to mówić... ale... to tyczy się też ciebie - zaczęła groźnie wprowadzając mnie w temat.
- więc? - w geście zapytania uniosłem brwi.
- wrócił Luke...
- a to? - wtrąciłem wstając.
- mój były narzeczony - odpowiedziała przeciągając ostatni wyraz. Mina zrzedła mi momentalnie, a fizycznie poczułem się jakby ktoś uderzył mnie pięścią w brzuch.
- narzeczony mówisz? - zdziwiłem się, że jak do tej pory nie wiedziałem, że kiedyś była zaręczona. Dziewczyna, który podobała mi się od samego początku jak tylko ją poznałem.
- mmmmhhh - przytaknęła - chce żebyśmy jeszcze raz spróbowali - spojrzała na mnie.
- to znaczy ty z nim jak dobrze rozumiem - dopytywałem zaciskając dłonie w pięści.
- tak - ponownie przytaknęła.
- a ty też chcesz tego? - zapytałem cierpko bojąc się, że mogę ją stracić zanim jeszcze pojawiło się coś poważnego między nami.
- nie wiem - wzruszyła ramionami - Luke zawsze będzie dla mnie kimś bardzo ważnym, ale też nie bez powodu poprzednio zerwaliśmy nasze zaręczyny.
- nie wspominałaś, że byłaś z kimś zaręczona - mruknąłem z wyrzutem.
- bo myślałam, że to zakończona sprawa.
- a nie jest? - zacisnąłem kurczowo palce.
- teraz sama nie wiem - pokręciła głową.
- co ty mówisz?
- Niall... - posmutniała - ...zrozum bardzo zależy mi na tobie, jesteś na prawdę wyjątkowym chłopakiem i te chwile jaki spędziliśmy... chociaż nie było ich wiele... to najlepsze godziny w moim życiu. Ale proszę daj mi trochę czasu muszę się zastanowić.
- zastanowić? Ale nad czym?
- nad tym wszystkim - rozłożyła ręce - dasz mi trochę czasu? Chcę w spokoju przemyśleć kilka spraw.
- wiem...
- nie gniewaj się - spojrzała stojąc przy mnie.
- nie gniewam się.
- nie? - spytała.
- nie, tylko jest mi smutno, że postanowiłaś mnie zostawić.
- jeszcze nic nie postanowiłam Niall.
- ale myślisz nad tym, prawda?
- w tej chwili egoistycznie myślę o rozwiązaniu najlepszym dla siebie. Kocham cię Niall, ale żeby mogło się nam udać to muszę sobie wszystko poukładać.
- kochasz mnie? - zapytałem ją nie dowierzając co przed chwilą usłyszałem.
- oczywiście... ale przez to wszystko co teraz się dzieję, nie wiem co robić.
- też cię kocham - wypowiedziałem te słowa wpatrując się w jej piękne zielone oczy.
- więc, proszę poczekaj aż rozwiąże sprawę z Luke i wtedy zobaczymy.
- dobrze - rzekłem zrezygnowany.
- przepraszam cię, ale muszę iść. Obiecuję, że jak tylko coś się zmieni to od razu ci powiem - powiedziała,  po czym cmoknęła mnie w policzek, a następnie wyszła z pokoju zostawiając samego.
          No i zostałem sam. Położyłem się na łóżku rozmyślając o tym co stało się parę minut temu. Może nie jesteśmy razem, ale bardzo mi na niej zależy, po za tym powiedziała, że mnie kocha. To musi o czymś świadczyć. To dlaczego mam głupie uczucie, że mogę ją stracić i to przez tego jej pieprzonego, byłego narzeczonego. Niall, przestań wariować, wszystko skończy się dobrze i będziecie razem - skarciłem się w myślach. Podniosłem się do pozycji siedzącej zastanawiając się co mam teraz zrobić. Szczerze w tej chwili potrzebowałem z kimś o tym pogadać, a najodpowiedniejszym zdawał mi się Liam. To zawsze z nim mogłem o wszystkim pogadać, wiedząc że jeśli poproszę go o dyskrecję to mam pewność, że nie rozgada nikomu o czym rozmawialiśmy. Dlatego czym prędzej udałem się do niego. Zapukałem, po czym wszedłem do pokoju przyjaciela.
- masz chwilę? - zapytałem.
- tak... jasne stary - rzekłem spoglądając na mnie - co się stało? - zapytał.
- Luke się stał - warknąłem siadając na fotelu.
- kto? - zmarszczył czoło spoglądając na mnie.
- Luke jakiś tam... - uściśliłem - ...były narzeczony Diany.
- to Diana była zaręczona?
- a widzisz... - mruknąłem - ...tak samo zareagowałem. Nie mówiła nic, bo myślała, że już ma wszystko z nim skończone.
- a jednak się pojawił?
- właśnie - przytaknąłem - i to w takim momencie.
- a co powiedziała Diana, bo mniemam, że rozmawiałeś z nią.
- tak, powiedziała, że musi się nad tym wszystkim zastanowić i żebym dał jej trochę czasu - przytaknąłem.
- no, to jeszcze nic straconego - klepnął mnie w ramię.
- nic?
- Diana to mądra dziewczyna i, gdyby nie chciała się z tobą spotykać, to by to zrobiła od razu, a tak poprosiła tylko o chwilę spokoju, by mogła się zastanowić, którego z was woli.
- nie pocieszyłeś mnie tym - skrzywiłem się.
- mówiła coś jeszcze? - zapytał.
- tak, że on zawsze będzie dla niej kimś ważnym, ale też nie bez powodu zerwali swoje zaręczyny no i... - urwałem.
- no i? - ciągnął mnie za język.
- że mnie kocha, ale, żeby nam się udało musi sobie wszystko przemyśleć.
- no widzisz?
- co widzę? - będąc w złym humorze nie łapałem jego aluzji.
- kocha cię, więc jesteś na lepszej pozycji startowej niż tamten - wydedukował.
- tak myślisz?
- tak... - przytaknął - ...poza tym Diana przecież zawsze spędzała czas z nami, więc ten jej były nie mógł się pojawić zbyt dawno, a z tobą spotyka się od dłuższego czas i kocha cię - uśmiechnął się.
- co mam teraz zrobić? - spojrzałem na przyjaciela.
- prosiła cię o czas, to daj jej go, a w międzyczasie zadbaj o to, by wiedziała, że to ty jesteś tym, którego szuka. Tylko nie nachalnie, niech ma przestrzeń, by mogła sama podjąć decyzje.
- a, jeśli wybierze jego? - zapytałem, po chwili poważniejąc.
- to, wtedy będziemy się tym martwili - klepnął mnie po ramieniu.
- dzięki Liam, jesteś świetnym przyjacielem - powiedziałem i obaj zeszliśmy na dół.
______________________________________________________

Kochane, mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu.

Przepraszam za błędy, jeśli jakieś się pojawiły. Próbowałam wyłapać wszystkie.

Czekam na Wasze opinie!! 

Chcę wiedzieć, co o tym myślicie??

Piszcie w komentarzach <3 


Do następnego ;)

wtorek, 8 lipca 2014

# 47

 Tatiana
          Siedziałam na łóżku obładowana notatkami przygotowując się do nadchodzącego egzaminu zakończenia liceum, powszechnie nazywaną maturą. Co nastąpi już za nie cały miesiąc. Od kilku dni Zayn codziennie przebywa na próbach do nadchodzącej trasy koncertowej, więc w czasie dnia mam ciszę i spokój, nie zapominając że muszę jeszcze pojawiać się w szkole na zajęciach. Bardzo zależy mi na uzyskaniu dobrego wyniku, w przyszłości chcę dostać się na doskonałą uczelnie i zacząć studia menadżerskie.
          Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiona wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Przed wejściem ujrzałam moją siostrę.
- cześć - rzekła radośnie.
- hey, co ty tu robisz? - zapytałam.
- przyszłam cię odwiedzić i zobaczyć jak mieszkasz - powiedziała wchodząc do środka - po za tym chciałam zapytać czy masz wszystkie notatki z matmy.
- jasne chodź na górę - i tak wyszło, że została na dłużej.
          Zrobiłyśmy sobie kawę i razem zabrałyśmy się za naukę. Ona pomagała mi w angielskim i hiszpańskim, zaś ja jej w przedmiotach ścisłych. Siedziałyśmy tak dobre parę godzin zanim nie usłyszałyśmy hałasów na dole. Zbiegłyśmy schodami, a w korytarzu spotkaliśmy chłopców - całą piątkę. I nici ze spokoju - pomyślałam. Przywitałam się całusem ze swoim chłopakiem i całą paczką udaliśmy się do salonu. Chłopcy z zapałem opowiadali co działo się na próbach, żartowali i śmiali się do późnego wieczoru. Okazało się, że supportem na tegorocznej trasie ma być 5 Seconds Of Summer, australijski zespół pochodzący z Sydney, który składa się z czterech chłopców Luke'a Hemmings'a, Michael'a Clifford'a, Calum'a Hood'a i Ashton'a Irwin'a. Zapowiadało się ciekawie. Około północy zebrali się i zostaliśmy sami. 
          Stojąc w holu poczułam na swoich biodrach czyjeś ręce, które błyskawicznie przyciągnęły mnie bliżej niego. Poczułam jak składa pocałunki na mojej szyi.
- w końcu jesteśmy sami - szepnął mi do ucha.
          Odwróciłam się do niego przodem, zarzucając ręce na jego szyję. Uśmiechnęłam się do niego, co od razu odwzajemnił, a po chwili nachylił się i pocałował mnie czule. 
- co dzisiaj porabiałaś? - zapytał.
- oprócz nauki to zbytnio nic i jestem padnięta - odparłam.
- po tych próbach ja też.
          Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy na górę. Postanowiliśmy dla relaksu wykąpać się razem i położyliśmy się do łóżka. Gdy tylko przyłożyłam głowę do poduszki zasnęłam jak niemowlak. Widać bardzo brakowało mi odpoczynku. 

***


          Obudziły mnie promienie słońca. Przeciągnęłam się i poczułam jak ktoś mnie mocniej do siebie przytula. To był Zayn. Już nie spał. Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam w policzek.
- hej - powiedziałam.
- hej mała - odpowiedział całując mnie.
          Postanowiliśmy wstawać. Ruszyłam do łazienki, wykąpałam się, po czym wtarłam w siebie balsam kakaowy i zrobiłam lekki makijaż. Owinięta ręcznikiem udałam się do sypialni. Ubrałam się dzisiaj na rockowo. Nałożyłam na siebie jasne jeansy, bluzkę z 3/4 rękawem i bordowe botki za kostkę <klik>. Zeszłam na dół, kładąc plecak koło komody. Weszłam do kuchni, gdzie przy kuchence stał Zayn, ubrany w same spodnie dresowe. Podeszłam do niego przytulając się do jego pleców i próbując zajrzeć przez jego ramię.
- co gotujesz?
- omlet z warzywami - rzekł przewracając go na drugą stronę.
          Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej sok. Nalałam go sobie do szklanki i usiadłam przy stole. Po kilku minutach Zayn podał talerze z posiłkiem. Zjedliśmy śniadaniem i skierowaliśmy się do korytarza. Założyłam na siebie skórzaną kurtkę, zarzuciłam plecak i wyszliśmy z domu włączając alarm i zamykając go na klucz. Wsiedliśmy do auta i wyjechaliśmy z posesji.

Margaret
          Stałam przed szkołą czekając na Tani. Po chwili nadjechał czarny, sportowy samochód, z którego wyszła uśmiechnięta Tatiana. Za pewne została podwieziona przez Zayn'a, tak samo jak ja przez chłopców.
- cześć siostra - przywitałam się, przytulając ją.
- hey Peggie - odpowiedziała i wspólnie udałyśmy się do szkoły.
          Siedziałam na matmie. Usiadłam specjalnie w ostatniej ławce, żebym przypadkiem nie została wytypowana do rozwiązania zadania przy tablicy, a nie oszukujmy się z matematyki nie jestem zbyt dobra. Na szczęście lekcja szybko minęła i do końca zajęć nie zostało zbyt długo, zaledwie dwa przedmioty, historia, na której mam wygłosić referat i w-f.
          Podczas przerwy na lunch wraz z Hannah znalazłam sis i we trójkę kupując coś do jedzenia usiadłyśmy przy jednym ze stolików znajdujących się w stołówce. Rozmawiałyśmy o nadchodzącej maturze, zastanawiałyśmy się co pojawi się na egzaminie z po szczególnego przedmiotu, a następnie zmieniając temat zaczęłyśmy rozmowę o trasie chłopców i o tym jak ciężko będzie nam, kiedy wyjadą.
          Kiedy przerwa się skończyła udałam się z przyjaciółką szybko do szatni, a potem na salę na w-f, za którym zbytnio nie przepadałam. Po godzinie biegania, zmęczona przebrałam się i wyszłam z budynku szkoły. Nie czekając na Tani skierowałam się w stronę domu. Postanowiłam dzisiaj się przejść. Dlaczego nie wykorzystać tak pięknej pogody, nawet jak było zachmurzone niebo, było dosyć ciepło i aż miałam ochotę na spacer.
          Podczas spaceru po mieście, postanowiłam zajrzeć do kilku sklepów. Kupiłam sobie ulubioną kawę i ruszyłam w stronę alei z najlepszymi sklepami. Po dobrych kilku godzinach, zamówiłam taksówkę i podając kierowcy adres pojechałam do domu.
          Zmęczona dniem od razu po przekroczeniu progu weszłam schodami na górę. Zostawiłam na łóżku wszystkie rzeczy i zamknęłam się w łazience. Nalałam do wanny wodę i relaksujący olejek. Rozebrałam się i weszłam do środka, zanurzając się pod samą szyję. Leżąc w wodzie czułam jak z każdą minutą moje ciało
odpręża się coraz bardziej. Wyszłam z niej dopiero jak woda stała się zimna. Założyłam puchowy szlafrok i wyszłam z łazienki kierując się do sypialni. Z szafy wyciągnęłam za dużą koszulkę Harry'ego i zwyczajne czarne legginsy.
          Zeszłam na dół, wyciągnęłam potrzebne składniki z szafek i zrobiłam sobie zimny, orzeźwiający koktajl z owoców. Następnie nie mając ochoty na robienie jakiegokolwiek obiadu sięgnęłam za telefon i zamówiłam jedzenie z chińskiej restauracji. Czekając na dostawę rozsiadłam się na kanapie skacząc po kanałach i szukając czegoś ciekawego do oglądania.
          40 minut później usłyszałam dzwonek do drzwi. Poderwałam się z kanapy i skierowałam się do korytarza. Otworzyłam drzwi i ujrzałam dostawcę. Odebrałam zamówienie, zapłaciłam i już chciałam zamknąć drzwi, kiedy zobaczyłam podjeżdżający samochód, z którego chwilę potem wyszli chłopcy.
Przywitałam się z chłopakami, a z Harry'm to już szczególnie. Porwał mnie w swoje ramiona i pocałował tak namiętnie, że aż nogi ugięły mi się z wrażenia.
- stęskniłem się za tobą - szepnął mi.
- nie widzieliśmy się zaledwie kilka godzin - rzekłam.
- o kilka godzin za długo - odparł i znów mnie pocałował, ale teraz znacznie dłużej.
- ty mój wariacie... chodź, bo Niall zje nam wszystko - zaśmiałam się, po czym skierowaliśmy się do jadalni.
          Po kolacji zmęczona udałam się do swojego pokoju, gdzie położyłam się na łóżku, założyłam słuchawki i włączyłam ulubioną playlistę. Wpatrując się w sufit zaczęłam rozmyślać. Ktoś nagle wszedł do pokoju. Bez patrzenia wiedziałam, że to Harry, poznałam po jego intensywnym zapachu. Położył się koło mnie i opierając się na jednej ręce zaczął mi się przyglądać. Nagle poczułam jak bawi się moimi włosami, owijając kosmyki wokół palca. Wiedziałam, że w taki sposób chce zwrócić moje zainteresowanie. Nie mając zbytnio wyjścia, bo ten człowiek nigdy nie odpuszcza, wyłączyłam muzykę, odłożyłam iPoda i spojrzałam na niego. Na jego twarzy widniał chytry uśmieszek, oznaczający tylko jedno.
- wiem co ci chodzi po głowie.
- czyżby?
- Harry znam cię nie od dziś i wiem co w danej chwili masz na myśli, a ten uśmieszek wszystko wyjaśnia.
- więc wiesz co zamieszam zrobić... teraz - skończył zdanie akcentując ostatnie słowo, złapał mnie i wylądowałam na nim.
- wariat... - odparłam spoglądając w jego szmaragdowe oczy.
- to już drugi raz dzisiaj, kiedy mnie tak nazywasz - powiedział, a ja nie postrzeżenie złapałam za poduszkę i walnęłam nią Harry'ego.
          Zdziwiony, niespodziewając się ataku zrzucił mnie z siebie. Nie wytrzymując zaczęłam się potwornie śmiać. Nie zauważając on również złapał za poduszkę i waląc mnie nią. Teraz razem śmialiśmy się tak głośno, że mogę przysiąść, że słyszeli nas wszyscy w okolicy. A parę sekund później w pokoju pojawili się chłopcy dołączając się do zabawy. Zaczęliśmy wygłupiać się i tym samym rozpoczynając bitwę na poduszki. Po skończeniu zabawy wszyscy padliśmy zmachani.
______________________________________________________

Wiem, rozdział wyszedł okropnie, ale żeby przejść dalej musiałam jakoś połączyć części. Mogę zdradzić, że od następnego rozdziału zacznie się coś dziać. Pewnie domyślacie się co się stanie,

a to było nie uniknione. 

Mam nadzieję, że chociaż ja uważam, że ten rozdział jest do bani, znajdzie się ktoś komu spodoba się.

Nie przeciągajmy, czekam na wasze komentarze, opinie

a nawet hejty... wszystko zniosę.

Pozdrawiam <3 


środa, 2 lipca 2014

# 46

Tatiana
          Nadszedł dzień przeprowadzki. Na spokojnie pakowałam walizki, zaś Zayn... nie widziałam go jeszcze w takim stanie. Ten był tak rozkojarzony, że nie potrafił nawet wykonać najprostszej czynności. Lataj od jednego pokoju do drugiego szukając swoich rzeczy. Po skończeniu ze swoim bagażem, postanowiłam pomóc Zayn'owi. W domu panował chaos.
- Tani, widziałaś moją bluzę? - zawołał Zayn grzebiąc w swojej szafce z ubraniami.
- którą? - zapytałam wsuwając głowę przez uchylone drzwi do pokoju.
- tą czarną z białym nadrukiem - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem - nigdzie nie mogę jej znaleźć.
- bo zostawiłeś ją w łazience jak się przebierałeś - przypomniałam mu i uśmiechnęłam się do niego.
- dzięki - odparł i skierował się do wcześniej wymienionego pomieszczenia.
- już ją zapakowałam do walizki - przerwała mu wiedząc, że chce po nią iść.
- a... - zawahał się - ten brązowy sweter w...
- też - spojrzałam na niego i wróciłam do salonu.
- a czarna bejsbolówka z białymi rękawami? - krzyknął.
- też jest już zapakowana! - odkrzyknęłam.


Zayn
- stary, z kim ty będziesz miał lepiej niż z Tani - stwierdził Louis stojąc w drzwiach.
- no co? - zapytałem go - co w tym dziwnego, że czasem zapominam gdzie położyłem jakiś sweter czy bluzę?
- koszulę, marynarkę, spodnie... - stanąwszy w progu koło Louis'a, Tani wymieniała inne części garderoby o których nie wspomniałem w swoim pytaniu ani słowem.
- wystarczy Tani - przystopował ją Tommo - zapewniam cię, że doskonale wiem co chcesz powiedzieć - uśmiechnął się do niej wymownie.
- cieszę się mój drogi - odwzajemniła uśmiech.
- ej... - oburzyłem się - czy wy chcecie mi coś zasugerować?
- na przykład to, że jesteś zapominalski? - Tani podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek.
- tylko tyle? - zapytałem zawiedziony.
- a zasłużyłeś na więcej? - zapytała drocząc się ze mną - jak myślisz Lou - spojrzała na niego - skoro jest taki zapominalski to może powinien sobie czymś jeszcze zasłużyć na...
          Zauważyłem w czym rzecz. Trochę się już znaliśmy i wiedziałem doskonale, to znaczy tak mi się przy najmniej wydawało, że wiedziałem kiedy się ze mną droczyła, kiedy celowo podpuszczała mnie sprawdzając poziom mojej wytrzymałości i teraz… byłem pewien, że to właśnie robiła. Podpuszczała mnie.
          Celowo dała mi całusa w policzek... tylko w policzek, namiastkę tej tak wspaniałej pieszczoty, by sprawdzić na ile się opanuje, ile wytrzymam robiąc to co akurat robiłem nie porywając jej w ramiona i całując tak, że aż obojgu nie braknie nam tchu. Potrafiłem to zrobić, naprawdę.
          Byłem wytrwały, ale nie chciałem i nie musiałem się powstrzymywać przed okazywaniem jej uczuć. Zresztą wiedziałem też, że Tani bardzo ceniła sobie to we mnie, to że na przykład trzymałem ją za rękę czy przytulałem ją.
          Wiedziałem, że była z tych, dla których okazywanie uczuć w związku było czymś ważnym i cieszyłem się, bo też taki byłem. Dlatego też nie dałem jej dokończyć pytania, które zadała Tomlinson'owi tylko przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem mocno obejmując ją ramionami.
- aż żałuję, że nie ma tu Els - mruknął Lou na nasz widok.
- bo? - zapytałem spoglądając na niego nadal nie wypuszczając mojej dziewczyny z objęć.
- bo... - zaczął.
- tęsknisz za nią? - Tani spojrzała na niego odwracając się ode mnie plecami.
- to znaczy też, pewnie też, ale też mógłbym ją tak pocałować - wydął usta w podkówkę.
- aaa... - rozjaśniłem się - zazdrośnik jesteś.
- nie... no może trochę - Lou spojrzał na Tani, a za chwilę jego wzrok spoczął na mnie - ty dostałeś całusa w policzek i... a ja nic - pociągnął nosem.
- a to trzeba było tak od razu - odezwała się Tani.
- ty chyba nie chcesz... - spojrzałem na nią gdy wysmyknęła mi się z objęć i podeszła do przyjaciela.
- no przestań - zbagatelizowała moje zastrzeżenia - przecież to nic, zwykły całus - uniosła brwi spoglądając mi w oczy.
- zwykły? - nie wiedziałem czy mówiła to poważnie czy nie. A jeśli tak?
- tak, zwykły - wspięła się lekko na palcach ku szatynowi i...
- Tatiana! - zawołałem, a ona nie słuchając pocałowała Louis'a w policzek.
- stary - roześmiał się - ciebie to jednak łatwo wkręcić.
- a mówiłeś, że wiesz kiedy się z tobą droczę - wróciła się do mnie i ponownie pocałowała mnie tak jak poprzednio ja ją.
- ja się chyba faktycznie starzeję - mruknąłem.
- nie... - uśmiechnął się Louis - po prostu znalazłeś tą jedyną i nie chcesz się nią z nikim dzielić, to zupełnie zrozumiałe. Ja mam podobnie z Eleanor.
          Po skończeniu pakowania zaniosłem walizki do samochodu, po czym pożegnaliśmy się ze wszystkimi i ruszyliśmy do naszego nowego domu.
______________________________________________________

Cześć wszystkim :) po długiej przerwie. 

Przepraszam znów, że nic nie dodawałam, ale już tłumaczę. W tym roku kończyłam

3 rok studiów, musiałam napisać pracę licencjacką oraz nauczyć się

40 pytań na egzamin końcowy, który zdałam dopiero w tam ten piątek.

Teraz mam wakacje i myślę, że uda mi się w końcu pisać mniej więcej regularnie rozdziały.

Sorrki również, że taki krótki, następny postaram się napisać dłuższy.

Do następnego :)

wtorek, 6 maja 2014

# 45

          Leżałam na łóżku myśląc o tym nieszczęsnym wieczorze, kiedy się prawie wygadałam. Chciałam powiedzieć o wszystkim Zayn'owi. Zniszczyłabym nie tylko swoje życie, ale też Harry'ego, Zayn'a i Peggie. Śpiąc z Harry'm zdradziłam Malika swojego chłopaka i Margaret swoją siostrę. Gdy to się wyda mój związek przestanie istnieć i ich również. Z każdym kolejnym dniem milczenia czuję się gorzej. Nie jestem człowiekiem, który potrafi okłamywać najbliższe osoby, więc nie mam pojęcia ile w tym stanie wytrzymam i kiedy w końcu powiem o wszystkim. 
          Wtedy na szczęście, albo nie szczęście w drzwiach pojawił się Styles, jakby wiedział co się dzieje. Przez co uchronił mnie przed popełnieniem największej głupoty. Gdyby się wydało, nie leżałabym teraz spokojnie.
          Pomału promienie słońca wkradały się do pokoju, na zegarku dochodziła 9.00 a ja musiałam już wstawać, aby zdążyć do szkoły. Na szczęście miałam dzisiaj na 10.30. Zayn wyszedł wcześnie rano. Od dzisiaj zaczynają próby do trasy koncertowej, którą rozpoczynają za nie całe dwa miesiące.
          Podniosłam się z łóżka i wstałam udając się od razu do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, następnie wytarłam się, owinęłam ręcznikiem i skierowałam się do garderoby, gdzie przez dłuższą chwilę stałam zastanawiając się co założyć. W końcu na dzisiejszy dzień wybrałam skórzane spodnie, czerwoną koszulę w kratę oraz kamizelkę z futerkiem a do tego czarne buty za kostkę, dużą torbę i złoty zegarek. Wróciłam do łazienki, aby związać swoje blond włosy w koka i nałożyć na twarz delikatny, ale widoczny makijaż. Gotowa zeszłam na dół do kuchni, gdzie już siedziała Peggie popijając za pewne poranną kawę zrobioną przez Liam'a. Witając się z nią nalałam sobie kawy do kubka i biorąc łyk napoju wyciągnęłam z lodówki składniki na kanapki. Dwie zrobiłam sobie teraz, a dwie kolejne na potem do szkoły. Po śniadaniu udałam się do korytarz w celu znalezienia kluczy od auta.
- Peggie widziałaś moje klucze od samochodu? - spytałam się sis, kiedy wchodziła do holu.
- zawsze możemy pojechać moim, albo wziąć któryś z chłopaków.
- nie trzeba, mam - rzekłam widząc klucze na stoliku w salonie.
           Zabrałam je i wraz z Margaret wyszłyśmy z domu. Wsiadłyśmy do samochodu i po chwili ruszyłyśmy w kierunku szkoły. Lekcje szybko zleciały i nie wiadomo kiedy na zegarku wybiła 15.30. Spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy matematycznej. Na korytarzu spotkałam Peggie i razem udałyśmy się do
wyjścia. Gdy wychodziłyśmy ze szkoły zobaczyłam czarny sportowy samochód i Zayn'a stojącego obok.
- cześć - przywitałam się z nim dając mu całusa w usta - co tu robisz?? - następnie zapytałam zaciekawiona, powinien być jeszcze na próbie.
- zabieram was na obiad, chłopcy już czekają - odparł i otworzył na drzwi, abyśmy wsiadły.
- a mój samochód? -zapytałam przypominając sobie, że rano przyjechałyśmy moim autem do szkoły.
- ja pojadę - odezwała się siostra - daj tylko kluczyki - dodała wyciągając w moją stronę rękę. Podałam jej klucze - będę jechać za wami - rzekła i skierowała się na pobliski parking.
- zapraszam - powiedział wskazując otwarte drzwi. Wsiadłam na miejscu pasażera, zapinając się pasem i czekając aż ruszy. Zayn obszedł samochód i usiadł za kierownicą. Tak samo jak ja zapiął pas, po czym odpalił silnik.
          Ruszyliśmy z pod szkoły, a kilkanaście minut później zatrzymaliśmy się na miejscu. Tuż za nami pojawiła się Peggie i wszyscy razem weszliśmy przez rozsuwane drzwi do lokalu, gdzie przy jednym ze stolików czekali pozostali chłopcy pochłonięci rozmowami.

***
          O 17.00 wróciliśmy do domu. Od razu udałam się do pokoju, gdzie zostawiłam torbę i położyłam się na łóżku, aby trochę odpocząć. Wsadziłam do uszu słuchawki i słuchając muzyki przymknęłam oczy. Po chwili usłyszałam zgrzyt otwierających się drzwi i czyjeś kroki. Nie otwierając oczu, wiedziałam że to Zayn, poznałam go po jego zapachu, który tak uwielbiałam.
- Tani... śpisz? - szepnął siadając na brzegu łóżka. Zdjęłam słuchawki i pomału podniosłam powieki.
- nie, tylko odpoczywałam - odparłam siadając na łóżku - coś się stało? - zapytałam.
- chciałem porozmawiać o naszej przeprowadzce. Od kiedy pokazałem ci dom trochę minęło i tu moje pytanie. Kiedy chciałabyś się przeprowadzić? Oczywiście nie naciskam, to ty decydujesz kiedy...
- Zayn - przerwałam mu kładąc palec na jego ustach - możemy nawet dzisiaj - po informowałam go - sporo myślałam i po co czekać dłużej, niech nie stoi dalej pusty - uśmiechnęłam się.
- na prawdę? - spytał na co kiwnęłam głową.
- przecież widzę, jak ci na tym zależy - powiedziałam, a on pocałował mnie czule.
- musimy wszystko spakować, aby o czymś nie zapomnieć - zaczął krążyć po pokoju, wyciągając walizki.
- spokojnie, nie rozpędzaj się tak. Musimy jeszcze powiedzieć o tym reszcie...
           Nie spodziewanie złapał mnie w ramiona i zaczął kręcić się w kółko. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Gdy postawił mnie na ziemi, objął mnie i przyciągnął bliżej siebie, aby potem zatopić się w moich ustach. W tym czasie nie obchodziło mnie nic, byłam tylko ja i on. Następnie przenieśliśmy się na łóżko. Położyliśmy się na nim, nie przestając się całować. Na odległość można było wyczuć napięcie między nami. Potrzebowaliśmy swojego dotyku i pocałunków niczym zaawansowany narkoman kolejnej odurzającej działki heroiny.
           Wplotłam palce w jego aksamitne włosy i delikatnie za nie pociągnęłam. Zayn zamruczał i przygryzł moją dolną wargę. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz pożądania. Po chwili do gry dołączyły nasze języki, które zaczęły walczyć o dominację. Jednak to jego był górą. Potrafił być ostry i drapieżny, a zarazem czuły, co bardzo mi się podobało. Powoli zaczął schodzić niżej. Swoim językiem drażnił moją skórę szyi, na której pojawiła się gęsia skórka, a w tym samym czasie dłonią podwijał moją bluzkę. Nie pozostawałam mu dłużna. Wsadziłam ręce pod jego koszulkę i błądziłam dłońmi po jego wyrzeźbionym torsie. Nie czekając dłużej zerwał ze mnie bluzkę, po czym pozbył się swojej, prezentując swój nagi tors. Po pozbyciu się stanika jego źrenice wyraźnie się powiększyły widząc moje nagie piersi. Swoje dłonie pokierował w ich stronę. Na początku delikatnie je gładził, lecz po chwili nie panując nad emocjami do zabawy dołączył również usta. Zaczął je całować i przygryzać. Byłam zachwycona i zaskoczona tym co Zayn zrobił z moim umysłem i ciałem. Oddałam mu się cała i pozwoliłam być marionetką w jego masywnych, męskich dłoniach.
          W pewnym momencie z mojego gardła wydobył się cichy jęk, który pobudził go do działania jeszcze bardziej. Schodził coraz niżej z pocałunkami. Zręcznie pozbył się moich spodni wraz z koronkowymi majtkami. Natomiast ja poradziłam sobie z jego spodniami, które już leżały koło łóżka. Rozbudzony do maksymalności zaczął składać gorące pocałunki na moim brzuchu, później na wysokości pępka, aż w końcu dotarł do mojej kobiecości. Na początku delikatnie przejechał po niej palcem, później zrobił to samo tylko językiem. Czułam jak podnosi się temperatura mojego ciała i wiedziałam co to oznacza. Swoim językiem w moim wnętrzu poruszał się coraz szybciej, przez co z mojego gardła znów wydobył się przeciągły jęk rozkoszy. Nagle przestał podnosząc głowę. Spojrzał na mnie i z pewnością widział na mojej twarzy wymalowaną przyjemność i żądzę jeszcze większej bliskości. Nie czekając długo zdjął bokserki i wszedł we mnie, gwałtownie i zdecydowanie. Krzyknęłam z rozkoszy. Zayn najpierw robił to szybko, później trochę zwolnił, przez co mogliśmy zaczerpnąć większą dawkę powietrza. Jednak to długo nie trwało, gdyż znów przyspieszył do maksymalnej szybkości.
          Z naszych ust wydobywały się głośne jęki zaspokojenia, a oddechy nawzajem współgrały. Wiedziałam, że nie wiele mi brakuje i niedługo to się stanie. Malikowi również niewiele brakowało, biorąc pod uwagę prędkość poruszania się jego bioder. Jak na zawołanie poczułam jak fala gorąca orgazmu rozchodzi się po całym moim ciele i znajome mrowienie od dołu mojego brzucha, aż do czubka palców u stóp. Zdążyłam jeszcze wypowiedzieć imię mojego chłopaka. Chwilę później dołączył do mnie Zayn. Obydwoje zmęczeni opadliśmy na łóżko.
- kocham cię - powiedział Zayn całując mnie w czoło.
- też cię kocham -  powiedziawszy to przytuliłam się do jego torsu - dobranoc.
- słodkich snów - szepnął wprost do mojego ucha, przez co znów przez moje ciało przeszedł miły dreszcz i ogarnęło je przyjemne ciepło.
______________________________________________________

Hey!!! Wiem, że nie było mnie tu przez dwa miesiące, za co ogromnie Was przepraszam. Wiem, że nic nie wynagrodzi Wam tego, ale mam nadzieję że cieszycie się z nowego rozdziału. 

Ostatnio miałam bardzo dużo spraw na głowie, musiałam zaopiekować się chorą babcią, do tego była jeszcze praca i studia, więc nie miałam czasu na opowiadanie. Teraz jest już lepiej i trzymajcie kciuki, aby udało mi się od teraz dodawać regularnie rozdziały.

Czekam na wasze komentarze, opinie... bo pod ostatnim za wiele ich nie było, co też zbytnio mnie nie motywowało do pisania. Chyba teraz bardziej się postaracie. Chcę wiedzieć, że ktoś jeszcze tu jest i czyta moje opowiadanie czy piszę je na darmo. 

Nie oszukujmy się, miałam już dosyć i z chwilami chciałam przestać pisać a nawet zawiesić bloga, ale jak na razie tego nie zrobię. 

Pomóżcie mi!!! Zostawiajcie KOMENTARZE...

czwartek, 20 lutego 2014

# 44

Tatiana
- tu jesteś... - rzekł Zayn wchodząc do pokoju. Właśnie siedziałam na łóżku próbując czytać książkę - chodź pooglądamy jakiś film, reszta już czeka na dole - podszedł podając mi rękę.
- przepraszam, ale nie mam ochoty - odparłam nie odrywając wzroku od książki.
- Tani coś się stało? - zapytał siadając koło mnie.
- nic, trochę głowa mnie boli i lepiej będzie jak zostanę tutaj, ale ty idź...
- zostanę z tobą - odparł.
- na prawdę nic się nie stanie, jak zostanę sama.
- Tani, zaczynam się martwić. Powiesz mi co się dzieje? - spytał cały czas patrząc na mnie.
          Zamknęłam oczy zastanawiając się co mam zrobić. Poczułam jego dłoń na mojej nodze, przez co od razu otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Odłożyłam książkę i usiadłam przed nim po turecki.
- Zayn, nie wiem jak mam ci to powiedzieć...
- najlepiej będzie od początku - przerwał mi.
- tylko to trudne... - przerwałam - zrobiłam coś złego, czego bardzo żałuję...
- możesz trochę jaśniej, co takiego zrobiłaś, że boisz się o tym powiedzieć? - widziałam, że jest na granicy nerwów a ja moim zachowaniem w ogóle nie pomagałam.
- chodzi o to, że ja... - nie zdążyłam więcej nic powiedzieć, ponieważ drzwi do naszego pokoju się otworzyły, a w nich ujrzałam Harry'ego.
- idziecie wszyscy już czekają? - zapytał wpatrując się we mnie, jakby wiedział co zamierzał zrobić.
- nie, ja z Tani musimy o czym porozmawiać - rzekł Malik.
- ależ z skąd, już idziemy - powiedziałam wstając szybko z łóżka i kierując się do wyjścia - Zayn? - zwróciłam się do mojego chłopaka.
          Widziałam na jego twarzy zmieszanie. Jakby nie ogarniał co się wokół dzieje. Pomału wstał i wyszliśmy wszyscy. Przed schodami Harry złapał mnie za ramię i zatrzymał.
- co ty wyprawiasz? Wiem, że chciałaś mu o wszystkim powiedzieć - szeptał.
- myślałam...
- to źle myślałaś... Tani!
- przepraszam - rzekłam i nie czekając zeszłam na dół.
          Obejrzeliśmy najpierw komedię romantyczną "Love Actually", a potem film akcji. Po wszystkim każdy rozszedł się do swojego pokoju. Wykąpałam się, przebrałam w piżamę i położyłam do łóżka. W czasie kiedy Zayn przebywał w łazience myślałam nad tym co dzisiaj było. Jeszcze trochę a powiedziałam
bym mu o wszystkim. To zabija mnie od środka. Miażdży moje sumienie. To jest dopiero początek, nie wyobrażałam sobie jak będzie dalej. Po jakimś czasie pojawił się Zayn. Położył się koło mnie i spojrzał na mnie. Wiedziałam, że chcę wrócić do naszej wcześniejszej rozmowy, znałam go nie od dziś. Tylko, że ja nie chciałam i musiał wykręcić się najbardziej jak tylko umiałam.
- kochanie... - przerwałam mu zanim jeszcze dobrze nie zaczął.
- proszę cię, nie chcę do tego wracaj, to... już nie ważne - powiedziałam.
- ale chciałaś mi coś powiedzieć - upierał się przy swoim.
- to już nie ma znaczenia, nic ważnego - odparłam.
- jeśli tak uważasz... ale gdyby coś się działo to wiedź, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- oczywiście - przekręciłam się na bok i zamknęłam oczy.

Margaret

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ

          Nie wiem co się dzieję, ale przez ostatnie tygodnie Tani zachowuje się jakoś dziwnie. Większość czasu przesiaduje na górze. Martwię się o nią. Szczerze to zaczęło się od urodzin Zayn. Co takiego się wydarzyło tego dnia, że teraz zamyka się w pokoju unikając jakichkolwiek kontaktów ze wszystkimi. Coś tu jest nie tak. Po za tym wychodzi często z domu znikając na długie godziny. Ona nigdy się tak nie zachowywała. To podejrzane. Widać, że Malik też nie ma pojęcia o co chodzi. Muszę z nią jak najszybciej porozmawiać.
- Tani?! - zawołałam jak tylko zobaczyłam ją wchodzącą do domu.
- nie teraz jestem zmęczona - odparła kierując się na górę.
- chcę tylko porozmawiać - krzyknęłam biegnąc za nią, ale zdążyła zamknąć mi drzwi przed nosem. Zrezygnowana zeszłam na dół i usiadłam na kanapie koło mojego chłopaka.
- nie rozumiem co się z nią dzieje - odparłam
- może ma zły dzień... - powiedział Harry.
- tak, tylko że to trwa już tydzień. Ostatni raz zachowywała się tak, gdy Chris z nią zerwał, przyjaciele się od niej odwrócili, a na dodatek rodzice oznajmili, że się rozwodzą. To było zbyt dużo jak dla niej, a ona jest taka wrażliwa. Martwię się o nią - rzekłam spoglądając na Harry'ego.
- może ja z nią porozmawiam - zaproponował.
- mógłbyś... może tobie się uda.
- spróbuję - wstał i udał się na górę.
          Również wstałam i skierowałam się do kuchni. Dochodziła pora obiadu i przydało, by się zrobić coś do jedzenia. Pomyślałam trochę i zdecydowałam się na zrobienie spaghetti carbonara ze śmietaną, smarzonym boczkiem i serem. Zagotowałam wodę i po chwili włożyłam do niej makaron. Na patelni rozgrzałam olej i podsmarzyłam pokrojony w paseczki boczek, następnie ugotowany makaron przełożyłam na wcześniejszą patelnię, dodałam śmietany, sera i wszystko wymierzałam. Po nie całych 30 minutach obiad był gotowy. W samą porę zjawili się wszyscy domownicy, więc bez problemu mogłam podać im ciepły posiłek, bez żadnego podgrzewania.
- udało ci się z nią pogadać? - spytałam dyskretnie Styles'a gdy wspólnie zmywaliśmy naczynia po obiedzie.
- próbowałem z niej coś wyciągnąć, ale nic z tego. Nie chcę mówić - po informował.
- nie poznaję jej, co mogło się stać, że teraz nie chcę z nikim rozmawiać.
- nie mam pojęcia - rzekł i zrobił przerwę jakby nad czymś myślał - może wyjdziemy dzisiaj wieczorem gdzieś razem? - zapytał.
- czemu nie, dawno nigdzie nie byliśmy - odparłam chowając czysty talerz do szafki.
- w takim razie zabieram cię na koncert Michael'a Buble'a - po informował z cwaniackim uśmiechem.
- oszalałeś, niby w jaki sposób zdobędziesz bilety, z pewnością wszystkie wyprzedane.
- kupiłem już jakiś czas temu.
- wariat - zaśmiałam się wycierając mokre ręce.
- mam rozumieć, że się zgadzasz? - zapytał dla pewności, chociaż wiedział że i tak się zgodzę. Po za tym to był mój ulubiony wokalista.
          Dochodziła 18:00, a koncert zaczynał się o 19:30. Siedziałam w łazience i przygotowywałam się. Wykapałam się, umyłam włosy, po czym wysuszyłam i wyprostowałam. Następnie ubrałam czystą bieliznę i wcześniejszy przygotowane ubrania. Obcisłe czarne, legginsy, łososiową długą koszulę z podwinientym rękawem oraz czarne borki. Nałożyłam delikatny makijaż, podkreślając tym czerwoną sminką usta. Złapałam za torebkę i zeszła na dół, gdzie Harry już na mnie czekał. Wsiedliśmy so samochodu i ruszyliśmy na koncert.
______________________________________________________

Nie wiem co ostatnio się ze mną dzieję. Kiedyś udawało mi

się napisać rozdział w kilka dni, a teraz nie mogę

wyskrobać go w miesiąc, przez co musicie czekać tak długo.

Nie oszukujmy, chciałabym jak najszybciej skończyć te

opowiadanie i zacząć kolejne. Ale nie mam pojęcia kiedy to nadejdzie.

Robię wszystko co mojej mocy.