Margaret
Po wyjściu Harry'ego siedziałam sama w pokoju. Myślałam nad tym co się chwilę temu zdarzyło. Pokłóciliśmy się o taką drobnostkę. Jestem zła na siebie. To moja wina, że wybiegł wściekły z pokoju, zostawiając mnie samą i nie mam pojęcia gdzie teraz jest. Dzwoniłam do niego wiele razy, ale nie odpowiada.
Zrezygnowana podniosłam się z łóżka i podeszła do okna. Na ulicach kręciło się mnóstwo ludzi... dzieci bawiące się ze swoimi zwierzętami... samochody co i rusz przejeżdżające, a to w jedną lub drugą stronę. W oddali rozciągało się centrum miasta, które podczas różnych imprez jest oświetlone fajerwerkami. Widać też Big Ben'a, który szczególnie wyróżnia się z pośród innych budowli, ponieważ jest wysoki i bardzo ładnie podświetlony.
- Peggie - usłyszałam nagle swoje imię. Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam Zayn'a wchodzącego do środka.
Zauważyłam, że coś jest nie, tak. Musiało się coś zdarzyć. Pierwsze co przyszło mi na myśl to, to że coś stało się Harry'emu. Może miał wypadek, albo jeszcze gorszej. Zaczęłam obwiniać się, bo to przeze mnie pokłóciliśmy się. Natychmiast zrobiło mi się słabo. Zakołysałam się i ledwo nie przewróciłam. Na szczęście Zayn w ostatniej chwili złapał mnie ratując przed upadkiem.
- nic ci nie jest? - spytał zmartwiony.
- ze mną nie, ale co z Harry'm? Jest w szpitalu? Miał wypadek? Proszę powiedz mi prawdę...
- co?... Nie, Harry'emu nic nie jest. Jest u mnie w domu, za to kompletnie pijany - odrzekł.
- to dlaczego masz taką minę? - zapytałam. Nie rozumiałam o co tu chodzi. Jeśli Harry'emu nic nie jest, to dlaczego widzę, że coś go gnębi.
- muszę ci o czymś powiedzieć... - zrobił przerwę, nie po kojąc mnie coraz bardziej - ...chodzi o to, że... Harry i Tani spali ze sobą - wydusił w końcu to z siebie i wtedy mój świat się zawalił.
- nie... to nie może być prawda - poderwałam się z łóżka i zaczęłam krążyć po pokoju - z skąd masz pewność, że to się stało?
- wiesz doskonale, że gdy Harry jest pijany, mówi prawdę i to szczerą prawdę - oznajmił - przyszedł do mnie i sam mi to powiedział.
- dosyć! Nie chcę tego słuchać! - krzyknęłam i czułam jak łzy cisną mi się do oczu.
Tatiana
- mogłabyś na chwilę podjechać do chłopców, chcę porozmawiać z siostrą - poprosiłam Perrie.
- myślisz, że to dobry pomysł? - zapytała.
- jeśli się dowiedziała, chciałabym jej to wszystko wytłumaczyć.
- a będzie chciała cię słuchać? - spytała zatrzymując się przed domem chłopców.
- pewnie nie, ale chcę spróbować - odparłam wysiadając z samochodu. Doszłam do drzwi i zapukałam. Po chwili pojawił się w nich Liam.
- hey jest Peggie?
- cześć, jest u siebie - rzekł, a ja ruszyłam schodami na górę. Mówił jeszcze coś, ale nie słuchałam już go.
- Peggie... - zawołałam wchodząc do pokoju, po czym zamarłam widząc w nim Zayn'a.
Nie, to niemożliwe. Skąd on się tu wziął?! Co on tu robi?! Jego wzrok był skierowany wprost na mnie. Po prostu czułam go na sobie. Jedno spojrzenie - tyle myśli jednocześnie cisnących się do mojej głowy. Dreszcze przeszły mi po całym ciele. Co robić? Uciekać? Nie, przecież przyszłam tu porozmawiać z Margaret, ale wiedziałam już, że o wszystkim jej powiedział. Czułam, że robi mi się słabo. Moje serce zdecydowanie za szybko pompowało krew. Jedyne co w tej chwili słyszałam to szybkie odbicia własnego serca. Starałam oddychać się normalnie, co w tej chwili było niemożliwe. Stałam jak wryta- po prostu wszystko zwolniło wokół mnie, a moje nogi odmówiły ruszenia się w jaki kolwiek sposób.
Nie, to niemożliwe. Skąd on się tu wziął?! Co on tu robi?! Jego wzrok był skierowany wprost na mnie. Po prostu czułam go na sobie. Jedno spojrzenie - tyle myśli jednocześnie cisnących się do mojej głowy. Dreszcze przeszły mi po całym ciele. Co robić? Uciekać? Nie, przecież przyszłam tu porozmawiać z Margaret, ale wiedziałam już, że o wszystkim jej powiedział. Czułam, że robi mi się słabo. Moje serce zdecydowanie za szybko pompowało krew. Jedyne co w tej chwili słyszałam to szybkie odbicia własnego serca. Starałam oddychać się normalnie, co w tej chwili było niemożliwe. Stałam jak wryta- po prostu wszystko zwolniło wokół mnie, a moje nogi odmówiły ruszenia się w jaki kolwiek sposób.
- jak mogłaś mi to zrobić... własnej siostrze... nienawidzę cię! - zaczęła wrzeszczeć na mnie i wybiegła z pokoju.
- zadowolona jesteś? Zniszczyłaś wszystkim życie - odezwał się Zayn, następnie wyszedł ignorując mnie. Nie czekając dłużej odwróciłam się i pobiegłam na dół za Margaret.
- Peggie, zaczekaj... - dogoniłam ją jak wychodziła z domu.
- czego ty jeszcze ode mnie chcesz! Daj mi spokój! Nie chcę cię więcej widzieć!
- daj mi to wytłumaczyć... Peggie - złapałam ją za rękę i odwróciłam ją w swoją stronę - ja tego nie chciałam, przysięgam. Myślałam, że to Zayn... dopiero rano zobaczyłam, że to Harry, przepraszam cię - czułam jak po policzkach spływają mi łzy.
- nie wierzę ci.
- proszę uwierz mi, nie wiem jak to się stało, byłam pijana, nic nie pamiętam - płakała, zresztą ja też. Wiedziałam, że zawiodłam ją, że nie powinnam tego robić, ale stało się i nic tego nie zmieni. Chociaż bardzo bym tego chciałam.
Odsunęła się ode mnie, po czym odwróciła i zaczęła biec przed siebie. Pobiegłam za nią, wołałam ją, ale mnie nie słuchała. Zrezygnowana w końcu stanęłam i patrzyłam jak oddala się ode mnie coraz bardziej.
- Tani... chodź nie ma sensu tu dłużej przebywać - Pezz podeszła do mnie, prosząc abyśmy jechały. Chyba zauważyła, że dłuższe siedzenie tutaj nic nie da.
Udałam się za nią do samochodu i pojechałyśmy. Przez całą drogę patrzyłam tylko w okno. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. W tej chwili chciałam być sama. To jest najgorszy dzień mojego życia. Gdy dojechałyśmy wyszłam z auta i ruszyłam do domu Edwards. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i nie mam pojęcia co dalej się stało.
JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
Obudziłam się. Nieee... może "obudziłam się" nie było dobrym określeniem. Leżałam na czym miękkim i czułam ogromny ból głowy. Słyszałam coś, ale bardzo niewyraźnie. Nie miałam siły otworzyć oczu. Nie byłam teraz w stanie poruszyć jakąkolwiek częścią mojego ciała - choćby palcem, ale coś słyszałam i czułam. Słyszałam tylko jakieś niewyraźne szepty, które z każdą chwilą stawały się coraz wyraźniejsze. Czułam miękkie podłoże pod sobą i ból, przerażający ból. Jeszcze coś mnie delikatnie kuło w rękę, ale teraz to był najmniejszy problem. Może uda mi się otworzyć oczy, żeby w ogóle zobaczyć co się
dzieje, bo nawet nie wiedziałam gdzie byłam, jak się tu znalazłam i co mi się stało że wszystko mnie boli. Jak do tego mogło dojść? Dlaczego nic nie pamiętam? Po prostu budzę się w jakimś obcym miejscu. Nie wiem ile minęło, może kilka minut, godzin, ale czułam się coraz lepiej. Słyszałam coraz wyraźniej, i poczułam się na tyle silna, żeby otworzyć oczy, albo może spróbować. Pierwsza próba. Masarka! Dobrze, że ledwo mrugnęłam bo cały świat wokół mnie był otoczony światłem. Ale to jakim światłem! Wszystko tak potwornie raziło! Jakby nagle kilkanaście lamp zostało skierowanych prosto na mnie.
- Tani! - szepnął ktoś koło mnie.
Powoli otworzyłam oczy i po kilkunastu mrugnięciach obraz wyostrzył mi się. Pierwsze co zobaczyłam to Pezz siedzącą koło mnie. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
- gdzie jestem? - zapytałam słabo.
- w szpitalu Tani, zemdlałaś po wyjściu z samochodu - odpowiedziała przyjaciółka.
- witam Panią, widzę, że się obudziliśmy - rzekł lekarz wchodzący do sali - jak się Pani czuje?
- trochę boli mnie głowa - powiedziałam.
- to normalne po takim stanie, więc proszę się nie martwić. Zaraz Pani podamy jakieś leki przeciw bólowe - kiwnęłam głową.
- doktorze co mi jest? - zapytałam. Przez chwilę milczał patrząc się na mnie, dopiero po kilku sekundach podszedł bliżej i odezwał się.
- zrobiliśmy kilka badań i wyszło, że jest Pani...
- czego ty jeszcze ode mnie chcesz! Daj mi spokój! Nie chcę cię więcej widzieć!
- daj mi to wytłumaczyć... Peggie - złapałam ją za rękę i odwróciłam ją w swoją stronę - ja tego nie chciałam, przysięgam. Myślałam, że to Zayn... dopiero rano zobaczyłam, że to Harry, przepraszam cię - czułam jak po policzkach spływają mi łzy.
- nie wierzę ci.
- proszę uwierz mi, nie wiem jak to się stało, byłam pijana, nic nie pamiętam - płakała, zresztą ja też. Wiedziałam, że zawiodłam ją, że nie powinnam tego robić, ale stało się i nic tego nie zmieni. Chociaż bardzo bym tego chciałam.
Odsunęła się ode mnie, po czym odwróciła i zaczęła biec przed siebie. Pobiegłam za nią, wołałam ją, ale mnie nie słuchała. Zrezygnowana w końcu stanęłam i patrzyłam jak oddala się ode mnie coraz bardziej.
- Tani... chodź nie ma sensu tu dłużej przebywać - Pezz podeszła do mnie, prosząc abyśmy jechały. Chyba zauważyła, że dłuższe siedzenie tutaj nic nie da.
Udałam się za nią do samochodu i pojechałyśmy. Przez całą drogę patrzyłam tylko w okno. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. W tej chwili chciałam być sama. To jest najgorszy dzień mojego życia. Gdy dojechałyśmy wyszłam z auta i ruszyłam do domu Edwards. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i nie mam pojęcia co dalej się stało.
JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
Obudziłam się. Nieee... może "obudziłam się" nie było dobrym określeniem. Leżałam na czym miękkim i czułam ogromny ból głowy. Słyszałam coś, ale bardzo niewyraźnie. Nie miałam siły otworzyć oczu. Nie byłam teraz w stanie poruszyć jakąkolwiek częścią mojego ciała - choćby palcem, ale coś słyszałam i czułam. Słyszałam tylko jakieś niewyraźne szepty, które z każdą chwilą stawały się coraz wyraźniejsze. Czułam miękkie podłoże pod sobą i ból, przerażający ból. Jeszcze coś mnie delikatnie kuło w rękę, ale teraz to był najmniejszy problem. Może uda mi się otworzyć oczy, żeby w ogóle zobaczyć co się
dzieje, bo nawet nie wiedziałam gdzie byłam, jak się tu znalazłam i co mi się stało że wszystko mnie boli. Jak do tego mogło dojść? Dlaczego nic nie pamiętam? Po prostu budzę się w jakimś obcym miejscu. Nie wiem ile minęło, może kilka minut, godzin, ale czułam się coraz lepiej. Słyszałam coraz wyraźniej, i poczułam się na tyle silna, żeby otworzyć oczy, albo może spróbować. Pierwsza próba. Masarka! Dobrze, że ledwo mrugnęłam bo cały świat wokół mnie był otoczony światłem. Ale to jakim światłem! Wszystko tak potwornie raziło! Jakby nagle kilkanaście lamp zostało skierowanych prosto na mnie.
- Tani! - szepnął ktoś koło mnie.
Powoli otworzyłam oczy i po kilkunastu mrugnięciach obraz wyostrzył mi się. Pierwsze co zobaczyłam to Pezz siedzącą koło mnie. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
- gdzie jestem? - zapytałam słabo.
- w szpitalu Tani, zemdlałaś po wyjściu z samochodu - odpowiedziała przyjaciółka.
- witam Panią, widzę, że się obudziliśmy - rzekł lekarz wchodzący do sali - jak się Pani czuje?
- trochę boli mnie głowa - powiedziałam.
- to normalne po takim stanie, więc proszę się nie martwić. Zaraz Pani podamy jakieś leki przeciw bólowe - kiwnęłam głową.
- doktorze co mi jest? - zapytałam. Przez chwilę milczał patrząc się na mnie, dopiero po kilku sekundach podszedł bliżej i odezwał się.
- zrobiliśmy kilka badań i wyszło, że jest Pani...
______________________________________________________
O żesz w mordę! Czyżby Tani była w ciąży? Jasny gwint, pewnie nie będzie wiedziała z kim. Oby nie, nie nie nie! Zayn musi jej wybaczyć!
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, wiedziałam że Zayn pójdzie do jej Margaret i jej powie. A szkoda, bo może gdyby tego nie zrobił i siostry pogadały to może to wszystko potoczyło by się inaczej:) Oby tylko wszyscy się pogodzili :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, pozdrawiam Asiek :*
O Jezu... No żeby tak skończyć. Serca nie masz. Mam nadzieję, że jakoś to wszystko się ułoży. Szybko dodaj next. Ładnie Plllloszę :*
OdpowiedzUsuńZgaduję, że jest w ciąży? Nie męcz tak
OdpowiedzUsuńŚwietny blog ;)
OdpowiedzUsuńI co jest? Kurwa koniec???
OdpowiedzUsuń