wtorek, 19 listopada 2013

# 40

Tatiana
          Kolejny dzień zastał nas słoneczny, ale i śnieżny. Z nieba padały grube płaty zimowej zmarzliny. Niesamowity widok, godny upamiętnienia co też zaraz zrobiłam wyciągając z torby aparat i już po chwili miałam sesję zdjęciową ekipy w śniegu. Po porządnym śniadaniu udaliśmy się jeszcze do miasta by zrobić ostatnie zakupy i by jeszcze raz spojrzeć na tak przepiękny pejzaż surowej i wydawałoby się tak
nieprzystępnej natury, a jednak... tu była ona na wyciągnięcie ręki. I naprawdę zostalibyśmy tu, w Alpach jeszcze z co najmniej tydzień, ale Paul już się o chłopców upominał. Powinni już rozpocząć przygotowania i treningi do trasy, Dan poganiały zobowiązania związane z występami tanecznymi w X-Factorze, a ja i Peggie musimy wrócić do szkoły. Tylko Els miała jeszcze odrobinę luzu, ale rzecz jasna solidarnie wracała razem z nami do Londynu. 
          Po dokonaniu wszystkich formalności związanych z pobytem w hotelu i wypożyczeniem samochodu o 10.00 stawiliśmy się na lotnisku gotowi by wrócić do życia i obowiązków. Po odprawie wejściem nr 15 udaliśmy się do samolotu. Sam lot minął dosyć szybko i już po 3 godzinach wylądowaliśmy na swoim tak znanym lotnisku Heathrow. Od razu uderzył w nas tłum fanów, który nie wiadomo z skąd dowiedział się, że właśnie dzisiaj wracamy. Chłopcy rozdawali autografy, a my w tym czasie udałyśmy się po bagaże. Następnie wszyscy taksówką ruszyliśmy i w końcu po około godzinie stanęliśmy przed naszym domem.
- no to już rzeczywiście koniec laby - żachnął smętnie Louis.
- przestań... - ofuknął go Zayn - nie musisz nam o tym przypominać.
- teraz próby, treningi, wywiady i tak w kółko - Harry spojrzał na bagaże i już miał wejść do środka gdy zatrzymał go jeszcze głos Peggie.
- a my?
- co wy? - zapytał zdziwiony.
- wstrzelimy się gdzieś w ten wasz nowy harmonogram? - spytała.
- dobre pytanie - przyznałam.
- ta, zwłaszcza, że teraz utkniecie w studiu na x-czasu - stwierdziła Danielle.
- akurat - Liam sceptycznie odniósł się do tego jej stwierdzenia.
- zobaczymy - żachnęłam - wyjdzie w praniu.
- ok - Eleanor przerwała tę jakże naszą owocną dyskusję - chodźcie już bo jeszcze trochę i wrosnę tu z tą walizką, a chciałabym w końcu coś zjeść.
- ma rację - zgodził się z nią Niall - też bym coś zjadł, zgłodniałem przez ten lot.

Margaret
          Kolejne dni były dla nas wszystkich monotonne. Els wyjechała już do Manchesteru, Danielle przebywa całe godziny na naukach chorografii do następnych odcinków, chłopcy od rana do wieczora przesiadują w studio na próbach do trasy, która z dnia na dzień zbliża się dużymi krokami, zaś ja z sis zawalone jesteśmy nauką i przygotowaniami do egzaminów końcowych.
          Każdy tkwił w wirze pracy, przez co spędzaliśmy ze sobą coraz mniej czasu, a już nie wspominając o spokojnej chwili z własnych chłopakiem. Z tym wszystkim próbowaliśmy pogodzić przygotowania do imprezy z okazji urodzin Zayn'a, które były już za kilka dni. Nagle zwaliło się nam na głowy tyle spraw, pracy, że po powrocie do domu każdy oczekuje choć chwili odpoczynku.
          Jak co rano obudził mnie dzwonek budzika. Wyłączyłam go i automatycznie spojrzałam w bok. Harry spał jakby nigdy nic. Wstałam i podeszłam do okna. Rozsunęłam zasłony wpuszczając do pokoju trochę światła. Od razu usłyszałam za swoimi plecami jęki nie zadowolenia. Odwróciłam się w stronę łóżka, na którym właśnie znajdował się mój chłopak, próbując za wszelką cenę nie dopuścić do siebie promieni słońca. Zaśmiałam się, bo muszę przyznać to był komiczny widok. Podeszłam do łóżka i nachyliłam się nad chłopakiem.
- Harry... skarbie... wstawaj - szepnęłam i poczułam szarpnięcie. W sekundę znalazłam się na Harry'm. Spojrzałam mu w roześmiane oczy i nie mogąc się powstrzymać pocałowałam go. Trzymając mnie w objęciach nie chciał mnie puścić. Po długich trudnościach wyspowodziłam się z jego objęć i wstałam - Hazz rusz ten twój seksowny tyłek i wstawaj - odparłam podchodząc do szafy, z której wyciągnęłam zestaw ubrań na dzisiejszy dzień. Były to zwykłe jeansy, bordowa bluzka, tego samego koloru botki na wysokim słupku oraz złote kolczyki.
- Harold jak się teraz nie ruszysz to spóźnisz się na próbę. Jak wrócę chcę cię widzieć na nogach - nie czekając zabrałam ciuchy i zamknęłam się w łazience.
          Umyłam zęby, twarz oraz rozczesałam swoje blond włosy. Następnie ubrałam przygotowane rzeczy, pomalowałam się i gotowa wyszłam. Gdy znalazłam się w pokoju Styles'a już nie było. Zadowolona zeszłam na dół, gdzie siedziała już Tani ubrana w spodnie moro, czarną bluzkę z kotem na przodzie oraz czarnymi botkami. Był też Liam, który co rano zaparzał wszystkim kawy, Niall wcinający kolejną z rzędu kanapkę i obok Louis. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam obok siostry.
- Tommo jak z klubem, załatwiłeś? - spytała przyjaciela Tani, on potwierdził kiwając głową.
- muzyka też jest - odparł Payne podając nam kubki z gorącym napojem.
- ja z Harry wysłaliśmy już wszystkie zaproszenia - po informowałam.
- o catering się nie martw - rzekł Niall.
- super, więc wszystko gotowe... cholera!
- co jest Tani? - zapytałam.
- tort, zapomniałam o torcie...
- spokojnie, Els już zamówiła odpowiedni tort - uspokoił ją Lou.
- dzięki bogu - odetchnęła z ulgą.
          W połowie śniadania zjawił się Harry, a chwilę potem Zayn gotowy do wyjścia. Ubraliśmy się ciepło i po zamknięciu domu wsiedliśmy do auta. Chłopcy podwieźli nas do szkoły, a sami udali się do studia na próbę.
         Gdy tylko pojawiłyśmy się w szkole każdy spoglądał na nas dziwnie. Nie miałam pojęcia o co im chodzi. Fakt nie było nas kilka dni, ale to nie zmienia niczego, każdemu może się zdarzyć. Nagle przed nami pojawiła się oczywiście "królowa" szkoły wraz ze swoimi psiapsiółami zagradzając nam drogę.
- no proszę siostry Johnson raczyły się pojawić.
- czego chcesz znowu Holly, nie masz już kogo dręczyć? - spytała ją Tani.
- spokojnie Tani, chciałam się tylko dowiedzieć co oni w was widzą. Nie jesteście takie piękne jak ja - rzekła zarzucając włosami do tyłu i mierząc nas od góry do dołu.
- taak, nie jesteście warte z nimi być - dodała druga.
- Holly, myślisz że rzucili, by się na taką tapeciarę jak ty - parchnęłam - nie znasz ich i z pewnością nie jesteś w ich typie.
- zobaczymy, to jeszcze nie koniec - syknęła i odpychając nas odeszła, a za nią jej przyjaciółki.
          Po za tym zajściem nic ciekawego się nie działo. Lekcje minęły dosyć szybko i już o 15 byłyśmy w domu, aby później robić przygotowania do urodzin Zayn'a.

Tatiana
KILKANAŚCIE DNI PÓŹNIEJ

          Stałam przy kuchni ubrana w za dużą koszulę Zayn'a szykując dla niego śniadanie. Nagle poczułam czyjeś dłonie na swojej talii.
- cześć kochanie - zamruczał mi do ucha - co tam szykujesz?
- hey skarbie, pyszne śniadanie dla ciebie - odpowiedziałam lekko zaskoczona.
- eee tam... ja mam lepszy pomysł, chodź tu do mnie - powiedział odwracając mnie.
- Malik! chcesz, abym przypaliła - jęknęłam spoglądając na roześmianego chłopaka. Ten nic sobie z tego nie robiąc wbił się w moje usta.
          Czułam się jakby nic się nie liczyło, byliśmy tylko my. Zarzuciłam ręce na jego szyję o przywarłam do niego jeszcze bardziej pogłębiając pocałunek. Złapał mnie za uda i posadził na blacie, stając między moimi nogami, którymi oplotłam go w talii. Zjechał ustami na moją szyję i składał pocałunki kierując się coraz niżej. Zatraciliśmy się w chwili, że nie myślałam o niczym innym.
          Nagle poczułam paskudny zapach spalenizny, co mnie od razu sprowadziło na ziemię. Odepchnęłam Zayn, zeskoczyłam z szafki i podeszłam do kuchni. Naleśnik smażący się na patelni spalił się na wiór.
- i widzisz co narobiłeś! - pokazałam mu spalonego naleśnika.
- będziesz się złościć o jednego naleśnika... kochanie. Na stole już jest cały talerz, który wystarczy dla nas dwóch i zapewniam cię, że gdyby był tu Niall starczyło, by i dla niego - chyba próbował mnie jakimś sposobem udobruchać.
- dobra dzisiaj ci daruję - posłałam mu szeroki uśmiech, który od razu odwzajemnił.
          Usiadł przy stole i zaczął jeść śniadanie. Podałam mu jeszcze syrop klonowy, czekoladę i wpatrywałam się w niego.
- gdzie wszyscy? - zapytał nie spodziewanie. Chyba dopiero teraz zorientował się, że w domu nikogo nie ma oprócz nas.
- wyszli, Lou pojechał do Els, Harry wyciągnął gdzieś Peggie, a Niall... Liam'a. Wiesz po rozstaniu z Dan chciał go czym zająć, aby o tym nie myślał - po informowałam go rzecz racja nieprawdziwymi faktami, ale tylko dlatego, aby się niczego się dowiedział - a może my też byśmy gdzieś wyszli. Dawno nigdzie nie byliśmy sami? - spytałam siadając mu na kolanach i zarzucając ręce na jego szyję.
          Musiałam zająć go, kiedy reszta próbuje przygotować wszystko na dzisiejszą imprezę.
- tak się składa, że chcę gdzieś cię zabrać i coś pokazać - odparł między kolejnymi kęsami naleśnika.
- super, to ja lecę się przygotować, a ty skończ śniadanie - pocałowałam go w policzek i zadowolona z obrotu wydarzeń pognałam schodami na górę.
          Stanęłam przed szafą i zaczęłam przeglądać wieszaki z ubraniami. Musiałam założyć coś wygodnego, jeśli mamy cały dzień spędzić na chodzeniu po mieście. W końcu stanęło na czarnych, skórzanych spodniach, szarej bluzce, a na nogi ubrałam szare, krótkie UGG. Ubrana weszłam do łazienki, gdzie podkreśliłam tylko oko czarną kredką i nałożyłam truskawkowy błyszczyk na usta. Gotowa zbiegłam na dół, gdzie czekał już na mnie Zayn. Zakluczyliśmy dom, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy.
______________________________________________________

Hejka :) Dopadło mnie przeziębienie i masakrycznie się czuję, ale chciałam go dla was skończyć. Dlatego  mam nadzieję, że się spodoba i zostawicie swoje opinie. Nie mam pojęcia kiedy będzie następny. Jak będę miała trochę siły i weny to postaram się wam coś naskrobać, ale niczego nie obiecuję. 

Zostawiajcie komentarze, moją motywację do dalszego pisania.

Kocham Was <3

sobota, 2 listopada 2013

# 39

Niall
          Wszyscy zjechali i byli już na dole. Pozostałem tylko ja. Spojrzałem w dół na przyjaciół. Kiwnąłem ręką, że zaraz do nich dołączę i ruszyłem. Gdzieś w połowie trasy zauważyłem na swoim torze możliwą kolizję.
- cholera… - zakląłem - w którą stronę uciekać? - zastanawiałem się, ale nim powziąłem decyzję wraz z drugim zjeżdżającym zderzyliśmy się w dość widowiskowy sposób. Owy deskarz podciął mnie całkowicie, że przekoziołkowałem dwa razy po śniegu nim się zatrzymałem.
- przepraszam, naprawdę przepraszam - usłyszałem po chwili jego głos i... dziękowałem w duchu, że nie zdążyłem wybuchnąć bo podcięła mnie dziewczyna i to nie byle jaka. Szatynka o zielonych oczach i już to wiedziałem, po kilku sekundach wzrokowego kontaktu, że była pełna gracji i wdzięku.
- nie, nic się nie stało... - próbowałem się podnieść z ziemi.
- jeżdżę od niedawna, ale lubię deskę i gdy tylko mogę to próbuję jeździć choć czasem efekt jest jak sam widziałeś - powiedziała swoim aksamitnym głosem.
- Niall - przedstawiłem się - Niall Horan.
- Diana Clark, miło mi - odwzajemniła powitanie.
- żyjecie - pozostali zdążyli do nas dobiec.
- tak - potwierdziłem - oprócz siniaka na tyłku u mnie jest raczej ok, a u ciebie? - spojrzałem na nową znajomą.
- u mnie też.
- co się stało? - zapytał nas Liam.
- mój błąd... - przyznała Diana - trochę mnie zniosło nie w tę stronę.
- nic się nie stało - uśmiechnąłem się - a ja poznałem cud Austriaczkę.
- Austriaczkę? - zdziwił się Louis patrząc na Dianę.
- co? Ja? Nie... - zaprzeczyła - Brytyjka z krwi i kości. Północna część Szkocji, obecnie na stażu w Londynie.
- w Londynie? - dopytywał Harry.
- tak - przyznała, a widząc ich spojrzenia zapytała - mam się bać?
- spokojnie - uśmiechnęła się Tani - to poczciwe baranki.
- my też z Londynu na urlopie - wyjaśniła Danielle.
- chłopaki uczą nas jeździć choć my w tym średnio kumate - roześmiała się Els.
- a właśnie... to Zayn... - Tani wskazała swojego chłopaka - obok Liam i Dan, dalej Louis i Eleanor, następnie Harry i Peggie, no i Niall, którego omal nie zabiłaś.
- za co przeprosiła i wszystko jest ok - stanąłem tuż obok niej.
- Diana Clark, miło mi was poznać.
- no to oficjalkę mamy za sobą - podkreślił Harry - co dalej robimy?
- głodne? - Zayn zapytał dziewczyny.
- a i owszem - przyznały jednomyślnie.
- dołączysz do nas Diana? - i ją zapytał.
- jeśli macie ochotę na moje towarzystwo… - spojrzała niepewnie na nas.
- no pewnie!
- inaczej byśmy nie pytali! - przyznaliśmy zgodnie.
- a ty Niall? - Peggie z uśmiechem spojrzała na wpatrzonego w Dianę Irlandczyka.
- czy twój chłopak jest wysoki i silny? - zapytałem ją nagle.
- nie mam chłopaka - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- bardzo mam ochotę na twoje towarzystwo - moją twarz rozjaśnił szczery uśmiech. Podsunąłem jej ramię, za które po chwili wsunęła swoją rękę. W drugą biorąc deskę i ruszyliśmy coś zjeść.

Tatiana
           Siedzieliśmy w małej knajpce ulokowanej w pobliżu stoku. Zamówiliśmy jedzenie, które po chwili zostało dostarczone przez kelnera. W między czasie przebiegały przeróżne rozmowy.
- to co Diana, zdradzisz nam coś o sobie? - zapytał ją Lou gdy skończyliśmy jeść.
- a co chcielibyście wiedzieć? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- najlepiej wszystko - Niall spojrzał na nią wymownie.
- trochę mało czasu - roześmiała się - zacznę, a gdy dojdę do najciekawszego miejsca wy będziecie się zbierać.
- to na razie poprosimy o wersję skróconą - zdecydował Liam - a w razie co to my już dopytamy o resztę.
- ok - zgodziła się.
- no Diana, coś mówiłaś prawda? Staż w Londynie? - odezwał się w końcu beztroskim tonem Harry.
- tak - zaczęła - pracuję w branży tekstylnej, moda i wszystko co się z nią wiąże.
- a gdzie dokładnie w Londynie? - dopytywała Peggie.
- dom mody Burberry - fala westchnień przeszła po nas wszystkich. Taka młoda, a już pracuje w takim miejscu.
- o moja ulubiona marka ubrań - po informował Hazza.
- hehe fajnie to słyszeć.
- no to co tam robisz? - zapytałam ją chcąc, by poszerzyła podane przed chwilą informacje.
- jak już wiecie mam tam staż. Młodszy asystent kierownika działu projektowania ubrań wyjściowych, to ja - uśmiechnęła się.
- wow - odezwała się El - jak to oficjalnie brzmi.
- prawda? - Diana była tego samego zdania.
- mówisz o stażu - Liam spojrzał na nią - a masz szansę by tam zostać na stałe? - zapytał ją.
- jest takowa szansa - potwierdziła - ale jak to mówi moja szefowa trzeba na to zasłużyć.
- to znaczy? - dopytywała Margaret.
- to znaczy, że muszę się wykazać czymś co zarówno ją jak i pewnie wszystkich odbiorców naszych kolekcji zachwyci.
- ciężki orzech do zgryzienia - przyznałam - ale dasz radę i możesz liczyć na nasze wsparcie - uśmiechnęła się.
- jak najbardziej - przyznali wszyscy.
- no właśnie - teraz prym pytań przejęła Diana - a wy? Co robicie? - spojrzała po nas.
- my śpiewamy... - wyjaśnił Niall.
- śpiewacie? - zdziwiła się.
- taak - potwierdził mój chłopak - One Direction, to my.
- One... Direction... - powtórzyła powoli za pewne usiłując przypomnieć sobie czy, aby zna taki zespół.
- Gotta be you... One thing... - wymieniali chłopcy swoje hity.
- to wy! - krzyknęła nagle uśmiechając się szeroko.
- no no... - Lou pogroził jej palcem - nie znać nas toż to zbrodnia.
- nie nie - zaprzeczyła - znam was oczywiście, tylko pracując w branży tekstylnej nie ma się za wiele czasu - usprawiedliwiała się - ale tak, znam was, słucham i uwielbiam.
- noo... - uśmiechnęli się chłopcy. 
- zrehabilitowałaś się - dodał Harry.
- no, a my im towarzyszymy tu i ówdzie - rzekłam widząc spojrzenie Diany utkwione w mnie i dziewczynach.
          Spacerkiem w blasku zachodzącego słońca dreptaliśmy wolnym krokiem do samochodu. Dzień pełen wrażeń, my dziewczyny obskoczyłyśmy wszystkie sklepy, które chciałyśmy, potem chłopaki, a i poprzez nich i my wyszaleliśmy się na stoku, potem obiad w miłym towarzystwie nowo poznanej dziewczyny, która jak wyraźnie widzieliśmy Niall'owi wpadła w oko. No i teraz kierowaliśmy się do samochodu by móc wrócić do hotelu.
- Diana - Niall spojrzał na nią - ty zostajesz jeszcze czy może możemy cię gdzieś podrzucić, jeśli nie masz transportu? -  każde słowo wypowiadał drżącym głosem, który dla bardziej wyczulonych na pewne sprawy dziewczyn oznaczał, czy cię jeszcze zobaczę? daj mi proszę swój numer telefonu?
- jeśli to nie byłby dla was kłopot... - zaczęła, a Horan'owi na sam ten początek zdania już się cieplej zrobiło na sercu - to chętnie zabrałabym się z wami. Dotarłam tu autobusem, a następny mam dopiero za 40 minut, a czuję, że wysiadam po dzisiejszym dniu.
- żaden problem dla nas - odpowiedział Blondynek w imieniu wszystkich.
- no to zbieramy się i jazda do samochodu - zakomenderował Louis, który jako pierwszy wsiadł do samochodu na miejscu kierowcy.
          Niall jak prawdziwy gentlemen pomógł Dianie zapakować jej torbę do bagażnika i wszyscy razem usadowiliśmy się w samochodzie, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną.
______________________________________________________

Siema, siema, siema xd Chyba nie wyszedł aż tak źle, ale mógł być lepszy. No, ale opinię zostawię wam :) Przepraszam tylko, że jest w nim pełno dialogów, a mało opisów. Nie wiem sama jak to się stało, ale chyba nie przeszkadza wam to zbyt mocno??

Nie wiem co tu jeszcze napisać... czekam na wasze komentarze.

Kocham Was!!!