niedziela, 13 października 2013

# 37

Louis
- próbujcie dalej dzwonić - wyciągnąłem z kieszeni spodni kluczyki od samochodu i wsiadłem za kierownicę - Niall - zwróciłem się jeszcze do niego - ty dzwoń do Els, nie mogę równocześnie prowadzić i dzwonić, nie mam zestawu słuchawkowego.
- jasne już dzwonię - wyciągnął swój telefon i wystukał numer Calder.
          Włożyłem klucz do stacyjki, przekręciłem i po chwili silnik samochodu zaskoczył. Ostrożnie wycofałem z parkingu i wjechałem na główną drogę. Trzeba przyznać, że kiedy trzeba miałem twardą nogę i kiedy trzeba potrafię depnąć na pedał gazu. Nie zważając na znaki drogowe... no prawie nie zważając na nie gdzie tylko się dało jechałem ponad 100/h. Chłopaki nadal próbowali się dodzwonić do dziewczyn jednocześnie nawigując mnie by jak najszybciej dotrzeć na miejsce.
- Louis, zwolnij - krzyknął Liam dostrzegając na horyzoncie policyjny patrol.
- cholera, co oni tam robią - ściągnąłem nogę z gazu i przycisnąłem delikatnie hamulec. A po przejechaniu jeszcze kilku metrów dołączyłem do kolumny samochodów, które powoli płynnym ruchem podjeżdżały jak się okazało do policyjnej blokady. Policjanci, a dokładniej dwoje funkcjonariuszy austriackiej drogówki zawracali każdy samochód i kierowali na dostępne objazdy. Nikt, absolutnie nikt nie mógł tędy przejechać.
- Panowie zawracamy - usłyszeliśmy o dziwo w swoim języku.
- ale my musimy tam pojechać - Liam zaczął tłumaczyć ich sytuację.
- nie ma mowy, do czasu zakończenia akcji ratunkowej i wymuszenia mechanicznego zejścia pozostałości po lawinowej nikt nie ma prawa wjazdu na ten teren.
- Pan nie rozumie... - Zayn wtrącił się do rozmowy.
- bez dyskusji... - funkcjonariusz krótko uciął rozmowę - proszę wycofać i nie blokować trasy - nakazał nam i wrócił do swojego towarzysza, który instruował kolejnych podjeżdżających kierowców.
- niech to diabli! - zacisnąłem ręce na kierownicy i spojrzałem przed siebie - a jeśli one tam są? - zastanawiałem się w duchu - co robić? co robić? cholera... - westchnąłem - przez tych baranów siłą nie przejedziemy - mruknąłem i mimo wszystko raz jeszcze spojrzałem na policjanta w nadziei, że może jednak nas przepuści, ale ten niestety pokiwał tylko przecząco głową, był nieugięty. Nie pozostawało więc nic innego jak zrobić to co nam kazał. Wrzuciłem bieg i powoli ruszyłem we wskazaną przez policjanta ulicę z której miałem zawrócić by móc z powrotem wjechać na drogę, z której przyjechaliśmy.
- co z tymi telefonami? - zapytałem gdy już byliśmy poza zasięgiem patrolu - dalej nic? - mój głos wyrażał kompletną frustrację.
- nic... niestety nic - Niall położył mi rękę na ramieniu - zastanówmy się co dalej?

Harry
- Harry - odezwał się Zayn - powiedziałeś, że dzwoniła do ciebie Peggie.
- tak - potwierdziłem.
- co dokładnie mówiła? że co będą robiły? - zapytał.
Przez chwilę zastanawiałem się usiłując przypomnieć sobie słowa mojej dziewczyny.
- mówiła, że robią wypad na miasto, że idą w teren i że... - zawiesiłem głos.
- i? - dopytywał Zayn - Harry, mówże! 
- mówiła, że jadą na północną stronę miasta - dokończyłem.
- ale wcześniej był wypad na miasto tak? - zapytał Niall.
- tak - potwierdziłem.
- mam nadzieję, że one tu w ogóle nie dotarły, że nie zdążyły - odezwał się głucho Louis kierując samochód w stronę centrum.

Margaret
- Tani łap taksówkę! - krzyknęłam do sis gdy ta jako pierwsza wyszła z centrum handlowego.
          Wraz z Els wyszłyśmy niemal tuż za nią, każda w odstępie 2, 3 minut po przejściu przez kasy. Uwielbiałyśmy zakupy choć nawet niekoniecznie chodziło o kupowanie, to co mogłyśmy robić wręcz godzinami to chodzić po sklepach, oglądać i przymierzać, a gdy znalazłyśmy jakąś perełkę zakupową dopiero wtedy w ruch szły pieniądze bądź karty kredytowe. No i trzeba przyznać, że i tym razem zeszło nam trochę czasu na przejściu przez kilkanaście sklepów usytuowanych w centrum miasta. 
- mam! - zaraz po wyjściu z budynku zobaczyłyśmy uśmiechniętą Tani, która stała tuż obok charakterystycznego samochodu z napisem "taxi" na dachu. Pośpiesznie zapakowałyśmy pakunki do jego bagażnika i wsiadły do niego. Tani z przodu obok kierowcy, a ja, Dan i Els z tyłu. 
- dokąd jedziemy? - zapytał je taksówkarz.
- do wejścia na szlaki - odpowiedziała Dan - północna strona miasta.
- robi się - uśmiechnął się i po chwili włączył się do ruchu.
          Po kilkunastu minutach jazdy jako że z samego centrum do północnej strony miasta nie było, aż tak daleko prawie dojechałyśmy do celu... prawie, bo natrafiłyśmy na policyjną blokadę.
- co się dzieje? - taksówkarz zapytał po austriacku policjanta kierującego ruchem.
- zeszła nie spodziewanie lawina śnieżna - wyjaśnił - wyciągnęli już 2 przysypane osoby, a teraz biorą się za rozmieszczenie ładunków.
- coś nie tak? - zapytałam, dopiero orientując się, że nas zatrzymali.
- nie przejedziemy - wytłumaczył taksówkarz już po angielsku.
- jak to? dlaczego? - Dan i Els również nie wiedziały dlaczego zostałyśmy zatrzymani.
- w tym miejscu zeszła lawina. Niemal pół terenu zostało przysypane kilku nastoma metrami śniegu, który zszedł z najwyższych szczytów, dlatego lawina była nie kontrolowana, na takiej wysokości trudno o rozmieszczenie jakichkolwiek czujników. Akcja ratunkowa dobiegła już końca , ale teraz muszą mechanicznie doprowadzić do zejścia pozostałości po tej lawinie - wyjaśnił policjant.
- mechanicznie? - zapytałam.
- wysadzą ją ładunkami wybuchowymi.
- czyli nici z wędrówkami? - Tani spojrzała na niego.
- dzisiaj na pewno tak, przykro mi moje panie - uśmiechnął się lekko jak na te przykre okoliczności.
- to nic, dziękujemy za informacje - podziękowałyśmy, a taksówkarz zawrócił kierując się z powrotem do centrum.

Eleanor
- to co robimy? - Tani odwróciła się i spojrzała na nas.
- poczekajcie, zadzwonię do Zayn'a i zobaczymy co u nich. Może zmęczenie już ich pokonało i będziemy mogli się gdzieś razem spotkać - uśmiechnęłam się. Po krótkiej chwili szukania w plecaku wyciągnęła telefon i włączyłam go - o rany! - zdziwiona spojrzałam na wyświetlacz.
- co się stało? - Dan zaglądała mi przez ramię na wyświetlacz telefonu - zepsuł się?
- nie, tylko... - spojrzałam na licznik połączeń - 30 nieodebranych połączeń od Louis'a i Niall'a.
- podejrzane - mruknęła Peggie - musieli bardzo czegoś chcieć, bo nie dzwonili by tyle razy.
- ech... - westchnęłam - raz wyciszyłam telefon przez te denerwujące zmiany sieci, a tu świat się wali i musisz być dostępna.
- czekaj, zobaczę u siebie - Tani sięgnęła po swój telefon.
- ja również - to samo zrobiła Peggie.
- identycznie - Danielle spojrzała na wyświetlacz - 35 nieodebranych połączeń z tymże od Liam'a.
- a ja od Zayn'a - Tani zaczęła się już trochę martwić.
          Ot tak by tak intensywnie do nas nie dzwonili, a tylko na godzinę wyciszyłyśmy telefony.
- dzwonię do Zayn'a - zdecydowała Tani - zaraz ustalimy co się dzieje - kliknęła w jedno połączenie Zayn'a do niej i zaraz dzięki temu wykonała połączenie odwrotne.
- już wiem - odezwała się Peggie.
- co wiesz? - spojrzałam na nią.
- nie skojarzyłam od razu, chodzi im pewnie o tę lawinę.
- dlaczego tak myślisz? - próbowałam dociec jej toku myślenia.
- bo gdy rano dzwoniłam do Harry'ego to mówiłam mu, że chcemy tam pojechać.
- zaraz się dowiemy co i jak gdy Tani dodzwoni się do Zayn'a - preferowałam nad konkretnym źródłem informacji, a takowych na pewno udzielą im chłopaki.
______________________________________________________

Cześć, mamy kolejny rozdział. Nie będę się rozpisywać tylko czekam na wasze komentarze, piszcie co sądzicie o tym rozdziale. No i zauważyłam, że coraz mniej osób czyta moje wypociny, a jeszcze mniej zostawia komentarz. Cztery osoby, to bardzo mało. 

Zatem jak pojawi się 6 komentarzy to dodam kolejny rozdział.

Pozdrawiam :D

2 komentarze:

  1. Uff nic im się nie stało, jak dobrze.
    Suuper rozdział i nie mogę się już doczekać kolejnego.
    http://kochaj-zyj-marz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny !
    Ja tak się bałam o dziewczyny, ale na szczęście nic im nie jest ;p
    Czekam na nn

    Mwahh ♥

    OdpowiedzUsuń