wtorek, 17 września 2013

# 34

Margaret 
          Impreza trwała w najlepsze. Wszyscy się dobrze bawili. Siedziałam przy stoliku i popijałam szampana. Zostały dwie godziny do północny. Po tych wszystkich tańcach czułam jak mnie nogi bolą, więc postanowiłam pójść do pokoju przebrać buty. Wsiadałam do windy i wciskając odpowiedni guzik pojechałam na 4 piętro.
          Na samym wejściu zdjęłam szpilki, zostawiając je przy drzwiach. Sięgnęłam do walizki i wyciągnęłam z niej czarne baleriny, które od razu założyłam. Podnosząc się z łóżka i wychodząc z pokoju natknęłam się na Harry'ego.
- czego chcesz? - spytałam poirytowana jego widokiem. 
- porozmawiać.
- teraz zabrało ci się na rozmowy?
- muszę ci o czym powiedzieć zanim będzie za późno. Wiem ,że ostatnio okropnie zachowywałem się w stosunku do ciebie, ale uwierz nie miałem wyboru.
- już to mówiłeś, powtarzasz się.
- posłuchaj - zaczął - to co było między mną a Taylor...
- nie mam zamiaru słuchać co było między tobą a nią, rozumiesz!
- to nie tak, chciałem powiedzieć, że to wszystko było kłamstwem. Wytwórnia zmusiła mnie, abym udawał, że jesteśmy razem. Chcieli, żeby o nas było głośno, a zwłaszcza o Taylor.
- i po co mi to mówisz?
- chcę ci powiedzieć, że skończyłem z tym, definitywnie.
- i co z tego? Myślisz, że teraz rzucę ci się w ramiona i wszystko będzie dobrze?
- nie, ale... cholera spieprzyłem wszystko, nie powinienem... przepraszam.
- Harry, cieszę się, że powiedziałeś mi prawdę, ale to chyba za późno, aby mówić o nas. Miałeś swój czas i nie wykorzystałeś go, a ja wiecznie nie będę czekać - odparłam i chciałam zejść na dół.
- zaczekaj - powiedział schrypniętym głosem i wziął mnie za rękę.
          Splotłam jego palce ze swoimi i mocno uścisnęłam dając do zrozumienia, że jednak nie czuje do niego żalu. Byliśmy przyjaciółmi. Chyba od początku tak było. 
          Wciąż trzymał mnie za rękę. Chciałam ją cofnąć, lecz on tylko wzmocnił uścisk i wówczas poczułam pierwszy promyk nadziei rozkwitający w moim sercu. Nie chciałam jednak iść tą drogą, bo prowadziła donikąd. 
          Ale Harry nadal mnie nie puszczał. Zupełnie jakby nas przymurowało, jakby czas się zatrzymał. W końcu odważyłam się unieść wzrok. Łzy spływały po jego przystojnej twarzy. A gdy nasze oczy się spotkały, to jakby coś w nim pękło. Tak czy owak zniknęła gdzieś arogancka maska i uległ wreszcie miłości, którą tak długo ukrywał pod pozorami obojętności. 
          Jednak zamiast triumfować, że Harry wreszcie zdradził, co kryje w sercu, zamiast czuć satysfakcję i dumę ze zwycięstwa, ogarnęła mnie czułość i pragnienie opiekowania się nim. 
- tak bardzo tęskniłem za tobą - wyszeptał - za twoim uśmiechem, dotykiem...
- Harry - powiedziałam, lecz on przyciągnął mnie do siebie, a ja go nie odepchnęłam.
          Zmiękłam w jego ramionach, ale to Harry pierwszy mnie pocałował. Gdy nasze wargi się zetknęły, zamknęłam oczy, czując dreszcz przechodzący przez ciało. Czułam, jakby to był mój pierwszy pocałunek w życiu. Miał miękkie wargi, przylgnęliśmy do siebie z namiętnością, która przyćmiła wszystkie wcześniejsze uczucia. Jeżeli kiedykolwiek wątpiłam w miłość Harry'ego, to teraz byłam jej pewna. Otoczyłam nogami jego biodra, gdy wniósł mnie do pokoju i kopnięciem zamknął drzwi.

Tatiana
          Czas biegł nie ubłagalnie. Stałam oparta o blat baru czekając na kolejnego drinka. Spoglądałam na bawiący się tłum. Widziałam jak Louis szaleje wraz z Els, Danielle tańczy z Liam'em i nawet Niall będąc sam świetnie się bawił. Zaciekawiło mnie tylko, gdzie podziała się Peggie. Od dobrych 30 minut jej nie widziałam. Zastanawiając się zauważyłam zmierzającego w moim kierunku Zayn'a. Z jego twarzy nie z schodził dzisiaj uśmiech.
 - zatańczymy? - zaproponował podając mi swoją dłoń.
          Złapałam ją i mimowolnie przywarła do chłopaka. Za naszych plecami grała cichutko nasza ulubiona melodia. Chciałam tak trwać wiecznie. W tej chwili nie liczyło się co działo się na zewnątrz. Liczyliśmy się tylko my. Kochałam tego chłopaka całym sercem i wiedziałam, że on mnie też. Czułam się przy nim bezpiecznie szczęśliwa.
- Zayn, widziałeś może Peggie? Nigdzie nie mogę jej znaleźć, martwię się o nią.
- kochanie na pewno gdzieś tu jest, albo poszła na górę. Nie masz się o co martwisz - pocałował mnie czule w czoło.
- może i masz rację - powiedziałam wtulając się w jego klatkę.
          Tuż przed północą wszyscy wyszliśmy na balkon. Każdy odliczał do nowego roku, a gdy wybiła północ pierwsze co pocałowałam namiętnie Zayn'a, następnie składając mu noworoczne życzenia. Oglądaliśmy pokaz fajerwerk.
          Mimo, że na dworze było strasznie zimno to nie przeszkadzało mi. Stałam tam w objęciach ukochanego mężczyzny, pojąc się każda chwilą.
- wiesz czego najbardziej pragnę? - szepnął mi do ucha?
- nie mam zielonego pojęcia - wyszeptałam.
- chciałbym, w tym już Nowym Roku mógł spędzać z Tobą każdą chwile. Pragnę być z Tobą na dobre i złe. Nawet wtedy kiedy nie będziesz chciała mnie widzieć - zaśmiał się cicho - chcę czuć, że jestem ci potrzebny. Chcę byś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć w każdej sytuacji. Dołożę też wszelkich starań, by twoje życie stało się jeszcze piękniejsze. Obiecuję - kiedy skończył, leciutko pochylił się nade mną i złożył na ustach nie zapomniany pocałunek.
- choć, bo mi się przeziębisz - wziął mnie za rękę i zaprowadził do sali, gdzie posadził na krześle. Usiadł koło mnie i podał mi nie duże pudełeczko.
- proszę to dla ciebie - rzekł spoglądając na mnie.
- ale mówiłam ci żebyś nic mi nie kupował. Wystarczy to, że jestem tu i teraz z tobą niczego więcej mi nie potrzeba.
- skarbie otwórz, mam nadzieje, że ci się spodoba.
          Podniosłam wieczko pudełeczka i w środku ukazała mi się srebrna bransoletka z drobnych serduszek. Nie mogłam wydusić żadnego słowa z podziwu. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy... łzy szczęścia. Otarłam je delikatnie i przytuliłam chłopaka.
- nie płacz kochanie - wyjął z moich dłoni bransoletkę i założył na nadgarstek.
- dziekuję - uśmiechnęłam się do niego, co od razu odwzajemnił.
          Przez chwilę wpatrywałam się w nią, a następnie przysunęłam się bliżej ukochanego i pocałowałam go. To najwspanialny sylwester jaki mogłam sobie wymarzyć. Zayn złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy z sali. Udaliśmy się na górę do mojego pokoju.

Margaret
          Przycisnął mnie do ściany. Siła pożądania odebrała mi oddech, ale nadal byłam Margaret Johnson, kiedy zaczął całować moją szyję. Trzymałam go w objęciach i gładziłam miękkie włosy na karku. Zamknął oczy i przycisnął czoło do mojego.
          Ujęłam jego twarz w dłonie i spojrzałam mu głęboko w oczy. Zniknął gdzieś arogancki obiekt kobiecych westchnień, a pozostał jedynie Harry Styles, chłopak zakochany w dziewczynie.
- kocham cię - powiedział, obsypując pocałunkami moje oczy, nos, usta, szyję, ramiona - kocham cię, kocham cię, kocham cię.
          Powtarzałam to samo, aż nasze głosy zlały się w jedno „kocham cię, kocham cię, kocham cię" - jakbyśmy chcieli wynagrodzić stracony czas, gdy ukrywaliśmy przed sobą, co naprawdę czujemy. 
Nadal się całowaliśmy, gdy wsunął ręce pod moją bluzkę. Uśmiechnęłam się.
- pomóc ci? - spytałam.
          Uniosłam ręce, pozwalając mu ściągnąć bluzkę przez głowę, po czym gorączkowo zaczęłam go rozbierać, zdejmując kurtkę, rozpinając koszulę, bo pragnęłam dotknąć jego nagiej skóry tak bardzo, że graniczyło to z paniką. Potrzebowałam go i pragnęła, tu i teraz. 
          Styles zaniósł mnie na łóżko, a potem zrzucili z siebie resztę garderoby, uśmiechając się do siebie nieśmiało. Po chwili leżał na mnie i obsypywał moje ciało pocałunkami. 
- jesteś taka piękna - wyszeptał.
- nawet przy wszystkich tych dziewczynach? - zakpiłam, szczypiąc go w szyję.
- to było łatwe, bo żadna z nich nie była tobą - przesunęłam dłońmi po jego płaskim, umięśnionym brzuchu.
- tak bardzo cię kocham - krzyknął, gdy we mnie wszedł, a ja westchnęłam i mocniej do niego przywarłam. Zatraciłam się w rozkoszy, jaką dawały jego ciało i miłość, osiągając wyżyny spełnienia, na które nigdy dotąd się nie wzniosłam. 
          Leżąc po wszystkim z głową na jego piersi, czułam się dziwnie spokojna. Harry spał głęboko. Ach, ci chłopcy! Musnęłam wargami jego szyję, a on pocałował mnie zaspany.
          Nie pamiętam, kiedy czułam się taka szczęśliwa. Miłość, jaką czułam do niego, była drogocennym darem - delikatnym, cudownym kloszem, w którym tkwiliśmy oboje, która obejmowała cały świat, cały wszechświat.
          Kochałam i byłam kochana - tylko to się liczyło. Jakie to proste. Moja dusza zaznała spokoju. Byłam szczęśliwa i zadowolona z życia. Wszystko będzie dobrze. Dostałam to, czego pragnęłam. Proś, a będzie ci dane. I dostałam to w nadmiarze. 
- o czym myślisz? - spytał - masz taką poważną minę.
          Odwróciłam się do niego i obdarzyła pocałunkiem. Jednym z wielu, jakimi będziemy się dzielić przez całe życie. 
- pomyślałam, że powinniśmy zrobić to jeszcze raz - tak też zrobiliśmy.
          Tej nocy czułam się najwspanialej w życiu. W końcu spęłniło mi się to co pragnęłam od bardzo dawna.
______________________________________________________

Cześć kochani :D

Co sądzicie?? Nie wyszedł mi tak jak chciałam i musiałam kilka razy zmieniać co nie co, ale myślę że może być.

No to sprawa z Harry'm się wyjaśniła. Cieszycie się, że w końcu są razem?? Jak myslicie co się dalej wydarzy??

Dobra, koniec przynudzania, mam nadzieję, że rozdział się podoba i liczę na Wasze opinie.

Pozdrawiam :) Kocham Was <3

wtorek, 10 września 2013

# 33

Harry 
          Te święta szybko zleciały. Nie wiadomo kiedy trzeba było wracać do Londynu, ale wcześniej musiałem załatwić bardzo dla mnie ważną sprawę. Pożegnałem się z mamą, siostrą Gemmą, ojczymem i machając im wsiadłem do samochodu i odjechałem. Pierwsze co pojechałem na lotnisko Heathrow i poleciałem do USA, aby zakończyć w końcu ten związek. Przez niego nie mogę osiągnąć to co bardzo od dawna pragnę. 
          Będąc na pokładzie samolotu zastanawiałem się jak to wszystko rozegrać, co jej powiedzieć. Muszę być w tej sprawie stanowczym. Nie obchodzą mnie jakieś konsekwencje, które wynikną z mojej decyzji. To przewyższa wszystkie oczekiwania i mam tego dość. 
          Lot trwał 11 godzin, ale w połowie musiałem zasnąć, bo obudziła mnie stewardesa. Wysiadłem i zmierzałem po swój bagaż. Następnie taksówką udałem się do centrum Los Angeles. Zameldowałem się w hotelu na ten czas pobytu tutaj, po czym ruszyłem na umówione miejsce z Taylor.
          Gdy dojechałem zapłaciłem kierowcy i skierowałem się w odpowiednie miejsce. Kiedy się zbliżałem zauważyłem ją siedzącą koło fontanny. Podszedłem i przywitałem się.
- hey - rzekła  radośnie i chciała mnie pocałować, ale odsunąłem się od niej. Spojrzała mnie zdziwiona moim zachowaniem. Postanowiłem nie czekać dłużej. 
- Taylor to koniec, zrywam naszą umowę - oznajmiłem wprost.
- wiesz, że nie możesz tego zrobić. Nie minęło jeszcze 6 miesięcy - powiedziała.
- nic mnie to nie obchodzi, rozmawiałem już z Paulem i o wszystkim go po informowałem - chciałem odejść, ale złapał mnie za nadgarstek.
- to przez Peggie tak? To przez nią zrywasz naszą umowę. Co ona takiego ma? To zwykła dziwka - powiedziała bez żadnych skrupułów.
- nie masz prawa jej tak nazywać - krzyknąłem - nie znasz jej...
- a niby ty ją znasz, raz się spotkaliście i co?
- nie twoja sprawa, a po za tym ty nie jesteś lepsza. Spotykasz się co i rusz z nowym i myślisz, że to takie fajne. Jesteś żałosna - warknąłem i po prostu odszedłem.
          W środku cały się gotowałem. Gdybym nie odszedł to jeszcze trochę i nie wiem co bym jej zrobił. Jak ona śmiała nazwać Peggie dziwką. Wkurzony szedłem i kopałem wszystko co stanęło mi na drodze. Wsadziłem ręce do kieszeni spodni i zmierzałem do jakiegoś baru. Musiałem się teraz czegoś napić. To zbyt dużo emocji jak dla mnie. 

Tatiana
- na reszcie w domu - powiedzieliśmy wręcz równo, wchodząc do środka. Wybuchnęliśmy śmiechem, tym samym z ściągając domowników do korytarza.
          Przywitaliśmy się z Louis'em i Niall'em. Zanieśliśmy walizki na górę i udaliśmy się do salonu. Chłopcy zaczęli opowiadać sobie co się w te kilka dni wydarzyło, a ja postanowiłam zadzwonić do mamy. Po informowałam ją, że już wróciliśmy. Pogadałam z nią chwilę, po czym wróciłam do salonu. 
          Po południu pojawił się Liam, a 2 godziny później przyjechał Harry. W komplecie zjedliśmy obiad i każdy rozszedł się do swojego pokoju odpocząć.
          Leżałam z Zayn'em w milczeniu na łóżku. Zastanawiałam się co się stało z Harry'm. Wyglądał jakoś inaczej niż zwykle. Coś musiało się wydarzyć. Bez powodu by się tak nie zachowywał.
          Po godzinie leniuchowania wstaliśmy i zeszliśmy na dół. Zauważyłam, że Peggie nawet przyszła. Przytuliłam ją i wszyscy usiedliśmy przed telewizorem. Louis przełączał kanały, ale nic nie było ciekawego do oglądania. Wpadliśmy na świetny pomysł. Ubraliśmy się ciepło i udaliśmy się na miasto połazić. Wcześniej zadzwoniliśmy jeszcze po Danielle i Eleanor. Łaziliśmy tak, aż w pewnym momencie doszliśmy do parku. Stanęliśmy i zastanawialiśmy się gdzie dalej iść. Nabrałam trochę śniegu i spoglądałam na przyjaciół.
- no to co robimy? - spytałam w dłoniach trzymając śnieżkę i przerzucając ją z ręki do ręki.
- masz zamiar zrobić coś konkretnego z tą kulką? - zapytał mnie Zayn.
- dobre pytanie - spojrzałam na niego.
- nie odważysz się - spojrzał na mnie pewnym wzrokiem, ale dla bezpieczeństwa odsunął się kilka kroków do tyłu i stanął w bezpiecznej ode mnie odległości.
- wiesz co? - uśmiechnęłam się - masz rację... - przyznałam po chwili - to zabawa dla dzieci - podsumowałam. 
- czyli mogę...?
- tak Zayn możesz bezpiecznie do niej podejść - powiedziała ze śmiechem Dan podejrzewając, że to jednak nie koniec tematu śnieżek. Widziała, że coś planuje i chciała mi w tym pomóc. 
          Mulat uspokojony stanął przede mną, objął mnie w talii i spojrzał w oczy. 
- wiedziałem, że mnie oszczędzisz - uśmiechnął się i nachylił by mnie pocałować. Objęłam go za szyję przytulając się do niego.
- jesteś tego pewien? - szepnęłam mu do ucha, po czym wrzuciłam śnieżkę za jego koszulę.
- o rany! - krzyknął - jakie to zimne! - zaczął intensywnie wymachiwać rękoma chcąc pozbyć się tej jakże niemiłej niespodzianki. Kiedy już jako tako doprowadził się do ładu spojrzał na mnie. Dla bezpieczeństwa trzymałam w dłoniach kolejną śnieżkę. 
- Zayn - odezwała się Peggie - wiem, że to pewnie nie było przyjemne... - widziałam jak próbuje zachować powagę niemal krztusząc się ze śmiechu - ale wyglądałeś naprawdę komicznie - zaśmiała się. 
- by was... - krzyknął i szybkim zwinnym ruchem zebrał z ziemi trochę śniegu, uformował z niego kulę i rzucił nią w Margaret.
- za co to? - zapytała zdezorientowana.
- za wyśmiewanie się - odpowiedział i dodatkowo pokazał jej język.
- wojna na śnieżki!!! - ryknął na całe gardło Niall i rzucił śnieżką w Liam’a.
          I wtedy się zaczęło. Nikt nie był bezpieczny, nikt nie miał żadnych forów. Każdy przeciw każdemu, choć trzeba przyznać, że my dziewczyny solidaryzowałyśmy się ze sobą organizując zmasowany atak na chłopaków. Po kilkunastu minutach byliśmy całkowicie oblepieni śniegiem.
          Postanowiliśmy wrócić do domu. Od razu przebrałam się w suche ciuchy. Związałam włosy w kitka i zeszłam do pozostałych. Usiedliśmy wygodnie na sofie i zaczęliśmy rozmawiać. 
- wiecie, zbliża się sylwester... wy macie wolne, my też i pomyślałam, że może wyjedziemy gdzieś... na narty... spędzimy go razem? - spytałam pozostałych.
- mi pasuje - powiedział Niall.
- mi też - dodali Zayn i Louis.
- z chęcią... przyda nam się trochę odpoczynku - odparł Payne
- tylko gdzie proponujesz? - zapytała mnie Peggie.
- zastanawiałam się nad Austrią. Jestem tam świetny ośrodek wypoczynkowy. 
- no to ustalone.
          Kolejne dni składały się na planowaniem wyjazdu. Chłopcy rezerwowali nocleg oraz bilety lotnicze, a my dziewczyny pilnowałyśmy, aby wszystko spakować. Dwa dni później siedzieliśmy wygodnie w samolocie i lecieliśmy na zimowe wakacje.
          Dolecieliśmy, zameldowaliśmy się w hotelu, po czym udaliśmy się do swoich pokoi, aby się rozpakować. Wiadomo, że nie które pary wolałyby być razem, ale ze względu na Peggie, która jest sama i z pewnością nie chciałaby mieć pokoju, z którymś chłopaków, podzieliliśmy się, że ja mam z sis, Dan jest z Els, Harry z Zayn'em, a Liam, Lou i Niall razem.
          O 18:00 zeszliśmy na dół do hotelowej restauracji zjeść kolację. Następnie wróciliśmy na górę odpocząć po męczącym dniu. 

31 GRUDZIEŃ, SYLWESTER

          Na zegarze dochodziła 17:10. Zamknęłam książkę i odłożyłam ją na poduszkę. Jeszcze jakieś cztery miesiące temu martwiłam się, kolejnego sylwestra spędzę wraz z mamą i siostrą. Kochałam je... bardzo jednak chciałam, by choć raz ten ostatni dzień starego roku spędzić w wyjątkowy sposób. 
          Dzisiejszy dzień miał być najwspanialszym dniem tego roku. Spędzę go nie tylko z Peggie, ale również z przyjaciółmi i fantastycznym chłopakiem, który zawrócił mi w głowie od samego początku. 
          Przebrałam się w śliczną żółta neonową spódniczkę, czarną koronkową bluzkę oraz wysokie szpilki. Dziewczyny również wyglądały pięknie. Danielle miała na sobie czarne świecące spodenki, żółtawą bluzkę i tego samego koloru botki we wzorki. Eleanor założyła czarna koronkową sukienkę z odsłoniętymi plecami, zaś Margaret skórzaną spódniczkę, czarną bluzeczkę na ramiączka z napisem "Peace" oraz  wysokie, czerwone szpilki.
          Zabrałyśmy torebki i wyszłyśmy z pokoju. Windą zjechałyśmy na sam dół. Z daleka było można usłyszeć głośną muzykę. Udałyśmy się do restauracji, gdzie organizowana była impreza sylwestrowa. Chłopcy czekali na nas przed wejściem, a następnie wszyscy weszliśmy do środka.
______________________________________________________

Hey!!!

Prosiliście, abym dodała nowy rozdział, dopóki nie macie

nacisku na naukę, więc jest.

Mam nadzieję, że się spodoba. Kolejny, jak się uda

powinien być nie długo.

Dobra nie zanudzam, zapraszam do czytania. 

wtorek, 3 września 2013

# 32

Tatiana
          Stałam z Zayn'em, Peggie i mamą na lotnisku. Reszta już poleciała, a my nadal czekaliśmy. Zayn zabiera mnie do swojego rodzinnego miasta, abym poznała jego rodzinę. Trochę denerwuję się tym spotkaniem. Nie mam pojęcia czy mnie polubią. Co o mnie pomyślą.
          Pasażerowie lotu 215 z Londynu do Bradford proszeni są do wejścia nr 15 - usłyszeliśmy wezwanie i po krótkiej chwili pożegnań udaliśmy się do odpowiedniego wyjścia, a później weszliśmy na pokład samolotu.
- jak się czujesz? - spytał Zayn siadając koło mnie.
- dobrze - odpowiedziałam szybko wpatrując się w okno.
- nie bój się, na pewno cię polubią - powiedział łapiąc mnie za rękę. Mam taką nadzieję - pomyślałam i spojrzałam przez okno samolotu.
          Lot minął dosyć szybko i już po godzinie wylądowaliśmy na lotnisku w Bradford. Zabraliśmy swoje walizki i wyszliśmy z lotniska. Na postoju taksówek, wsiedliśmy do jednej i ruszyliśmy w stronę domu.
          Parę minut później zatrzymaliśmy się przed nie dużym, ale za to pięknym domem. Wysiedliśmy, kierowca pomóc wyciągnąć walizki, po czym odjechał.
          Stałam i wpatrywałam się w budynek. Poczułam jaka Zayn łapie mnie za ręce, za pewne aby dodać mi otuchy. Żebym wiedziała, że jest tutaj ze mną... że będzie dobrze.
- kochanie, będzie dobrze zobaczysz, a jak nie to wcześniej wrócimy do Londynu.
- nie, w żadnym wypadku. Są święta i powinieneś je spędzić je z rodziną - zaprzeczyłam.
- Tani, jesteś dla mnie bardzo ważne i teraz liczy się twoje szczęście, a jak będziesz się źle czuła wokół nich od razu mi powiedz, ok?
- okey - przytaknęłam.
- Zayn, synku... w końcu jesteś - z domu wyszła kobieta, za pewne jego mama.
- cześć mamo - podszedł do niej i mocno przytulił.
- a co to za piękna dziewczyna? - zapytała wpatrując się we mnie.
- mamo, to Tatiana, moja dziewczyna - oznajmił mój chłopak stając obok.
- to jest ta, która zawróciła ci w głowie... - rzekła uśmiechając się do mnie czule.
- mamo! - jęknął.
- nic nie szkodzi, mi również miło Panią poznać - powiedziałam.
- och mów mi Trisha - poprosiła przytulając mnie. Byłam lekko zdziwiona, ale odwzajemniła uścisk - no dobra chodźcie do domu, bo mi tu zmarzniecie - zabraliśmy walizki z weszliśmy do domu.
          Po zapoznaniu się z całą rodziną Zayn'a, która okazała się wyjątkowo miła, czego się obawiałam zjedliśmy wspólnie kolację. Następnie nadszedł czas na wręczenie wszystkim prezenty.
          Po wszystkim usiedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Od mojego i mulata poznania, po zainteresowania, aż do rozmowie o przyszłości.

Margaret
          Pożegnałyśmy się z siostrą i Zayn'em. Odeszli do odprawy, a my podeszłyśmy do okna i obserwowałyśmy jak samolot wznosi się w górę, po czym wyszłyśmy z lotniska i wróciłyśmy do domu.
          Weszłyśmy do ogromnego, pustego domu. Zapaliłam światło i zdejmując w korytarzu płaszcz oraz kozaki ruszyłam do salonu. Usiadłam na kanapie i dopiero po chwili zauważyłam stojącą w rogu pokoju dużą ozdobioną choinkę. Nie przypominam sobie, żebyśmy ją ubierały.
- mamo z skąd ona się tu wzięła? - zapytałam.
- dzisiaj po południu ją ubrałam, zanim przyjechałam do was. Przecież święta bez choinki to nie są święta - stwierdziła.
- kocham cię mamo - wstałam i ją przytuliłam.
- tez cię kocham córeczko.
          Resztę wieczoru spędziłyśmy na oglądaniu świątecznych filmów, jakie leciały w telewizji. Przy okazji popijałyśmy gorącą czekoladę i objadałyśmy się słodkościami. Już nie pamiętam kiedy spędziłam taki cudowny wieczór z moją rodzicielką. Przeważnie była zapracowana i zbytnio mało czasu poświęcała nam.
          Po czwarty czy piątym filmie z kolei zmęczone postanowiłyśmy pójść na górę spać. Wzięłam szybki i orzeźwiający prysznic, po czym ubrałam piżamę i udałam się pokoju. Położyłam się do łóżka i w krótkim czasie zasnęłam odpływając do krainy snów.

Tatiana
          Siedziałam wspólnie z siostrami Malika na górze i rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się. Muszę przyznać, że świetnie się z nimi dogaduję. Bardzo je polubiłam i chyba one mnie też.
          Nagle ktoś zapukał do drzwi, a po chwili ukazała się radosna głowa mojego chłopaka.
- hey sprawdzam, czy mi Tani nie wymęczyłyście - rzekł wchodząc do środka.
- spokojnie one są wspaniałe - oznajmiłam.
- co cię tu sprowadza braciszku, bo trochę przeszkadzasz - powiedziała Waliyha.
- przyszedłem porwać moją dziewczynę na spacer po okolicy - po informował przytulając mnie od tyłu.
- a z skąd pewność, że się zgodzi? - spytałam drocząc się z nim.
- męska intuicja... no ubieraj się - rozkazał i guzik z spokojnego po południa.
          Ubrałam buty, płaszcz i razem z Mulatem opuściliśmy dom. Szliśmy zasypanym chodnikiem wzdłuż ulicami miasta. Minęło sporo czasu, a my nadal szliśmy. Po woli zaczynałam się denerwować, bo nie miałam pojęcia gdzie mnie ten wariat ciągnie.
- możesz mi powiedzieć gdzie idziemy? - zapytałam w końcu, bo wiedziałam że dłużej tego nie wytrzymam. Nigdy nie lubiłam czegoś nie wiedzieć. Zawsze musiałam mieć wszystko jasno wyjaśnione.
- jeszcze trochę i dojdziemy - odparł.
- ale gdzie? Wiesz, że nie lubię niespodzianek - zadałam kolejne pytanie.
- chcę ci pokazać moje ulubione miejsce, gdzie często chodziłem - powiedział i już po paru metrach doszliśmy do polany.
          Wszędzie wokół było pełno drzew. Śnieg pokrywał wszystko grubą warstwą, a na środku stała drewniana altana. Nie mogłam uwierzyć, że tu jest tak pięknie. Po raz któryś z kolei Zayn zrobił taką wspaniałą niespodziankę, zabierając mnie w takie miejsce.
- jesteśmy na miejscy - wyszczerzył się.
- to tutaj przychodziłeś?
- tak - odparł i podeszliśmy do altanki. Usiedliśmy wewnątrz niej przytulając się do siebie.
          Wpatrywaliśmy się przed siebie. Niebo było błękitne i po chwili zaczął padać śnieg. Czułam się wspaniale. Miałam cudownego chłopaka, siedziałam z nim w takim uroczym miejscu. Po prostu żyć i nie umierać.
- są tu piękne zachody słońca - po informował.
- mamy zamiar siedzieć tu do wieczora? - spytałam zaciekawiona.
- jeśli masz ochotę - powiedział całując mnie czule w czoło.
- to zależy czy będzie mocno zimno - rzekłam wtulając się w niego jeszcze bardziej.
          Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas, napawając się naszą bliskością, ale nie potrwało to zbyt długo. Zawiał mocny i jednocześnie lodowaty wiatr, że od razu zaczęłam się trząść. Czułam na swojej skórze gęsią skórkię. Policzki piekły mnie już od zimna, nie wspominając o uszach i nosie. Postanowiliśmy natychmiast wrócić do domu.
______________________________________________________

Cześć wszystkim!!!

Jak tam po wakacjach?? Znów szkoła, do której teraz chodzicie??

Ja się przyznaję, że zaczynam 3 rok studiów, ale to dopiero 28 września.

Co do rozdziału liczę, że się podoba.

Czekam na wasze komentarze :)

Do następnego, Kocham Was <3