Margaret
Siedziałam i wpatrywałam się w telefon, który nie przestawał dzwonić.
- kto dzwoni? - spytała się mnie sis.
- Jack - odpowiedziałam.
- chyba nie masz zamiaru odebrać.
- chcę się dowiedzieć czego chce, a po za tym chcę to skończyć - rzekłam i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- widzę cię za pół godziny w parku - powiedział rozkazującym głosem i rozłączył się nie dopuszczając mnie do głosu.
- czego chciał? - zapytała spoglądając na mnie.
- kazał mi przyjść za 30 minut do parku.
- i?
- chcę mieć to za sobą.
- ok, ale nie puszczę cię tam samą idę z tobą.
- za 20 minut na dole? - odparłam na co Tani kiwnęła głową a ja udałam się do swojego pokoju.
Weszłam do pokoju i skierowałam się do garderoby. Przeglądałam wieszaki i postawiłam na zwykłe szare jeansy, koszulę i beżowe buty z ćwiekami <klik>. Wraz z zestawem zamknęłam się w łazience, gdzie przebrałam i pomalowałam się. Gotowa zeszłam na dół a po chwili zjawiła się też Tani. Ubrana była w karmelowe spodnie, czarną koszulkę z krzyżem i ramoneskę <klik>. Razem wyszłyśmy z domu, zakluczyłyśmy drzwi i pieszo poszłyśmy w stronę parku.
Po nie całych 10 minutach byłyśmy na miejscu. Ruszyłyśmy aleją rozglądając się za Jack'iem. Dostrzegłyśmy go nie daleko jeziora, znajdujące się po środku parku. Gdy nas zobaczył bez uprzedzenia zaczął wrzeszczeć na mnie.
- no jesteś w końcu. Ile mam na ciebie czekać?
- czego chcesz? - spytałam.
- jeszcze się głupio pytasz - rzekł zbliżając się.
- Jack - zawołałam.
- z nikim cię nie zdradzam.
- tak, widziałem zdjęcia. Od dawna podejrzewałem cię o to - złapał mnie mocno za nadgarstki.
- to nie prawda - powiedziałam przez łzy.
- jesteś szmatą, nic nie wartą dziwką - krzyknął szarpiąc mną.
- zostaw ją! - krzyknęła Tani.
- nie wtrącaj się - zwrócił się do niej i uderzył ją w twarz.
Tatiana
Złapałam się za policzek, który zaczął mnie piec i spojrzałam się w stronę Peggie. Widziałam, jak zbliża się do niej a za moment podnosi rękę, aby ją też uderzyć.
- zostaw ją w spokoju - usłyszałam znajomy głos.
Spojrzałam się przed siebie i zobaczyłam idących w naszą stronę chłopców. Na sam ich widok uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, że ten koszmar się skończy.
- nie słyszałeś co powiedziałem. Puść ją - krzyknął Harry.
- no proszę kogo my tu widzimy - parsknął śmiechem - to z nim mnie zdradzasz tak? - zapytał.
- nic ci nie jest? - spytał Zayn podchodząc do mnie.
- oprócz bolącego policzka... nic.
- to on cię uderzył? - zadał kolejne pytanie - zapłaci za to.
- Zayn... nie warto - złapałam go za rękę i spojrzałam w jego czekoladowe oczy.
- nie pozwolę, aby ktoś cię krzywdził.
- proszę... - rzekłam.
- uwierz nie tylko ty - powiedziałam i spojrzałam się na Harry'ego, który gdyby nie chłopcy na pewno rzucił by się na Jack'a.
Po tym całym incydencie chłopcy odprowadzili nas pod same drzwi domu. Następnie pożegnałyśmy się z nimi i weszłyśmy do środka. Każda z nas udała się do swojego pokoju. Zdecydowanie mam dość wrażeń na dzisiejszy dzień.
______________________________________________________
Dobrze, że chłopcy znaleźli się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. Mimo iż rozdział jest krótki to i tak cudowny. Czekam na next
OdpowiedzUsuńSama chętnie sprałabym tego całego Jacka na kwaśne jabłko! Zgadzam się z Klaudyś. Dobrze że chłopcy przyszli:)
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały, czekam na następny, pozdrawiam Asiek :)
Dobrze, że chłopcy przyszli.
OdpowiedzUsuńRozdział boski jak zawsze.
Nie wiem co ci napisać.
Czekam
Mwah <3
No fakt krótki ale bardzo mi się podoba <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie ♥♥ -Weronika <3
OdpowiedzUsuńSuper <3.<3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)))
Zapraszam też do mnie :*
http://1d-we-and-lm.blogspot.com/
jest drugi rozdział
Jeśli będziesz czytać skomentuj proszę :* :*
Pozderki xx